Poddać się Wiatrowi

rozmowa z Wojciechem Wencelem

|

GN 11/2005

publikacja 16.03.2005 06:48

Z Wojciechem Wenclem o nowym poemacie, doświadczeniu grzechu i Bożej miłości rozmawia Szymon Babuchowski

Poddać się Wiatrowi

Szymon Babuchowski: Twój poemat „Imago mundi” składa się z dwunastu pieśni pisanych trzynastozgłoskowcem. To przedsięwzięcie dość nietypowe jak na dzisiejsze czasy. Pozazdrościłeś Mickiewiczowi?
Wojciech Wencel: – Ta „dwunastka” narzuciła mi się sama. Szukałem formy zdolnej najkrócej objąć podstawowe doświadczenie duchowe człowieka: zakorzenienie w rodzinnej okolicy, i to, jak wpływa ono na postrzeganie świata. Poemat miał być najpierw pochwałą religijności naturalnej, później wszystko się zmieniło, bo moje doświadczenia życiowe zaczęły silniej wdzierać się do tekstu. I powstał poemat o zakorzenieniu, grzechu, wygnaniu, melancholii i ocaleniu przez żywe Słowo. Ale formę utrzymałem. Ona bardziej mnie wybrała, niż ja ją. Nie wymyśliłem sobie tego na zimno, wcześniej rzadko pisałem trzynastozgłoskowcem. Po prostu pierwsze pieśni tak mi się napisały, wyznaczając poetykę całości. Starałem się dobrze wykonać swoją pracę i nic ponadto. Ostatnie pieśni poematu pisałem jakby pod dyktando – w styczniu przez tydzień, między 22.00 a 6.00 rano. Pisanie zaczynałem i kończyłem modlitwą.

Jakie doświadczenia wpłynęły na zmianę koncepcji utworu?
– Przede wszystkim ożywienie duchowe, którego – po latach letargu – doświadczyłem. Przez długi czas nie potrafiłem zaakceptować siebie jako grzesznika. Chciałem być święty z dnia na dzień, tymczasem ciągle miałem problemy z alkoholem, internetem, wyrażaniem emocji. To potęgowało stres i w końcu popadłem w głęboką depresję. W styczniu ubiegłego roku wyjechałem na stypendium do Szwecji, gdzie stanąłem z tymi problemami twarzą w twarz. Po powrocie czułem, że jestem na dnie i nie miałem już wyjścia: podjąłem leczenie i zacząłem szukać jakiejś wspólnoty. I wtedy stał się cud. Bóg pozwolił mi stanąć w prawdzie, uświadomił mi, kim naprawdę jestem, i zaprowadził mnie na katechezy neokatechumenalne. Na Drodze odkrywam dziś moc Słowa i doświadczam realnego życia we wspólnocie. Już wiem, że grzeszę, bo jestem grzesznikiem, a nie – jak wcześniej myślałem – że jestem grzesznikiem, bo grzeszę. Ale Chrystus, któremu oddaję swoje problemy, nigdy nie zostawia mnie samego.

Doświadczenie grzechu nie rozsadziło formy poematu. Grzech wpisuje się jakoś w Twoją wizję istnienia „wyższego ładu”, harmonii świata, nie przeczy jej?
– Nie przeczy, chociaż starałem się go ukazać dość realistycznie – jako żywioł, który nas naprawdę niszczy. Są w tym poemacie pieśni, w których brakuje perspektywy nadziei. Nieprzypadkowo, bo także w moim życiu były chwile, kiedy gorszyłem się samym sobą do tego stopnia, że nie chciało mi się dłużej żyć. Grzech nie jest miłym pojęciem z katechizmu dla dzieci, jest czymś naprawdę dotkliwym. Największym moim błędem było jednak zwątpienie w bezgraniczną miłość Boga. A ona jest większa niż grzech, pozwala chodzić po wodach śmierci, których nie można całkiem wysuszyć tu, na ziemi. Chrystus nie przychodzi do ludzi czystych, ale właśnie do grzeszników. Cały poemat jest więc refleksem biblijnej opowieści o wyprowadzeniu Izraelitów z Egiptu i o ich drodze do Ziemi Obiecanej. Niektóre pieśni mówią o Egipcie z perspektywy niewolnika, ale nawet one – widziane w kontekście całego poematu – nie przeczą zbawiennemu planowi Boga wobec mnie, ciebie i każdego, kto Mu zaufa.

Perspektywa, z której bohater ogląda świat, zmienia się w trakcie utworu. Czy Twój obraz świata również zmienił się w ciągu tych trzech lat, kiedy pisałeś poemat? Jesteś dzisiaj innym człowiekiem?
– Na pewno nadal jestem grzesznikiem, nie mniejszym niż dawniej. Ale też jestem znacznie bardziej świadomy Bożej miłości. Nie traktuję już Boga jako mściciela, widzę w Nim raczej kochającego Ojca. Nie jest już dla mnie taka ważna „kultura katolicka”, zakorzenienie na prowincji, w mojej małej ojczyźnie. To są piękne wartości, ale czasem trzeba wyruszyć w daleką drogę, dać się prowadzić powiewowi wiatru, dokądkolwiek nas popchnie. Dziś widzę, że także tradycjonalizm, konserwatyzm mogą stać się złotymi cielcami i hamować duchowe ożywienie. Teraz, bardziej niż kiedyś, czuję się na tym świecie gościem, mniej przejmuję się na przykład brakiem pieniędzy czy niepowodzeniami w pracy. Staram się też nie osądzać innych, nie biję się o królestwo Boże na ziemi, w życiu politycznym czy kulturalnym, bo oczekuję królestwa Bożego po śmierci. Choć zdaję sobie sprawę, że jestem dopiero na początku drogi. Najważniejsze, że na swoją marną miarę zaufałem Bogu. Biblia nie jest już dla mnie księgą „złotych myśli”, ale żywym Słowem, zdolnym odmieniać moje życie.

A poezja? Czym jest dzisiaj dla Ciebie? W pieśni jedenastej piszesz, że „poezja to forma miłości”...
– Bo jest w niej jakaś bezinteresowna czułość, która przekracza mój egoizm. Poezja jest dziś dla mnie przede wszystkim sposobem kontaktowania się z Bogiem i ludźmi. Potrafi wyrażać to, co wydaje się niewyrażalne. Myślę, że jest odpryskiem tego Słowa, od którego zaczęła się nasza historia.

Opublikowałeś w prasie niektóre pieśni poematu, czytałeś go też w rodzinnej Matarni. Jak ludzie odbierają Twój nowy utwór?
– Dostaję wiele dobrych słów, ale nie wiem, jak ten tekst działa w duszach odbiorców. Chciałbym, żeby był czymś więcej niż literaturą, żeby funkcjonował też na poziomie świadectwa, w którym każdy może się odnaleźć. A spotkanie w Matarni było dla mnie dużym przeżyciem. Akurat wiał wiatr i padał śnieg, jak w poemacie. Przyszli ludzie, którzy znają mnie jako poetę, ale było też wielu moich braci ze wspólnoty. Czytałem go w salce, gdzie zwykle odbywają się liturgie i Eucharystie, więc nie było to zwykłe spotkanie literackie.

Poemat ma charakter bardzo osobisty. Ciekaw jestem, jak odebrali go Twoi najbliżsi, zwłaszcza Żona…
– Nie ma
my przed sobą tajemnic, więc zawartość poematu nie była dla niej szokiem. Choć, oczywiście, dziwnie czuje się ktoś, o kim jest mowa w tekście. W dodatku dramaturgia wymaga pewnych skrótów, to nie jest reportaż. W którejś pieśni opisuję na przykład naszą kłótnię. Ktoś mógłby pomyśleć, że kłócimy się cały czas, a to nieprawda. Bardzo się kochamy, tyle że w poemacie trzeba było akurat oddać tę scenę, żeby kolejne pieśni nabrały sensu. Z jednej strony Kasia wolałaby, żeby moja historia została między nami, z drugiej – rozumie, że to literatura i że nie chodzi o „chwalenie się” własnym życiem, tylko o to, by ktoś inny mógł się w tych wersach odnaleźć. Powiem szczerze, że w pewnym miejscu zrezygnowałem ze zbyt ostrej frazy na prośbę żony. Musiałem pogodzić miłość do poezji z miłością do człowieka. Wiem jedno: bez Kasi moja historia potoczyłaby się zupełnie inaczej i nie miałaby raczej szczęśliwego zakończenia. Nie wiem natomiast, jak będą czytać mój poemat nasi dwaj chłopcy (Krzyś ma 9, a Marcin 6 lat), ale na razie się tym nie martwię. Póki co, wolą kreskówki od moich wierszy (śmiech).

Ale Krzyś, zdaje się, chce pójść w ślady Taty?
– Dawniej mówił, że zostanie poetą i dziennikarzem, ale ostatnio stwierdził, że nie wie do końca. Krzyś jest ministrantem i kilka dni temu czytał Marcinowi jakąś modlitwę powołaniową, że Bóg powołuje każdego z nas do jakiegoś zadania w życiu. I Marcin się zdenerwował: „A jak Bóg będzie chciał, żebym był kimś innym niż naprawiaczem, to co?!”. Bo Marcin już wie, że chce być „naprawiaczem komputerów, ale jeszcze lepiej zabawek” (śmiech).

Czytelnicy „Gościa” są pewnie ciekawi, kiedy „Imago mundi” ukaże się w formie książkowej…
– Poemat prawdopodobnie ukaże się jeszcze przed wakacjami w Bibliotece „Frondy” i wydawnictwie Apostolicum. Liczę, że będzie ładnie wydany, może z freskami Michała Świdra. Chciałbym, żeby stał się ważną lekturą, niekoniecznie dla recenzentów; bardziej dla tych, którzy czują się samotni w wielkim świecie i po szukują kogoś, kto ich poprowadzi za rękę. W moim życiu tym Kimś jest dziś Jezus Chrystus.

Wojciech Wencel
Ur. 1972, poeta, eseista, redaktor „Frondy”. Wydał 5 książek poetyckich i 2 zbiory esejów. Laureat Nagrody Fundacji im. Kościelskich, nominowany do Nagrody Nike i – dwukrotnie – Nagrody im. Józefa Mackiewicza. Mieszka w Gdańsku Matarni. yass.art.pl/przesuw/wencel>

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.