Masih znaczy Mesjasz

Stanisław Guliński, arabista, znawca problemów Bliskiego Wschodu

|

GN 34/2009

publikacja 22.08.2009 12:26

Uchylenia prawa o bluźnierstwie i ukarania winnych spalenia ostatnio żywcem dziewięciorga wyznawców Chrystusa domagają się pakistańscy chrześcijanie. Ich apel popiera coraz więcej chrześcijan na świecie.

Masih znaczy Mesjasz 1 sierpnia br. w Lahore protestowali chrześcijanie przeciwko atakom muzułmańskich bojówek fot. pap/EPA/RAHAT DAR

Pakistan powstał w 1947 r. z podziału Indii brytyjskich jako państwo indyjskich muzułmanów. Po fiasku kompromisu z indyjskim ruchem narodowym, zdecydowano się na podział i wykrojenie terytorium, na którym muzułmanie stanowili absolutną większość. Takie państwo nie miało szans na ciągłość terytorialną. Dwa obszary Indii brytyjskich zamieszkiwane przez przytłaczającą większość muzułmańską (dolina Indusu oraz ujście Gangesu) znajdowały się na zachodnim i wschodnim skraju subkontynentu, oddzielone od siebie o 2 tys. kilometrów, zamieszkanych przede wszystkim przez wyznawców hinduizmu. Z czasem na terenach w delcie Gangesu, nazwanych Pakistanem Wschodnim, rozwinął się żywy bengalski ruch separatystyczny, ochoczo wspierany przez Indie. W 1971 r., po okrutnej wojnie, ta wschodnia część Pakistanu oderwała się na dobre, tworząc niepodległy Bangladesz.

Kraj Czystych
Mimo oczywistej identyfikacji religijnej Pakistanu, ojciec jego niepodległości – Muhammad Ali Dżinnah – był przekonany, iż tworzy państwo świeckich muzułmanów, w którym wszystkim obywatelom obiecywano swobodę praktykowania wyznania. Paradoksalnie niechętni kompromisom z hinduską większością subkontynentu islamscy radykałowie głosowali wtedy przeciw wydzieleniu Pakistanu. Jednak z biegiem lat państwo, którego nazwa oznacza „Kraj Czystych”, a nowo zbudowana stolica nosi imię „Miasta Islamu”, w coraz większym stopniu stawało się zakładnikiem swojej wyłącznie islamskiej tożsamości. Niebezpiecznie podzielonym etnicznie Pakistanem targają od chwili jego powstania kolejne drgawki separatyzmów (Pasztunów czy Beludżów), rywalizacja miejscowych i imigrantów (muhadżirów) z terenów przyznanych Indiom, wreszcie stary jak sam podział konflikt z New Delhi o Kaszmir i „znikająca” granica z Afganistanem.

W tej sytuacji niewydolne państwo rozpaczliwie szukało (i szuka) ratunku w dwóch przeciwstawnych kierunkach. Z jednej strony zabiega o pomoc w międzynarodowych sojuszach i protekcję amerykańskiej potęgi wobec arcyrywala – Indii – a niegdyś i Związku Sowieckiego. Z drugiej strony – na arenie wewnętrznej – władze w Islamabadzie szły na kolejne ustępstwa wobec islamistów, patrząc przez palce na pączkowanie szkół religijnych, gdzie z czasem wyrósł ruch talibów, będący tak bolesnym cierniem w boku amerykańskiego sojusznika. Proces ten rozpoczął prezydent Zulfikar Ali Bhutto, wprowadzając na początku lat 70. prohibicję na alkohol, a następnie przeprowadzając w parlamencie ogłoszenie wyznawców sekty Ahmadija odstępcami od islamu. Jednak przekroczeniem Rubikonu okazało się wprowadzenie przez gen. Zia-ul-Haqa, który przejął władzę w drodze zamachu stanu w 1977 r., brzemiennego w skutkach prawa zwalczającego bluźnierstwo, którego nikt potem nie miał odwagi odwołać. Skutki były i są tragiczne.

Śmierć za bluźnierstwo
7 grudnia 1990 r. nauczyciel Tahir Iqbal z Lahore, muzułmanin nawrócony na chrześcijaństwo, stanął przed sądem pod zarzutem zniesławienia proroka Mahometa i wpajania uczniom antyislamskich przekonań. Zanim adwokat zdążył podjąć się obrony Tahira, znaleziono go otrutego w więzieniu. 10 grudnia 1991 r. Gul Masih (Masih – czyli Mesjasz to częste nazwisko u pakistańskich chrześcijan) z Fajsalabadu został oskarżony o świętokradcze wypowiedzi na temat Proroka i jego żon. Skarżący go Sadżdżad Husajn toczył z nim zadawniony spór o naprawę wspólnie użytkowanego ulicznego ujęcia wody. Sąd w Sargodha skazał Masiha 2 listopada 1992 r. na śmierć. Kilka lat później został uniewinniony, ale zastraszany anonimowymi groźbami, wyemigrował do Niemiec.

W maju 1993 r. trzech chrześcijan: Salamat, Manzur i Rehmat – z rodziny o tym samym nazwisku Masih – zostało posądzonych o wypisywanie haseł obrażających Proroka na murze meczetu Ratta Dhotran. W trakcie śledztwa okazało się, iż wszyscy troje są niepiśmienni. 14 października 1996 r. Ajjub Masih, chrześcijanin, murarz, został oskarżony przez sąsiada o próbę nawracania na chrześcijaństwo i propozycję wspólnego czytania „Szatańskich wersetów” Salmana Rushdiego, uznanych przez muzułmanów za bluźniercze. Jego apelacja od wyroku śmierci została w 2002 roku oddalona przez Sąd Na jwyższy. 6 maja 1998 roku 66-letni katolicki biskup John Joseph zastrzelił się w budynku sądu w Sahiwal, by zwrócić uwagę na los Ajjuba Masiha. Jego samobójcza śmierć wywołała masowe protesty pakistańskich chrześcijan. Sąd w Lahore wstrzymał następnie egzekucję Ajjuba Masiha, który do dziś przebywa w więzieniu.Lista jest długa, a okoliczności i powtarzające się nazwisko Masih mogą wydawać się monotonne. Jednak za każdym z tych przypadków stoi tragedia w majestacie prawa. A gdzie nie starcza pretekstu do postawienia pod sąd, pojawia się ślepa nienawiść tłumu. Blisko stąd do wrażenia, iż chrześcijanie są w Pakistanie grupą specjalnie prześladowaną, na celowniku. Ostatnim ku temu bodźcem mogły być wypadki z 1 sierpnia br., kiedy w mieście Godżra w stanie Pendżab wściekły tłum spalił 50 chrześcijańskich domów. 7 osób zginęło, a 18 odniosło rany.

Na celowniku nie tylko chrześcijanie
Tak jednak nie jest, bo ofiarami padają nie tylko chrześcijanie… Na mocy prawa wprowadzonego przez gen. Zia-ul-Haqa w 1993 r. postawiono przed sądem Riaza Ahmada, jego syna i dwóch kuzynów z sekty Ahmadija. Tutaj także oskarżenie mówiło rutynowo o bluźnierczych opiniach na temat Proroka, gdy tymczasem faktyczną przyczyną była rywalizacja o stanowiska sołtysa ich wsi – Mianwall. W czerwcu 2002 r. zastrzelono w więzieniu w Lahore 55-letniego muzułmanina Muhammada Jusafa Alego. Uwięzionego pod wiadomym zarzutem zabił inny więzień, członek radykalnej grupy islamskiej Sipah-e-Sahaba. W sierpniu 2005 r. sędzia uznał szejka Junusa winnym bluźnierstwa, ponieważ opublikował on książkę potępiającą kamienowanie za cudzołóstwo, jako nieprzewidziane przez Koran. Za te przestępstwa, oprócz uiszczenia kary pieniężnej, szejk odsiaduje dożywotnie więzienie. Szaukat Qadir, dziennikarz i były wiceprzewodniczący Instytutu Badań nad Polityką w Islamabadzie, nie kryje zażenowania, wypowiadając się po tragedii w Godżra dla wielu pakistańskich mediów: „Jak długo będziemy milczeć w obliczu tej rzezi dokonywanej w imię obrony religii? Jestem pewien, iż wielu z nas odwiedza naszych chrześcijańskich braci i siostry, wyrażając im szczere współczucie. Jestem też pewien, iż tysiące z nas ze wstydem opuszcza głowy po każdym z tych incydentów. Być może nadszedł czas, by zrobić coś więcej. Nie pozwólmy złu zwyciężać tylko dlatego, że my nie robimy nic”.

Wróg wierzących w Chrystusa
Symbolem pakistańskiej rewolty talibów stał się w ostatnich latach Bejtullah Mahsud. Unikający jak ognia fotografowania, weteran antysowieckiego dżihadu w Afganistanie w latach 80. ub. wieku, był do niedawna najbliższym sojusznikiem innego wroga fotografii – afgańskiego mułły Omara. „Zasłynął” z niezliczonych zamachów na cele cywilne i wojskowe oraz prowadzenia niemal równorzędnej walki z armią nuklearnego mocarstwa, jakim jest Pakistan. Urodził się „kiedyś w latach 70.” w pasztuńskim regionie Bannu, który nawet za czasów brytyjskich cieszył się niemal zupełną niezależnością. Unikając do niedawna bezpośrednich ataków na cele zachodnie, Mahsud nie przyciągał zainteresowania obcych wywiadów. Z dala od swojego rodzimego regionu, w Waziristanie stworzył konkurencyjną wobec rządu w Islamabadzie strukturę władzy państwowo-religijnej. Zapewnia ona do dziś rodzaj strategicznego zaplecza dla talibów afgańskich walczących z siłami rządu w Kabulu i jego zachodnimi sojusznikami.

Pod koniec 2007 r. Mahsud stworzył organizację-parasol Tehrik-e-Taliban Pakistan koordynującą działania wielu dotąd rywalizujących grup uczniów radykalnych szkół i milicji plemiennych. Niezdolny do zduszenia rebelii rząd w Islamabadzie podjął w 2008 r. rokowania z Mahsudem, de facto uznając jego zwierzchność nad Waziristanem i wprowadzenie na tym terenie szariatu, jako jedynego obowiązującego systemu prawa. Dopiero próby rozszerzenia władzy na sąsiednie okręgi spowodowały kontrofensywę rządu, wspomaganą nalotami amerykańskich samolotów bezzałogowych i rakietami na terenach plemiennych. Także Indie osłabiły swój nacisk na rząd w Islamabadzie, związany z żądaniami ścigania winnych przeprowadzenia zamachów w Bombaju w listopadzie ubiegłego roku, dając armii pakistańskiej możliwość przegrupowania do walki z talibami. Bejtullah Mahsud był prawdopodobnym mocodawcą porywaczy polskiego geologa Piotra Stańczaka, zamordowanego ostatecznie 7 lutego 2009 r. „Był”, gdyż 4 dni po wypadkach w Godżra, odnalazł go w domu jego teścia amerykański pocisk, prawdopodobnie w chwili, gdy lekarz podpiął go do kroplówki. Mahsud od dłuższego czasu cierpiał na chorobę nerek.

Jak kropla w morzu
Od momentu powstania w 1947 r. liczni obserwatorzy wróżą Pakistanowi bliski rozpad, który jednak się nie ziszcza. Milcząca, daleka od ekstremizmów większość, znaczy tam bowiem więcej, niżby można sądzić z polujących na przemoc doniesień agencyjnych. Niemal 3 milionów chrześcijan dotykają blaski i cienie życia w 180-milionowym młodym kraju, wciąż walczącym o swoją tożsamość. Niewiele starszą metrykę ma pakistańskie chrześcijaństwo, bo choć korzenie wiary Chrystusowej na subkontynencie indyjskim sięgają tradycji misji św. Tomasza, to akurat w dolinie Indusu zwarte grupy jej wyznawców pojawiły się dopiero w okresie panowania brytyjskiego pod koniec XIX w.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.