Fragmenty książki "Dlatego jest święty"

Tłumaczenie: Beata Zajączkowska, tytuły oryginalne

|

GN 05/2010

publikacja 04.02.2010 15:22

Z rozdziału: W Kościele nie ma miejsca dla Papieża emeryta

Kard. Jose Saraiva Martins i ks. Sławomir Oder Kard. Jose Saraiva Martins i ks. Sławomir Oder
podczas prezentacji książki w Rzymie 26 stycznia
Agencja Gazeta/AP Photo/Gregorio Borgia

Wraz z wiekiem Papież Wojtyła zaczął zastanawiać się nad możliwością złożenia dymisji, gdyby pojawiła się niemożność wypełniania swej posługi. Kiedy zbliżał się do 75 lat (które ukończyłby 18 maja 1995 r.), rozpoczął nieformalną konsultację z osobami odpowiedzialnymi w Sekretariacie Stanu i ze swymi najbliższymi przyjaciółmi, i współpracownikami o ewentualnej możliwości zaaplikowania do siebie normy Prawa Kanonicznego, która przewiduje rezygnację z funkcji przez biskupów, gdy ukończą 75 lat. Pogarszający się stan zdrowia skłaniał go do poważnego wzięcia pod uwagę takiej możliwości. Był jednocześnie świadom problemów, jakie obecność Papieża emeryta mogłaby zrodzić.

Kazał więc przestudiować ten temat z punktu widzenia historycznego i teologicznego, konsultując się szczególnie z ówczesnym kard. Ratzingerem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, ale ostatecznie poddał się woli Bożej. W istocie, potwierdził tylko to, co sam w 1994 r. powiedział do chirurga Gianfranco Fineschiego, który właśnie zoperował go po złamaniu szyjki kości udowej: „Profesorze, zarówno pan, jak i ja mamy tylko jedno wyjście. Pan mnie musi leczyć.

A ja muszę wyzdrowieć. Dlatego że w Kościele nie ma miejsca dla Papieża emeryta”. Decyzja o niepozostawieniu katedry Piotra znajduje korzenie w duchowości oddania Bogu i wierze w Bożą Opatrzność i pełną ufności opiekę Maryi. Streszczenie podstawowych etapów refleksji mogłoby brzmieć w następujący sposób: Ja nigdy nie myślałem, że zostanę papieżem. Przywiodła mnie tutaj Boża Opatrzność. Teraz ja sam nie chcę być tym, który położy kres temu zadaniu. Pan mnie tutaj przyprowadził; Jemu zostawiam osąd, kiedy ta moja posługa ma się zakończyć. Jeśli zrezygnowałbym, wówczas ja bym decydował, lecz ja chcę do końca wypełnić wolę Bożą: pozostawiam Jemu decyzję.

Tak pisał Ojciec Święty w tekście z 1994 r., przeznaczonym najprawdopodobniej do publicznego odczytania (przed kolegium kardynalskim?), biorąc pod uwagę widoczne w nim akcenty mające ułatwić wymowę: „Przed Bogiem długo rozmyślałem o tym, co powinien uczynić Papież w chwili, gdy osiągnie 75. rok życia. W tej kwestii, wyznam wam, że dwa lata temu, kiedy pojawiła się hipoteza, że rak, z powodu którego miałem być operowany, może być złośliwy, pomyślałem, że Ojciec, który jest w niebie, sam z wyprzedzeniem pomyślał już o rozwiązaniu tego problemu. Stało się inaczej.

Po długiej modlitwie i refleksji na temat mej odpowiedzialności przed Bogiem, uważam za słuszne śledzić dyspozycje i przykład Pawła VI, który rozważając ten sam problem, osądził, że nie może zrezygnować z apostolskiego mandatu w innych okolicznościach, jak tylko w obliczu nieuleczalnej choroby lub takiej przeszkody, która uniemożliwiałaby wykonywanie funkcji Następcy św. Piotra. Dlatego też i ja, idąc za przykładem mego Poprzednika, pozostawiłem już na piśmie moją wolę zrezygnowania ze świętego i kanonicznego urzędu Następcy Piotra w przypadku choroby, która okazałaby się nieuleczalna i która uniemożliwiałaby wypełnianie [wystarczające] funkcji posługi Piotrowej. W każdym innym wypadku uznaję jako poważne zobowiązanie sumienia obowiązek dalszego wypełniania zadania, do którego Chrystus Pan mnie powołał, aż do tej chwili, kiedy On w tajemniczych planach Opatrzności będzie tego chciał”.

Z rozdziału: W służbie Bogu i Kościołowi
Święcenia kapłańskie były dla Karola Wojtyły centralnym momentem życia. Podkreślał to, mówiąc: „Nic nie ma dla mnie większego znaczenia, czy też daje mi większą radość niż codzienne sprawowanie Mszy św. i służba ludowi Bożemu w Kościele. Tak się dzieje od dnia mych święceń kapłańskich. Nic tego później nie zmieniło, nawet fakt, że zostałem Papieżem”.

Znaczącym w tej kwestii jest świadectwo pewnego prałata. Rozpoznał on w jednym z kloszardów, który zatrzymywał się zwykle przy via Transpontina niedaleko Placu św. Piotra, księdza, który porzucił swą posługę. Udało mu się zaprosić go na audiencję w Sali Klementyńskiej i uprzedzić Papieża o jego obecności. Po zakończeniu spotkania Papież Wojtyła zawołał go do sali obok. Byli sami. Wychodząc, ksiądz-kloszard płakał rzewnymi łzami. Ojciec Święty wyznał, że poprosił, by go wyspowiadał i po spowiedzi powiedział do niego: „Widzisz jak wielkie jest kapłaństwo? Nie brukaj go”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.