Chrzest Afryki

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

|

GN 13/2009

publikacja 30.03.2009 16:47

Ks. Giulio Albanese – kombonianin, znawca Afryki, założyciel misyjnej agencji MISNA, towarzyszył Janowi Pawłowi II w czasie podróży do Afryki, teraz był członkiem volo papale, czyli ekipy dziennikarzy, którzy przylecieli z Benedyktem XVI.

Chrzest Afryki Na stadionie Amadou Ahidjo, w stolicy Kamerunu Jaunde, Papież przed Mszą pozdrawiał zgromadzonych wiernych. Kameruńczycy podawali mu dzieci do całowania fot. AGENCJA GAZETA/AP/OSSERVATORE ROMANO

Chrztem Afryki okrzyknęły kameruńskie media papieską pielgrzymkę na Czarny Ląd. Sam Papież stwierdził, że Afryka przeżywa obecnie czas wielkiej nadziei, dlatego też odważnie musi walczyć o swą przyszłość, w której nie ma miejsca na głód, nędzę i jakąkolwiek przemoc. Jest za to miejsce dla Chrystusa. Choć światowe media w swych relacjach zredukowały wizytę do „walki z prezerwatywą” i „żółwia, którego otrzymał Papież”, sami Afrykanie mówią, że jest to początek nowej nadziei. Nadziei, którą teraz trzeba przekuć na konkretną rzeczywistość.

Czego potrzebuje Afryka?
Pierwsza pielgrzymka Benedykta XVI do Afryki od 17 do 23 marca miała dwa etapy. Papież odwiedził stolice Kamerunu i Angoli.Tym samym dzięki przesłaniu wypowiadanemu po angielsku, francusku i portugalsku podróż nabrała charakteru kontynentalnego, tym bardziej że Ojciec Święty przypomniał kilkakrotnie, że mówi do całej Afryki. By przesłanie stało się czytelniejsze, misjonarze tłumaczyli je wiernym na lokalne języki. W Jaunde bez wątpienia najważniejszym momentem była Msza św. na stołecznym stadionie, podczas której Papież ogłosił Instrumentum laboris, czyli dokument przygotowawczy na Synod Biskupów dla Afryki, który jesienią odbędzie się w Watykanie. Mocny akcent padł tu na misję ewangelizacji i jedności. Rozpatrywać ją należy w perspektywie trzech kluczowych słów dla synodu: pokoju, pojednania i sprawiedliwości. Zdaniem biskupa Jana Ozgi, ordynariusza diecezji Doumé-Abong’ Mbang, kontekst społeczno-kulturowy i ekonomiczny całej Afryki potrzebuje tych trzech rzeczy „jak głodny chleba”. Liturgia zgromadziła co najmniej 40 tys. wiernych. Atmosfera modlitewna udzieliła się także ludziom zebranym wokół stadionu. Msza trwała ponad dwie godziny, co nieco rozczarowało wiernych. W Afryce uroczysta liturgia trwa co najmniej 4 godziny, a co dopiero Msza św. z okazji wizyty „Szefa wszystkich szefów”, jak tu jest postrzegany Ojciec Święty. Afrykański koloryt liturgii nadały tradycyjne tańce i śpiewy. Zabrakło jednak barwnej procesji z darami. Kameruńczycy z nostalgią wspominali, jak Janowi Pawłowi II niesiono nie tylko stosy owoców, ale nawet kły słonia i prowadzono w darze żywą kozę.

Chrześcijanin nie może milczeć
Jeszcze zanim Benedykt XVI wylądował w Kamerunie, falę polemik i ostrych ataków wywołała konferencja prasowa na pokładzie samolotu. Zainteresowanie dziennikarzy wzbudziła m.in. kwestia epidemii AIDS i jej zapobiegania na kontynencie afrykańskim. Papież wskazał, że „Kościół bardzo wiele wysiłku poświęca walce z tą chorobą, która stała się tam prawdziwą tragedią. Wyraził przy tym przekonanie, że nie da się wygrać tej walki jedynie pieniędzmi i rozdawnictwem prezerwatyw, które tylko nasilają problemy. Jako skuteczny sposób na epidemię AIDS wskazał przestrzeganie właściwych zasad ludzkich i moralnych oraz troskę o zarażonych”. Od razu wytoczono działa przeciwko ciemnogrodowi promowanemu przez Kościół i relacje z pielgrzymki zdominowały prezerwatywy. „Chciałbym, aby ci krzykacze przyjechali do Afryki i przeszli ze mną po chatach z gliny, w których umierają ci, którzy »całą ufność złożyli w prezerwatywie«” – mówi ks. Krzysztof Pazio ze zgromadzenia księży marianów.

Misjonarz, od kilku lat pracujący na wschodzie Kamerunu, pochował już wiele ofiar tej pandemii. Wiele z nich umarło, ponieważ nie miało odpowiedniej pomocy i leków antyretrowirusowych. Dla przeciętnego człowieka są one za drogie i skazany jest na powolną agonię. Ks. Pazio wskazuje, że jeśli Kościół pozwoliłby na używanie prezerwatyw, skazałby Afrykę na wymarcie. „Ci ludzie potrzebują edukacji, potrzebują zasad, którymi się kierować, a nie zwolnienia im wszelkich hamulców”. To nie kończy się na prezerwatywie. Odpowiedzialności potrzeba w życiu rodzinnym i małżeńskim oraz społecznym i gospodarczym. Papież przypomniał, że chrześcijanin nie może milczeć wobec cierpienia i przemocy, ubóstwa i głodu, korupcji i nadużyć władzy.

Podjął też tak trudne tematy jak nowe formy niewolnictwa, dotykające najboleśniej kobiet i dzieci. „Ojciec potrafi oddać za butelkę piwa kilkunastoletnią córkę swemu koledze” – opowiada polski misjonarz. Wskazuje zarazem, że sytuacja kobiet, za którymi kilkakrotnie ujął się Benedykt XVI, wciąż jest dramatyczna. Poligamia jest rzeczywistością zakorzenioną na szeroką skalę, a miłość jest czymś trudnym do zrozumienia. Kobieta jest już szczęśliwa, jak cieszy się szacunkiem męża. „W praktyce oznacza to, że mężczyzna daje jej trochę pieniędzy, aby miała za co przygotować posiłek, i nie ma w tej samej wiosce innej kobiety” – mówi ks. Pazio. Zauważa, że choć poligamia jest powszechna, to dla kobiety wciąż dużym upokorzeniem jest fakt, że jej mąż żyje z innymi kobietami z tej samej wioski. Papież opowiedział się za przyznaniem kobietom pełnego prawa do czynnego udziału we wszystkich dziedzinach życia publicznego. Jednak uznanie ich roli w sferze publicznej nie powinno podważać niezastąpionej roli kobiet w rodzinie. Jednocześnie Benedykt XVI podkreślił odpowiedzialność za rodzinę ojców i małżonków. Otaczanie rodziny opieką należy – jak zauważył – do podstawowych zadań Kościoła.

Tragedia w Luandzie
Warto też spojrzeć na papieską pielgrzymkę przez pryzmat nieplanowanych wcześniej w programie spotkań: z zaangażowaną w walkę z AIDS Wspólnotą św. Idziego, spychanymi na margines społeczeństwa Pigmejami i młodzieżą pod „papieskim oknem” w Luandzie. Ukazują one trzy ważne sfery wrażliwości Kościoła: ludzi chorych, odrzuconych i stanowiących przyszłość kontynentu. Przyszłość, której istotnym warunkiem jest – jak przypomniał Papież zarówno w Kamerunie, jak i Angoli – przejrzyste świadectwo życia chrześcijańskiego kapłanów, zakonników i zakonnic. „Życie konsekrowane to radykalne naśladowanie Chrystusa. Jest zatem niezbędne, aby wasz styl życia jasno ukazywał, dzięki czemu żyjecie, i by wasza działalność nie zasłaniała waszej głębokiej tożsamości” – mówił Benedykt XVI. Afrykański Kościół, w przeważającej mierze młody w swym chrześcijańskim doświadczeniu, musi borykać się z wpływem tradycyjnych wierzeń oraz rodzimej kultury, która niejednokrotnie jest silniejsza od wierności Chrystusowi.

Cieniem na pielgrzymce położyła się tragedia w Luandzie, gdzie w drodze na spotkanie młodzieży zginęły, zatratowane, we wciąż nie do końca jasnych okolicznościach, dwie nastolatki, a kilka osób zostało rannych. Mimo że do tragedii doszło przed spotkaniem, władze nie raczyły poinformować o niej strony watykańskiej. Wiadomość na ten temat dotarła do Papieża dopiero kilka godzin po dramacie, tym większym, jak powiedział Benedykt XVI, że młodzi zginęli i zostali ranni, idąc na spotkanie z Papieżem. Całe to wydarzenie w swym dramacie ukazuje jednocześnie afrykańskie realia, gdzie władza za wszelką cenę stara się ukryć to, co niewygodne. Stąd milczenie władz o tragedii w Luandzie, ale i wcześniej w Jaunde usuwanie całych dzielnic ubogich domów, by nie burzyły wizerunku dostatniego i szczęśliwego miasta.

Benedykt XVI na Mszy św. w Luandzie spotkał się z milionem wiernych. Wielu to ludzie młodzi. Podobnie jak na spotkaniu młodzieży, Papież apelował, by nie bali się ryzykować swego życia dla Chrystusa, by wszystko postawili na jedną kartę. Ten zapał udzielił się również tym, którzy całe wydarzenie oglądali na ustawionych w wielu kościołach telewizorach. Zarówno w kameruńskim buszu, jak i w angolskim interiorze ludzie mają nadzieję, że papieskie słowa coś zmienią. Cecile z grupy Bożego Miłosierdzia w Atoku, dzieląc się przeżyciami z pielgrzymki z tymi, którzy nie mieli tego szczęścia, by pojechać na spotkanie z Papieżem, krótko stwierdziła: „Papież zostawił nam wiele ważnych słów, jednak od nas samych zależy, jaka będzie przyszłość. Jeśli nic nie zmienimy, nasze afrykańskie serca nadal pozostaną biedne, pełne strachu i załamane”. Koniec pielgrzymki oznacza dla Afryki nowy początek, czas wcielania w życie tego, co Chrystus przez te dni zasiał na Czarnym Lądzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.