Kara śmierci - dlaczego nie?

Aleksander Bańka

Nie da się w sposób spójny, pozostając na gruncie nauczania Kościoła katolickiego, bronić prawa do życia nienarodzonych od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, czy też przeciwstawiać się eutanazji, a jednocześnie popierać ideę kary śmierci. Dlaczego?

Kara śmierci - dlaczego nie?

Ponieważ prawo do życia nie może być relatywizowane do skali popełnionych przez człowieka zbrodni (lub ich braku). Ono wynika z faktu, że osoba nie tylko w mniejszym lub większym stopniu realizuje określone wartości, ale że sama w sobie jest wartością.

Kara śmierci za najcięższe przestępstwa tylko pozornie wydaje się słusznym wymogiem sprawiedliwości. W rzeczywistości uderza ona w główne cele, które przyświecają samej idei kary wymierzanej przez społeczeństwo, takie jak naprawienie nieporządku wywołanego przez wykroczenie, a dla przestępcy – bodziec i pomoc do poprawy oraz wynagrodzenie za winy. Wskazuje na to Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae”, omawiając postulat jak najbardziej ograniczonego stosowania kary śmierci lub nawet całkowitego jej zniesienia. W konsekwencji Papież formułuje bardzo wyraźną zasadę: „Wymiar i jakość kary powinny być dokładnie rozważone i ocenione, i nie powinny sięgać do najwyższego wymiaru, czyli do odebrania życia przestępcy, poza przypadkami absolutnej konieczności, to znaczy gdy nie ma innych sposobów obrony społeczeństwa. Dzisiaj jednak, dzięki coraz lepszej organizacji instytucji penitencjarnych, takie przypadki są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale”(Evangelium vitae, 56). Co więcej, w czasie swego pontyfikatu papież Franciszek specjalnym reskryptem zradykalizował jeszcze tekst 2267 punktu Katechizmu Kościoła Katolickiego, traktującego o karze śmierci, który uzyskał odtąd następujące brzmienie: „Wymierzanie kary śmierci, dokonywane przez prawowitą władzę, po sprawiedliwym procesie, przez długi czas było uważane za adekwatną do ciężaru odpowiedź na niektóre przestępstwa i dopuszczalny, choć krańcowy, środek ochrony dobra wspólnego. Dziś coraz bardziej umacnia się świadomość, że osoba nie traci swej godności nawet po popełnieniu najcięższych przestępstw. Co więcej, rozpowszechniło się nowe rozumienie sensu sankcji karnych stosowanych przez państwo. Ponadto, zostały wprowadzone skuteczniejsze systemy ograniczania wolności, które gwarantują należytą obronę obywateli, a jednocześnie w sposób definitywny nie odbierają skazańcowi możliwości odkupienia win. Dlatego też Kościół w świetle Ewangelii naucza, że kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby, i z determinacją angażuje się na rzecz jej zniesienia na całym świecie” (źródło: www.vaticannews.pl).

Czy to radykalna zmiana w nauczaniu Kościoła? Niektórzy tak twierdzą. Jeśli jednak uważnie wczytać się nie tylko w tekst Katechizmu, ale także w nauczanie Jana Pawła II, widać wyraźnie, że tradycyjne stanowisko Kościoła dopuszczające wymierzanie kary śmierci w przypadkach najwyższej wagi zostało tam uzasadnione potrzebą unieszkodliwienia napastnika ze względu na konieczność ochrony wspólnego dobra społecznego (por. KKK 2266). Gdy więc warunek ochrony może być skutecznie spełniony bez odbierania przestępcy życia, naturalne jest, że do głosu dochodzi to, co Jan Paweł II – jeszcze w okresie przedpapieskim – rozpoznał jako centrum całej chrześcijańskiej antropologii: niezbywalne prawo człowieka do życia i jego nienaruszalna godność. Właśnie to prawo stanowi niejako główną oś argumentacji nie tylko za życiem przestępcy, ale także – bezbronnego nienarodzonego. Podobnie bowiem, jak nie można go odebrać człowiekowi, który – choć zachowuje się jak okrutna bestia – dalej pozostaje człowiekiem, tak również należy się ono bezdyskusyjnie temu, który jako maleńki człowiek nie rozwinął jeszcze w pełni całego swego osobowego potencjału albo jako leciwy, nie w pełni sprawny starzec wiele już z niego utracił. Oczywiście, bywają sytuacje graniczne, jak na przykład usprawiedliwione zabicie kogoś w obronie własnej, jednak w tym wypadku nie jest to działanie intencjonalnie skierowane przeciwko życiu, lecz za życiem – powodowane koniecznością jego ochrony. Prawo do obrony nie jest więc przeciwko godności osoby ludzkiej, lecz wynika właśnie z faktu, że konkretyzuje się ona najpierw w naszej indywidualnej samoświadomości – w poczuciu wartości naszego życia. O tej wartości nie możemy w sposób absolutny decydować, powinniśmy ją natomiast respektować w takich granicach, w jakich życie zostało nam dane. Problem w tym, że argumenty pojawiające się w dyskusjach nad karą śmierci zbudowane są często nie tyle na solidnym namyśle etycznym, ile na silnie emocjonalnie nacechowanych obrazach, w których zestawia się wyobrażenie bezwzględnego mordercy z postacią niewinnej ofiary. Trudno się dziwić, że sympatie kierują się w stronę tej drugiej, a ten pierwszy wywołuje odrazę, często połączoną również z pragnienie odwetu. Mam wrażenie, że to właśnie ono w sposób mniej lub bardziej uświadomiony bierze górę w argumentacji na rzecz kary śmierci.

Czy Franciszek zmienił nauczanie Jana Pawła II w kwestii kary śmierci? O tyle tak, o ile je zradykalizował; o tyle nie, o ile wydobył z niego to, co implicite było już w nim zawarte. Jan Paweł II był nieco bardziej zachowawczy, ponieważ mniej optymistycznie ocenił możliwość skutecznej ochrony społeczeństwa przed przestępcą. Po latach Franciszek uznał, że nie ma już tego problemu, dlatego ogłosił, że kara śmierci jest niedopuszczalna. Pamiętajmy jednak, że to Jan Paweł II był inicjatorem najpoważniejszych zmian w tradycyjnym podejściu Kościoła do kary śmierci. Czy miał do tego prawo? Oczywiście, ponieważ nauczanie Kościoła, które w pewnych aspektach pozostaje niezmienne, w innych może ulegać ewolucji i modyfikacji pod wpływem nowych ustaleń naukowych, rozpoznań teologicznych i filozoficznych czy też zmiany kontekstu społeczno-kulturowego. Wiele zależy też od rangi kościelnych dokumentów i wypowiedzi. Przykładowo, czy w 1740 roku papież Benedykt XIV w encyklice Ubi primum nie wyrażał radości z faktu potępienia zasady wolności sumienia – „ku większej chwale Bożej”? Czy w 1797 roku, w brewe Quod aliquantum papież Pius VI nie uznał, że wolność myśli i działania jest przeciwna Bogu, a myśl o wolności i równości – przeciwna zdrowym zmysłom? Czy Pius VII nie twierdził, że wolność wyznania i sumienia wprowadza nieład w obyczaje narodów? Dopiero Pius XI w 1937 roku, w Divini Redemptoris, używa po raz pierwszy pojęcia „prawa człowieka” w związku z wolnością wyznania, prawem rodzicielskim i prawem do życia. Takie przykłady można mnożyć. Nie w tym rzecz. Chodzi raczej o to, że w czasach w których tak bardzo osłabiane są pojęcia wartości życia i godności osoby ludzkiej, paradoksalnie argumentacja na rzecz kary śmierci właśnie te pojęcia jeszcze bardziej relatywizuje. Skoro więc, jako katolicy, tak bardzo lubimy powoływać się w Polsce na Jana Pawła II, może warto nieco bardziej przejąć się jego słowami: „Właśnie człowiek, człowiek żyjący, stanowi pierwszą i podstawową drogę Kościoła” (Evangelium vitae, 2).