77 lat młodzieniaszka

Marcin Jakimowicz

|

GN 18/2009

publikacja 06.05.2009 08:28

Daniel Ange, najmłodszy 77-latek świata, napisał dłuuuugi list do młodych Polaków.

77 lat młodzieniaszka Możecie być zwycięzcami świata! Nic nie jest w stanie odebrać wam radości – przekonuje młodych nad Wisłą o. Daniel fot. STOCK/ XCHNG

Ile lat ma Daniel Ange? Zaraz, zaraz. Urodził się w 1932 roku, więc 77. Nie wygląda na swój wiek. Dyskretny uśmiech, wielkie, płonące, pełne blasku oczy. Wygląda na piętnaście lat młodziej – opowiadam młodym z założonej przez niego wspólnoty Dzieci Światłości. – Nie! On wygląda na piętnaście lat! – wybuchają śmiechem. Skoro wydawnictwo „Znak” przedstawia Kazimierza Kutza jako najmłodszego osiemdziesięciolatka w Polsce, to w jaki sposób opisać ojca Daniela, Bożego szaleńca? Zawsze otoczony wianuszkiem młodych. W czasie jego licznych wizyt nad Wisłą nie odstępowali go nawet na krok. Chyba że zamykał się na samotnej adoracji. Gdy słyszę, z jaką pasją opowiada (pewnie po raz tysięczny) o swoim doświadczeniu spotkania Żywego Boga, przypominają mi się słowa proroctwa Izajasza: „Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły”. Zresztą on sam w napisanym właśnie liście do młodych Polaków pisze: „Nie starzejcie się! Mamy tyle lat, ile nasza dusza, a więc bądźcie coraz młodsi”.

– Kiedy byłem mały, marzyłem o tym, by być dyrygentem, by rozprzestrzeniać radość przez muzykę – opowiada autor bestsellerów „Zraniony Pasterz”, „Twoje ciało stworzone do miłości”. – Gdy miałem 12 lat, Jezus przyszedł, by zawołać mnie po imieniu, i teraz jestem dyrygentem, ale na inny sposób: w Małej Szkole Ewangelizacji, gdzie młodzi z 50 krajów świata uczą się żyć razem w miłości. Są jak orkiestra, która gra jedną wielką symfonię. Przez 12 lat mieszkałem na malutkiej wyspie w Rwandzie, a gdy potem wróciłem do Europy, byłem wstrząśnięty.

Spotkałem tysiące ludzi, którzy nosili wirusa rozpaczy. I nie mogłem wytrzymać, gdy widziałem, że choć jeden człowiek mojego pokolenia popełniał samobójstwo! Nie mogłem już żyć w dotychczasowym szczęściu. Czułem, że jeżeli nie podzielę się tym światłem, utracę je! Jak mała świeca przykryta blaszanym pudłem. I zamieszkałem w małej pustelni wysoko w Alpach. Żyłem tam siedem lat. Gorąco modliłem się do Jezusa: Czego pragniesz ode mnie? Co mam uczynić dla tych młodych ludzi? Jak sprawić, by ten prąd miłości i światła popłynął dalej: do wszystkich dyskotek, sex shopów, gdzie miłość jest niszczona? I pewnego dnia usłyszałem wyraźnie, że krzyk młodych przeszywa serce Boga. Usłyszałem wielkie wołanie S.O.S! Zszedłem z gór. Wybiegłem do młodych. Wiem, że za ich ironią i agresją jest wielkie oczekiwanie, ubóstwo, słabość.

Europę zalewa tsunami!
Ojciec Daniel Ange w 1984 roku założył międzynarodową szkołę modlitwy i ewangelizacji Młodzi-Światło (Jeunesse-Lumiere). Od kilku lat jej filia działa również w Polsce. Dzieci Światłości modlą się w Łodzi. – Bóg ma serce matki ¬– przekonuje ich zakonnik. – A serce matki nigdy nie jest obojętne na cierpienie dziecka. Więcej: serce matki to jest nic, nic, nic w porównaniu z sercem Boga! Skoro matka jest poruszona, to o ileż bardziej Bóg! Miliony razy więcej! – Chcę przywrócić młodym zachwyt nad życiem – wyjaśnia. – Co proponuje im kultura? Namiastkę, erzac. W Kanadzie wybudowano szkolę położoną w lesie nad pięknym jeziorem. Ale tam nie ma okien – taki architektoniczny wymysł. I młodzi siedzą przez całe godziny przy sztucznym świetle. To obraz kultury Zachodu: jakiejś słabej namiastki szczęścia. A młodzi potrzebują prawdziwego światła. Dlatego do staruszka brata Rogera przyjeżdżały setki tysięcy, a do Jana Pawła miliony.

Daniel w jaskini lwów
Ojciec Daniel jest prorokiem. Dlatego wsadza kij w mrowisko. – Europa jest statkiem, który tonie – woła. – Zalewa ją tsunami pogaństwa. Za kilka lat będzie tu piekło. Odpowiedź chrześcijanina musi być dziś wyraźna: jest prawda, za którą warto oddać życie. Ci, którzy prześladują Kościół i próbują go zniszczyć, nie zdają sobie sprawy, że im bardziej go tłamszą i niszczą, tym mocniej wybucha on łaskami Ducha.
24 kwietnia niestrudzonemu ewangelizatorowi nadano na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim tytuł doktora honoris causa. Z tej okazji napisał do młodych Polaków dłuuuugi list. To antybiotyk dla tych, którzy już noszą w sobie wirusa rozpaczy. Zresztą przeczytajcie sami…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.