Pogodny wojownik

George Weigel, amerykański teolog, publicysta

|

GN 01/2010

publikacja 10.01.2010 19:58

Ks. Richard John Neuhaus stał na skrzyżowaniu dróg chrześcijaństwa i demokracji. Walczył o miejsce dla poglądów motywowanych religijnie w debacie publicznej. Przekonywał siłą argumentów i poczuciem humoru.

Ks. Richard John Neuhaus Ks. Richard John Neuhaus
Henryk Przondziono

Rok po śmierci ks. Richarda Johna Neuhausa jego wkład do chrześcijańskiej myśli na temat publicznej odpowiedzialności wierzących wydaje się większy i bardziej znaczący niż w ciągu całego jego życia. Ma to prawdopodobnie związek z tym, że w roku 2009 nasiliła się w Europie i Ameryce Północnej presja na chrześcijan, aby wycofali się z „publicznego placu” („the public square” – określenie ukute przez Neuhausa w 1984 r.). Chodzi o atak różnych form tego, co Jan Paweł II określał mianem kultury śmierci. Wielkość autorytetu ks. Neuhausa sprawiła, że stał się on punktem odniesienia dyskusji nad wolnym i moralnie prawym społeczeństwem. Wielu innych myślicieli wnosiło wiele w tę dyskusję, ale jego autorytet pozostaje wyjątkowy.

Lubił się spierać
Ten były luterański pastor i obrońca praw obywatelskich, który stał się księdzem katolickim i „neokonserwatystą”, opublikował kilkanaście książek, setki artykułów i całą masę komentarzy na temat zagadnień związanych z budowaniem „religijnie zorientowanej filozofii społecznej dla amerykańskiego eksperymentu uporządkowanej wolności” (jak sam Neuhaus opisywał swoje dzieło). W swoich publikacjach powracał raz po raz do dwóch podstawowych twierdzeń, które stanowią serce jego intelektualnej spuścizny.

Pierwsze z tych twierdzeń mówi, że osądy moralne ukształtowane przez przekonania religijne powinny mieć zagwarantowane miejsce w debacie publicznej nad podstawową etyczną kwestią demokratycznych społeczeństw: „Jak mamy żyć razem?”. Neuhaus bronił prawdziwego pluralizmu w życiu publicznym, polemizując z sekularystami, którzy twierdzą, że tylko oni są właściwymi stróżami demokracji. Wykazywał, że zakazywanie ludziom głęboko religijnym prezentowania swoich przekonań w dyskusji o tym „jak-mamy-żyć-razem” jest niesprawiedliwym aktem wykluczenia i w rzeczywistości działaniem głęboko niedemokratycznym.

Polemizował z funkcjonalistami, którzy uważają, że liczy się tylko przestrzeganie demokratycznych procedur. Neuhaus podkreślał, że tylko prawi ludzie mogą żyć w wolności w taki sposób, żeby wolność nie stała się ich najgorszym wrogiem. Spierał się również z relatywistami, którzy twierdzą, że istnieje „moja prawda” i „twoja prawda”, ale na pewno nic takiego, co można by nazwać po prostu „prawdą”. Neuhaus powtarzał, że bez stałych i transcendentnych moralnych punktów odniesienia społeczeństwu grozi to, co Jan Paweł II nazwał w encyklice Centesimus annus „zakamuflowanym totalitaryzmem”, a kard. Józef Ratzinger w 2005 roku „dyktaturą relatywizmu”.

Nie były to, rzecz jasna, oryginalne postulaty ks. Neuhausa. Inni zgłaszali je już przed nim oraz w ciągu jego życia. Jednak przez cztery dekady swojej publicznej aktywności Neuhaus był wybitną osobowością stojącą w miejscu, gdzie krzyżują się drogi chrześcijańskich przekonań i polityki w demokratycznym państwie. To skrzyżowanie bywa miejscem bardzo niespokojnym. Richard Neuhaus przekonywał o znaczeniu moralnych osądów motywowanych religijnie w demokratycznej polityce. Czynił to ze szczególną siłą, z ciętym poczuciem humoru, a nawet z niestrudzoną radością bojowania. Lubił formułować argumenty i lubił się spierać. Nieraz znajdował się po stronie, która przegrywała. Wtedy powtarzał: „musimy to odwrócić” i starał się to robić, czyli zwracać wszystkie sprawy ku prawdzie. Był pogodnym wojownikiem, który zszedł z pola intelektualnej i duchowej walki dopiero wtedy, kiedy zabił go nowotwór.

Śmiertelne zagrożenie demokracji
Drugi z podstawowych postulatów Neuhasua dotyczył ochrony życia. Głosił, że kulturowa i prawna ochrona prawa do życia – od poczęcia aż do naturalnej śmierci – jest wielką kwestią praw człowieka naszych czasów i zarazem problemem prawa cywilnego Ameryki XXI wieku. Miał za sobą lata walki o prawa obywatelskie dla swoich ubogich afroamerykańskich parafian z Brooklynu w czasach, gdy był pastorem luterańskim. Płynnie przeszedł do obrony pro-life pod koniec lat 60., czyli kilka lat przed haniebną decyzją Sądu Najwyższego USA z 1973 r., która zalegalizowała aborcję na żądanie (sprawa Roe v. Wade).

Dla Neuhausa rozstrzygnięcie w sprawie Roe v. Wade było sądową katastrofą nie mniej poważną niż ta z 1857 r., kiedy to Sąd Najwyższy uznał konstytucyjność instytucji niewolnictwa, orzekając, że Amerykanie pochodzenia afrykańskiego nie mają praw obywatelskich (sprawa niewolnika Dreda Scotta, który dochodził przed Sądem Najwyższym, że jest wolnym człowiekiem i przegrał – przyp. red.). Tak jak wyrok w sprawie Dreda Scotta, tak samo wyrok w sprawie Roe v. Wade skazywał całą grupę ludzi – w tym drugim przypadku nienarodzonych – na bycie poza wspólną społeczną troską i prawną ochroną. Neuhaus postrzegał to jako głęboką niesprawiedliwość i śmiertelne zagrożenia dla demokracji.

Podkreślając moralną ciągłość między obrony życia a ruchem obrony praw obywatelskich, Neuhaus zrobił więcej niż ktokolwiek inny dla stworzenia intelektualnej podbudowy dla najbardziej wytrwałego ruchu społecznego, działającego pod koniec XX i na początku XXI wieku w USA. Ruch pro-life przetrwał i rozwija się mimo tego, że przeciwko niemu zjednoczyły się zgodnie amerykańska wysoka kultura, amerykańskie uczelnie, mass media i, niestety, jedna z dwóch amerykańskich partii politycznych. Sprawa obrony życia, podkreślał Neuhaus, nie jest kwestią wyznaniową. Nie trzeba być ani katolikiem, ani chrześcijaninem, ani kimś uznającym autorytet Biblii, ani wierzącym w Boga czy bogów, żeby rozumieć, że każda ludzka istota od momentu poczęcia ma niezbywalne prawo do życia, które każde sprawiedliwe państwo musi respektować i chronić. Prawda o początku ludzkiego życia może być poznana przez rozum, niezależnie od objawienia. Demokracjom, które zaprzeczają tej podstawowej prawdzie, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Mogą się stać „państwami despotycznymi”, jak to określał Jan Paweł II.

Krewne dusze
Angażując się w obronę prawa do życia nienarodzonych, w dialog żydowsko-chrześcijański oraz w propagowanie chrześcijańskiej teorii demokracji Richard John Neuhaus stał się jednym z pierwszych ludzi, którzy w świecie angielskojęzycznym tłumaczyli nauczanie Jana Pawła II. Neuhausa oraz Jana Pawła II łączyło duchowe pokrewieństwo. Obaj kochali wolność, którą postrzegali jako szansę szlachetnego życia; obaj zaangażowani w obronę praw najsłabszych; obaj zakochani w darze kapłaństwa; pogodni wojownicy, których siła pochodziła z głębi wiary w Jezusa Chrystusa. W pierwszą rocznicę śmierci ks. Neuhausa, która przypada tuż po oficjalnym uznaniu przez Kościół heroiczności cnót Jana Pawła II, wyobrażam sobie ich obu wokół tonu łaski rozmawiających ze sobą. Dwóch ludzi sumienia, intelektu, wielkiego ludzkiego ciepła, którzy walczyli w dobrych zawodach, biegli w wyścigu i otrzymali koronę zwycięstwa obiecaną świętym.

Tłumaczenie: ks. Tomasz Jaklewicz
* Drugi tom jego biografii Jana Pawła II pt. „Koniec i początek” ukaże się jesienią 2010 roku.

Ks. Richard John Neuhaus (1936–2009)
Intelektualista, publicysta, działacz społeczny, ekumenista. Urodził się jako syn luterańskiego pastora. Sam został pastorem. Posługiwał na Brooklynie wśród ubogich Afroamerykanów i Latynosów. Z ambony bronił praw obywatelskich. Założył „First Things” – ekumeniczne pismo broniące religijnie zorientowanej filozofii społecznej. W 1990 r. wstąpił do Kościoła katolickiego. Rok później został księdzem katolickim. Był nieoficjalnym doradcą prezydenta George W. Busha w kwestiach bioetycznych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.