Gwiazda abp. Romero

ks. Robert Nęcek, rzecznik prasowy archidiecezji krakowskiej, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie

|

GN 32/2009

publikacja 11.08.2009 08:36

Alvaro Rafael Saravia. To on zlecił zamordowanie abp. Oskara Romero. Salwadorczycy uważają, że ich arcybiskup zginął jako męczennik. Czy potwierdzi to proces beatyfikacyjny?

Czytając w 1985 r. przemówienia i homilie abp. Oskara Arnulfo Romero, „poznałem” go jako człowieka o wyjątkowo głębokiej wierze i wiedzy w zakresie nauki społecznej Kościoła. Po latach wyruszyłem na pielgrzymkę śladami zamordowanego prawie 30 lat temu arcybiskupa San Salvador. Miałem wrażenie, że nie ma w Salwadorze miasta, placu, na którym nie stoi jego pomnik lub popiersie.

Napięcie rośnie
Salwador lat 70. i 80. ub. wieku. W kraju zwalczają się dwa środowiska polityczne. Panuje atmosfera chaosu. Zasadniczo przyjaźnie nastawieni do innych Salwadorczycy wywodzą się od Majów. 85 proc. z nich to Indianie lub Metysi, 15 proc. stanowią potomkowie hiszpańskich kolonizatorów. Przed reformą rolną, która została przeprowadzona w 1980 r., 60 proc. ludności wiejskiej i 40 proc. mieszkańców miast nie potrafiło czytać i pisać. Jeden procent właścicieli ziemskich posiadał aż 40 proc. najlepszych gruntów, nadających się pod uprawy przynoszące największe zyski. Stało się tak, gdy potrzebujący pieniędzy rząd wyprzedawał grunty 14 bogatym rodom, a bezbronni campesinos zostali skazani na łaskę bogaczy. Od czasu do czasu komuniści wyprowadzali ich na ulice, gdzie dochodziło do krwawych starć z wojskiem. Obszarnicy, przekupni wojskowi i członkowie organizacji paramilitarnych zorganizowali wówczas siejącą grozę i strach prawicę, uciekającą się do terroru i gwałtu. Z biegiem czasu skrajna prawica i skrajna lewica w metodach walki niczym się nie różniły. W tych okolicznościach pojawienie się Kościoła jako istotnej siły społecznej wywołało konflikt kończący się niewyjaśnionymi mordami duchownych i świeckich.

Niespełnione oczekiwania
W takiej sytuacji społeczno-politycznej przyszło duszpasterzować abp. Romero. Początkowo uważano go za cichego zwolennika prawicy, potem za przyjaciela lewicy. Ani jedna, ani druga ocena nie była prawdziwa. Nominacja bp. Romero została przyjęta bardzo życzliwie. Jego wybór traktowano jako szansę na pokój, a on sam postrzegany był jako człowiek nieco oderwany od rzeczywistości. Rządzący ofiarowali mu nowego cadillaca i nową, wyłożoną marmurem rezydencję. Biskup jednak prezentów nie przyjął, a także odmówił udziału w zaprzysiężeniu na prezydenta nowego dyktatora, gen. Carlosa Romero. Krytykował nadużycia reżimu. Domagał się wszczęcia procesu po zamordowaniu swego przyjaciela, jezuity Rutilio Grande. Rząd jednak nie wszczął dochodzenia. Wówczas, w geście protestu, abp Romero zakazał księżom odprawiania Mszy w najbliższą niedzielę i wszystkich zaprosił na nabożeństwo do katedry w San Salvador, które odprawiał osobiście. W czasie Mszy wojsko zabiło kilkadziesiąt osób.

Arcybiskup Romero nie prowadził walki politycznej, jedynie bronił prześladowanych kapłanów i katechetów. Nie ukrywał, że w jego przekonaniu odpowiedzialność za te zbrodnie ponosi skrajna totalitarna prawica. Kiedy zwracał się do wiernych, podkreślał: „Często tworzymy raczej grupy polityczne niż wspólnoty chrześcijańskie”. Do kapłanów angażujących się w politykę wołał: „Nie musimy o nic żebrać u ziemskich polityków, bo mamy światło oświecające całą sferę życia politycznego. Nie angażujmy się po stronie żadnej partii politycznej!”.

Samotna walka abp. Romero
Przełomowa w życiu metropolity San Salvador stała się III Konferencja Generalna Episkopatu Ameryki Łacińskiej w Puebla, która jasno dała do zrozumienia, że zadaniem kapłana nie jest bezpośrednie zaangażowanie w politykę, ale działanie na rzecz integralnego rozwoju człowieka. Konferencja ta wskazała kierunek mocno podzielonemu w Salwadorze Kościołowi. Część biskupów uważała, że nie należy osłabiać pozycji rządu w walce z komunistycznymi bojówkami. Abp Romero twierdził jednak, że głównym zadaniem Kościoła jest ochrona ubogich i prześladowanych. Kiedy prezydent Carter obiecał wojskową pomoc dla rządu Salwadoru, abp Romero napisał do niego: „Jestem bardzo zaniepokojony wiadomością, że rząd Stanów Zjednoczonych rozpatruje sposoby udzielenia pomocy wojskowej Salwadorowi, uwzględniając wysłanie sprzętu wojskowego i doradców… Jeśli wiadomość ta jest prawdziwa, to Pański rząd nie przyczynia się do wprowadzenia większej sprawiedliwości i pokoju, lecz, przeciwnie, popiera niesprawiedliwość i represje wobec zorganizowanego ludu, który bardzo często walczy o respektowanie najbardziej elementarnych praw człowieka”. Prezydent USA apelu nie wysłuchał. Wielokrotnie metropolita San Salvador zwracał się do rządzących o promowanie sprawiedliwości. W homilii z 1 stycznia 1980 r. mówił: „Niech starczy wam odwagi, by nie ulec próbom zastraszenia i przekupstwa. Nie pozwólcie, by poróżniły was małostkowe interesy, lecz umacniajcie się w waszej jedności ze względu na prawdziwe dobro narodu. Macie obowiązek tak szybko, jak to tylko możliwe, uwolnić ten naród od tego, co Papież nazwał »barierami wyzysku«”. Do opozycji mówił: „Nie bądźcie fanatykami; nie wszyscy należą do organizacji, jak wy należycie, nie wszyscy myślą tak jak wy. Ten lub ów może wybrać konkretną opcję polityczną, ale poza tym są jeszcze inne, szersze, perspektywy”.

Odważny i roztropny
24 marca 1980 r., godz. 18.40. Abp Romero odprawia Mszę św. w kaplicy szpitalnej prowadzonej przez siostry Opatrzności Bożej. Pada strzał. Arcybiskup umiera na miejscu. Na pogrzeb swojego duszpasterza przybyło ponad 100 tys. Salwadorczyków, głównie bosych. Jan Paweł II wysłał swego delegata – metropolitę Meksyku, kard. Ernesto Corripio. George Weigel – powołując się na rozmowę z wyznaczonym do prowadzenia procesu beatyfikacyjnego bp. Paglią – twierdzi, że abp Romero zmarł jako męczennik. A Jan Paweł II powiedział, że nie był on biskupem lewicy, lecz Kościoła. Męczeństwo stało się odpowiedzią abp. Romero na pogańskie okrucieństwo. Pamięć o abp. Romero jest wciąż żywa wśród mieszkańców Salwadoru. Mówią o nim jako o mężu stanu, odważnym i roztropnym w walce o podstawowe prawa należne wszystkim ludziom. Jego zdjęcia i obrazy z jego wizerunkiem można zobaczyć niemal wszędzie, nawet na maskach autobusów i samochodów. Ludzie są przekonani, że jego śmierć nie poszła na marne, a społeczne nauczanie abp. Romero coraz częściej staje się przedmiotem wnikliwych analiz naukowych doktorantów z różnych stron świata. Kapłani w Salwadorze czekają na zakończenie procesu beatyfikacyjnego, do przyspieszenia którego z pewnością przyczyni się wyznanie członka grupy przygotowującej zabójstwo arcybiskupa – byłego kapitana lotnictwa Salwadoru Alvaro Rafaela Saravia, który odpowiada za wybranie i opłacenie zabójcy. Niedawno publicznie prosił on o wybaczenie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.