Nie urodziła się świętą

mówi ks. Leo Maasburg

|

GN 48/2010

publikacja 02.12.2010 22:43

– Myślę, że Pan Bóg jeszcze poczeka z kanonizacją Matki Teresy – mówi ks. Leo Maasburg w rozmowie z Jarosławem Dudałą

Ksiądz Leo Maasburg był bliskim współpracownikiem Matki Teresy z Kalkuty, jej spowiednikiem, specjalnym wysłannikiem do ZSRR i na Kubę. Przygotowywał jej beatyfikację. Ksiądz Leo Maasburg był bliskim współpracownikiem Matki Teresy z Kalkuty, jej spowiednikiem, specjalnym wysłannikiem do ZSRR i na Kubę. Przygotowywał jej beatyfikację.
Tomasz Gołąb

Jarosław Dudała: Nie wydaje się Księdzu, że Matka Teresa była jakby z innej planety?
ks. Leo Maasburg: – Tak, była z innej planety, ale jej korzenie były na tym świecie. Ona nie urodziła się jako święta. Ona się rozwijała. Nawet w ciągu tych 7 lat, które przy niej spędziłem. Kiedy ją poznałem, miała już 73 lata. Była energiczna, dobra, ale dość surowa. Później stała się bardziej delikatna. To, co w niej było z innej planety, to była energia miłości.

Czyli chrześcijaństwo w czystej postaci. Mogłoby się zdawać, że to nic nowego, nic specjalnego. A jednak patrząc na jej życie, widać, że było ono dosłownie wywrócone do góry nogami. A może to my stoimy na głowie?
– A ona pomaga nam stanąć z powrotem na nogi…

Pomogła Księdzu stanąć na nogi?
– O, tak. Kiedyś byłem z pewnym biskupem w Kalkucie, w jej domu dla umierających. Jest tam księga z nazwiskami 40 tys. ludzi, którzy tam zmarli. Powiedziała: „Żaden z nich nie umarł bez biletu do nieba”. „Jakiego biletu?”. „Ochrzciłam ich”. Biskup na to: „Proszę Matki, ale oni prawie wszyscy byli hinduistami albo muzułmanami! Nie rozumieli, co to Trójca Święta!”. „A Ksiądz Biskup rozumie?” – spytała. I dodała, że gdy ci ludzie umierali, pytała ich, czy chcą iść po śmierci do tego Boga, który posłał do nich siostry w białych sari. „Żaden nie odpowiedział: nie” – stwierdziła. Najpierw myślałem, że to była tylko śmieszna i inteligentna riposta. Ale potem zastanowiłem się, co to znaczyło w sensie teologicznym. Ci ludzie nie poznali katechizmu, ale poznali, czym jest miłość. Jeden z nich powiedział: „Żyłem jak zwierzę, a teraz umieram otoczony troską i miłością jak anioł”. On zrozumiał, czym jest miłość i wybrał Boga miłości. A o to przecież chodzi. Można studiować katechizm przez 10 lat i tego nie zrozumieć.

Księża mówią w kazaniach o świętych, że mamy ich naśladować. Ale jak tu naśladować Matkę Teresę? Nikt z nas nie wyrzeknie się wszystkiego tak jak ona. Poza tym, jak Ksiądz przyznał, ona nie była wcale taką wzorcowo słodką świętą…
– Nie mówiła ludziom, że mają robić to, co ona. Mówiła: „Nie potrafisz zrobić tego, co ja. A ja nie potrafię zrobić tego, co ty. Ale razem możemy zrobić coś pięknego dla Boga”. Jeśli ktoś mówił, że ma powołanie do jej zgromadzenia, odpowiadała: „Najpierw chodź i zobacz. Po 9 latach w zakonie może się okaże, że masz powołanie”.

Sama jednak była pełna radykalizmu. Czy coś z niego zostało w Księdzu?
– Dobre pytanie… I trudne, bo nie wiem, jakie byłoby moje życie, gdybym jej nie spotkał. Z pewnością pomogła mi pokonać presję, jaka jest wywierana na Kościół, by przystosował się do świata. Tymczasem Kościół jest na tym świecie, ale nie jest z tego świata. Owszem, możemy używać tych wszystkich nowoczesnych technologii, ale jednocześnie musimy być radykalni, gdy chodzi o modlitwę, adorację.

Ale siostry Matki Teresy nie używają nowych technologii, np. internetu…
– ...i telewizji…

…a zarazem wszystkie bez wyjątku porozumiewają się po angielsku i są przenoszone przez zakon z jednego końca świata na drugi. Są więc nie mniej „globalistyczne” niż internet!
– Były Sekretarz Generalny ONZ Javier Pérez de Cuellar powiedział: „Matka Teresa żyje w ONZ-ecie; ona jest ONZ-etem!”. Jedność sióstr Matki Teresy jest zadziwiająca. W ich domach są co najmniej cztery siostry, w tym zwykle dwie z Indii. A nawet dwie Hinduski mogą pochodzić z zupełnie różnych światów, jeśli jedna pochodzi np. z Bangladeszu, a druga z prowincji Kerala. Mikst kulturowy w tych domach jest niesamowity. Jaka tam musi być tolerancja, jeśli latami je się to, czego się nie lubi! Różnice kulturowe widać choćby po tym, że Hindusi nie mają dwóch słów, żeby rozróżnić: „jestem sam” od: „jestem samotny, osamotniony”. Jest tylko jedno słowo. Gdyby pan w Kalkucie bawił się z dziećmi na podwórku i powiedział, że musi iść na pocztę, spytałyby: „Idziesz sam?”. A gdyby pan powiedział, że tak, to zaraz czterdziestka dzieciaków poszłaby tam z panem, żeby pan nie był sam. Dlatego siostry modlą się razem, wychodzą razem, pracują razem, odpoczywają razem, śpią w dużych sypialniach. Nie ma miejsca na indywidualność, do której my, Europejczycy, jesteśmy tak przywiązani. Dlatego siostry pochodzące z Europy podziwiam podwójnie, potrójnie.

Przeczytałem w Księdza książce, że Matka Teresa uwielbiała fosforyzujące figurki Matki Bożej, a siostry śpiewają pieśń na melodię „La Paloma”. Szczyt kiczu. Jak to zrozumieć?
– No tak, my pamiętamy Dostojewskiego, który mówił, że piękno zbawi świat… Matka Teresa akceptowała fakt, że jedna kaplica jest urządzona tak, a druga inaczej. Ale jej samej podobało się to, co podobało się ubogim. U niej wszystko było zorientowane na Jezusa i ubogich.

Od współpracownika Matki Teresy, ks. Gjergi Gashi, słyszałem, że miała doświadczenia mistyczne. Według niego, mistyczny charakter miało jej powołanie do życia zakonnego, gdy była młodą dziewczyną. W późniejszych latach co tydzień, w nocy z czwartku na piątek, czuła silny ból głowy, jakby miała na niej koronę cierniową. Jednocześnie czuć było wokół niej zapach jaśminu. Ten sam zapach dał się odczuć w miejscach związanych z Matką Teresą w okolicach jej beatyfikacji. Co Ksiądz na to?
– Nigdy o tym nie słyszałem, ale nie mogę tego wykluczyć. Jeśli to prawda, to prędzej czy później wyjdzie na jaw. Ale ona sama nigdy o tym nie mówiła. Nie zetknąłem się z tym także podczas procesu beatyfikacyjnego.

A kiedy będzie jej kanonizacja?
– Oficjalnie zależy to od uznania cudu. To może być jutro albo za 500 lat. (śmiech) Myślę, że gdybyśmy mieli kanonizację teraz, to byłoby to tylko powtórzenie beatyfikacji – mnóstwo ludzi przyjechałoby na Plac Świętego Piotra. Mówiono by o tym, jaka to ta nowa święta była zaangażowana społecznie. To nie byłoby nic specjalnego. Myślę, że Pan Bóg poczeka z jej kanonizacją do czasu, aż tajemnica jej duchowości stanie się bardziej znana. Bo jej duchowość była bardziej nadzwyczajna niż jej zaangażowanie społeczne.

Cudowna – To miała być książka o poczuciu humoru Matki Teresy – mówi ks. Leo Maasburg o swej wydanej właśnie w Polsce książce pt. „Matka Teresa. Cudowne historie”. Co z niej wyszło? Ponad 200-stronicowy, świetnie napisany reportaż. To właściwie niekończący się ciąg soczystych anegdot. Mimo to, autorowi udało się uniknąć sprowadzenia tematu na duchowe płycizny. Przeciwnie, ten tekst mówi o duchowości Matki Teresy więcej niż niejeden mądry traktat. To cudowna książka, prawie tak cudowna jak postać, o której opowiada.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.