Misjonarz z Karaibów

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 30/2009

publikacja 25.07.2009 19:57

W walkach gangów w zeszłym roku zginęło 24 ludzi. Najmłodszy zabójca miał 10, a ofiara 14 lat. Zacząłem nawoływać na ulicach: dajcie szansę pokojowi. Pomogła mi modlitwa z "Gościa" - opowiada o. Latus z wyspy St. Kitts.

Misjonarz z Karaibów Werbista o. Bernard Latus od 20 lat pracuje jako misjonarz na wyspach karaibskich fot. Roman Koszowski

Malutkie państwo o nazwie „St. Kitts i Nevis” składa się z dwóch wysp leżących na Morzu Karaibskim. Powierzchnia: 261 km kw., ludność: 50 tys. Niepodległość uzyskało w 1983 r., wcześniej była to kolonia brytyjska. Wyspę St. Kitts odkrył sam Krzysztof Kolumb, jej pełna nazwa to St. Christopher. Niegdyś uprawiano tu trzcinę cukrową, do pracy na plantacjach sprowadzano niewolników z Afryki. Pewnie do dziś nie wiedziałbym nawet o istnieniu tego państwa, gdyby nie e-mail, który znalazłem niedawno w redakcyjnej skrzynce.

E-mail od misjonarza
Oto jego treść: „Jestem misjonarzem, werbistą. Pracuję jako proboszcz w Basseterre na wyspie St. Kitts (Karaiby). Podczas pobytu w domu przed świętami wielkanocnymi wpadł mi w ręce »Gość Niedzielny« z artykułem o gniewie z wielkopostnego cyklu »Zmartwienia Pana Boga«. Z ciekawością przeczytałem artykuł i wziąłem ze sobą dołączony do niego obrazek z modlitwą o pokój serca. Modlitwę przetłumaczyłem na angielski i używam jej podczas ulicznych modlitw o pokój na ulicach i w gettach, gdzie gangi sieją spustoszenie wśród młodzieży. Wydrukowałem kartki z tą modlitwą i rozdaję ją na niedzielnych spotkaniach z gangami, do których głoszę ewangelię pokoju. Lokalna prasa na St. Kitts zainteresowała się moją misją i wydrukowała artykuł, zamieszczając cały tekst modlitwy. Serdecznie dziękuję za inspirację i artykuł o gniewie, który pomógł mi w posłudze Ewangelii na Karaibach. O. Bernard Latus SVD”. Odszukałem na mapie St. Kitts, odnalazłem strony internetowe, które zachwalają plaże na tropikalnej wyspie. Aby poznać bliżej tę historię, nie musiałem udawać się w podróż na Karaiby. O. Bernarda znalazłem dwie godziny drogi od Katowic, w Ligocie Bialskiej, na Opolszczyźnie, gdzie przebywa na urlopie. Podróżując palcem po mapie Karaibów, wysłuchałem opowieści przypominającej historię opisaną w książce „Krzyż i sztylet” Davida Wilkersona.

Trumnę pomalowali na niebiesko
Na karaibskiej wyspie, gdzie duszpasterzuje o. Latus, problemem nie są piraci, lecz gangi. Młodociani przestępcy wywodzą się z biednych rodzin żyjących w slumsach. Odsetek ciąż nastolatek jest tu jeden z najwyższych na świecie. Dzieci wychowuje ulica. Żeby przetrwać, uczą się bić, kraść, włamywać, tworzy się przestępcze braterstwo. Narkotyki i broń są wszędzie. Spiralę przemocy napędza zemsta. Śmierć za śmierć. W zeszłym roku zastrzelono 24 osoby, w tym roku już kilkanaście. Dwa największe
zwalczające się gangi to bloods i crips, które czerpią swoje pierwowzory z czarnych przedmieść Los Angeles. Znakiem rozpoznawczym bloodsów jest kolor czerwony, cripsów niebieski. – Uczniowie ze szkoły parafialnej noszą niebieskie mundurki, więc postanowiłem szkołę pomalować na niebiesko, ale dzielnica opanowana jest przez bloods. Zlekceważyłem to. Kolor niebieski wywołał agresję bloodsów, dlatego z czystej złości włamują się, niszczą, wybijają nam szyby – opowiada ks. Bernard. – Trzy lata temu złapałem jednego z nich na gorącym uczynku, ranił mnie śrubokrętem w brzuch i w rękę. Zaszokowało mnie to, że to był dzieciak, mógł mieć 14 lat.

Pomyślałem wtedy, że trzeba coś zrobić. Rząd nazywa ich bestiami, ale przecież to są dzieci. W marcu tego roku zastrzelono 18-latka z mojej parafii. Mówili, że był wysoko w hierarchii cripsów. Dwa lata wcześniej był bierzmowany, więc zgodziłem się na pogrzeb w kościele. Okazało się, że trumnę pomalowano na niebiesko. Nakryłem ją białym płótnem. Przyszło wiele dzieci z ulicy, większość miała jakieś niebieskie emblematy. Wiedziałem, że wielu z nich już myśli o zemście. Mówiłem kazanie głównie do nich: o przebaczeniu, o zaniechaniu przemocy, powtarzałem za św. Pawłem: „Zło dobrem zwyciężaj”. Wspomniałem o bezradności policji i władz. Te dzieci trzeba ratować, a nie wsadzać do więzień lub skazywać na śmierć. Wyrok śmierci napędza tylko nienawiść. Ale u nas nawet katolicy są za karą śmierci, ja jestem przeciw. Te słowa wywołały pewne poruszenie. Ale na co dzień tych ludzi nie ma w kościele, zrozumiałem, że trzeba wyjść do nich, na ulice.

Daj szansę pokojowi
O. Bernard przez kilka niedziel z rzędu ustawiał w różnych punktach miasta głośniki i wzmacniacz. Z mikrofonem w ręku głosił orędzie pokoju do członków gangów. – To było po Wielkanocy. To mi się łączyło z liturgią Zmartwychwstania. Jezus mówił „Pokój wam” do ludzi, którzy stracili właśnie kogoś bliskiego. Wybierałem celowo miejsca, w których doszło do zabójstwa. Niektórzy obrzucali mnie słynnym angielskim przekleństwem na f…, ja im odpowiadałem: God bless you (Niech cię Bóg błogosławi).
– Co mówiłem? Nie wzywałem do przejścia na katolicyzm. Odwoływałem się do złotej zasady z Kazania na Górze: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Nie gromadziłem tłumów, ale wiem, że ludzie z gangów pochowani w różnych zaułkach mnie słyszeli. Mówiłem do nich: słyszeliście od dziecka: „jesteś złym chłopakiem, złą dziewczyną”, a Jezus żył wśród grzeszników i zapłacił za to wysoką cenę. On dawał grzesznikom nie jedną, ale drugą, trzecią, czwartą szansę. Możesz zmienić swoje życie. Nie musisz być tym, kim jesteś. Może ci się wydawać, że jak śpisz z pistoletem pod poduszką, to jesteś bezpieczny, ale to nieprawda. Jesteś mocny nie wtedy, kiedy pokazujesz broń, ale gdy potrafisz wyrzec się zemsty. Na koniec zachęcałem, żeby wzięli ze sobą tę modlitwę z „Gościa”: noś ją przy sobie, jak będziesz miał pokusę zemsty, przeczytaj tę modlitwę.

Nie bał się ojciec? – pytam.
– Nie bałem się, wierzyłem. W kościele w tym czasie trwała adoracja, parafianie modlili się za mnie.
Irwin straszny mówi: łau! Jakie były owoce tych akcji? – Wiem, że mnie słuchali. Myślę, że zyskałem szacunek, bo przyszedłem bez ochrony policji. Zresztą powiedziałem im: jak chcecie, to mnie zastrzelcie. Lokalne radio zaprosiło mnie na audycje. Apelowałem, żeby inne Kościoły chrześcijańskie też się włączyły. Konsul holenderski zaproponował pomoc w zorganizowaniu jakiejś akcji sportowej. Myślę o zorganizowaniu, po powrocie, szkoły zawodowej dla dzieci ze slumsów. Miejscowy tygodnik „Democrat” opisał akcję o. Bernarda. Autorka tekstu pisze: „Irwin nazywany »strasznym« trzyma w ręce różową karteczkę z modlitwą o pokój i, uderzając w nią palcem, mówi: »Nigdy nie czułem czegoś takiego, gdy przeczytałem tę modlitwę. Nie potrafię tego opowiedzieć. Rząd powinien rozdawać ją wszystkim. Ja podam ją moim kumplom. Jeżeli oni poczują to samo co ja po przeczytaniu, to wow«”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.