Witkacy metafizyczny

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 06/2005

publikacja 09.02.2005 00:49

Po trzech latach przerwy, bo Ministerstwo Kultury wstrzymało na taki czas dotację, ukazał się trzeci tom dramatów Stanisława Ignacego Witkiewicza. Stanowi on kontynuację edycji jego dzieł zebranych, wydawanych przez Państwowy Instytut Wydawniczy.

Przetłumaczono go na 31 języków, wystawiają go we wszystkich krajach świata: Japonii, Rosji, Libanie, Niemczech, Francji, ale i USA, gdzie odbyło się 60 premier „Wariata i zakonnicy”, dramatu będącego satyrą na psychoanalizę, tak popularną w Stanach – mówił na spotkaniu promocyjnym w krakowskim klubie „Pod Jaszczurami” Janusz Degler, przewodniczący komitetu redakcyjnego dzieł. Razem z Lechem Sokołem brał on udział w dwugłosie na temat teatru Witkacego.

Obaj teatrolodzy, teoretycy teatru, przede wszystkim zaś znawcy twórczości autora Szalonej lokomotywy, zgodnie podkreślali, że istnieje międzynarodowa mafia witkacologów, ludzi pasjonujących się jego twórczością. W Polsce, obok teatru Różewicza, Mrożka, Wyspiańskiego, mówi się właśnie o teatrze Witkacego. – Odróżnia go od innych autorów oryginalność i niepowtarzalność, dlatego trudno go kontynuować, można tylko parodiować – twierdził Degler.

Pisarz polityczny
W PRL-u utwory Witkacego zastępowały dramat polityczny i „komedię z trupami”, czyli nieobecny wtedy rodzaj musicalu. W 1957 r. zakazano Zygmuntowi Hübnerowi premiery „Szewców” w teatrze w Gdańsku. Do 1970 r. grały ich tylko teatry studenckie. W czasie rządów autorytarnych w Portugalii tamtejszy parlament wstrzymał premierę „Matki”, co podobno spowodowało wybuch w 1974 roku „rewolucji goździków”.

Powodzenie „Szewców” w Polsce wzrosło w latach 80., żeby definitywnie skończyć się na początku lat 90., kiedy w inscenizacjach przestano znajdować możliwości aktualnych odniesień politycznych. Powodem mniejszego zainteresowania dramatami jest, według Lecha Sokoła, ich komizm, bo w Polsce to, co komiczne jest zawsze niedoceniane (patrz twórczość Fredry, który za życia nie trafił na Parnas). A ponadto fakt, że reżyserzy nie potrafią doszukać się ich prawdziwego przesłania. Sam Witkacy był teoretykiem teatru. W 1923 r. wydał książkę „O teatrze”. Dzisiejsi reżyserzy nie znają jego filozofii i historiozofii. Realizują przedstawienia bez tego zaplecza, przeinaczając zamysły autora, co sprowadza się do udziwnień i karykatur.

Na szczęście zdarzają się wyjątki. W Ciechanowie, Nowym Sączu młodzi ludzie przed trzydziestką od kilku lat z powodzeniem realizują spektakle według sztuk Witkacego. Ich inscenizacje są poparte szerszą znajomością twórczości autora „Nienasycenia”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.