Jest nadzieja dla Afryki

Beata Zajączkowska

|

GN 13/2009

publikacja 30.03.2009 17:03

Pierwszą pielgrzymkę papieża Benedykta XVI do Afryki komentuje ks. Giulio Albanese w rozmowie z Beatą Zajączkowską.

ks. Giulio Albanese ks. Giulio Albanese
fot. ARCHIWUM GN

Beata Zajączkowska: Jak odczytywać pielgrzymkę Benedykta XVI do Afryki?
Ks. Giulio Albanese: – Pierwsza afrykańska podróż Benedykta XVI miała wymiar teologiczno-duszpasterski. W Kamerunie Papież przekazał wytyczne przygotowujące Synod Biskupów dla Afryki, który jesienią odbędzie się w Watykanie. Kościoły afrykańskie pragną żyć misją ewangelizacyjną. Nie można wszystkiego sprowadzać tylko do tak lubianej przez świat Zachodu matematyki – ilości udzielonych chrztów, wybudowanych kaplic. Ważna jest jakość wiary. W codziennym życiu mamy wciąż pod górkę, na którą z mozołem się wspinamy. To jest kontynent, na którym wciąż króluje niesprawiedliwość, pogłębiająca się przepaść między bogatymi a nędzarzami oraz wiele zapomnianych wojen i konfliktów. Afrykańscy chrześcijanie wielokrotnie doświadczyli na własnej skórze, co to znaczy bezsilność. Do tej pory nie udało nam się odkryć, jak chrześcijaństwo wszczepić w kontynent afrykański, tak by było zaczynem, który go od środka przemienia.

Benedykt XVI przypominał, że chrześcijanie Afryki nie mogą milczeć wobec szerzących się niesprawiedliwości, nędzy i głodu. Czy to jest wezwanie do przebudzenia się z letargu i wzięcia bardziej własnej przyszłości w swoje ręce?
– Papież pokazał, że Afryka jest kontynentem nadziei, a nie tylko beznadziei, jak nam się wydaje. Przekonywał, że Kościół katolicki i chrześcijaństwo w swej pełni jest najlepszym i najpiękniejszym odzwierciedleniem wspólnoty w Afryce. Jeśli wspólnotą jest ten zbiór różnych ludzi, stowarzyszeń i organizacji, które dążą do dobra wspólnego i walczą z przejawami nadużywania władzy, to chrześcijanie spełniają w Afryce swe zadanie. Dobrym przykładem są tu angolscy katechiści, bez których oddanej służby Kościół nie przetrwałby prześladowań. I dziś chrześcijanie znajdują się między rządem a rebeliantami, między sprawującymi władzę a opozycją i są solą w oku dla wielu właśnie dlatego, że Kościół broni praw i godności ludzi.

Ale w mediach papieska pielgrzymka została sprowadzona do wojny Papieża z prezerwatywą.
– Bo lepiej mówić o prezerwatywie niż podjąć drażliwy temat finansowania leków, które pomagają utrzymać przy życiu ofiary AIDS. W Afryce mieszkają co najmniej 22 mln ludzi zarażonych HIV. Kto im pomaga? Nie ci, którzy w dniach papieskiej pielgrzymki rozdzierali szaty nad prezerwatywą.

Kluczem do odczytania pielgrzymki jest sianie nadziei i pokoju. Jest on potrzebny całej Afryce, ale Angoli, która wyszła z 40-letniej wojny, w sposób szczególny...
– W Angoli wciąż nie ma prawdziwego pokoju. W 2002 r. ustały tam walki, ale nie jest to równoznaczne z powrotem pokoju. Podobnie jest w Sierra Leone, Liberii, Ugandzie i regionie Północnego Kivu. O tym, że w Angoli wciąż umierają tysiące ludzi, nie mówi się. W czasie wojny zakopano 14 mln min przeciwpiechotnych. Kiedy skończyła się wojna, Angola liczyła niewiele ponad 10 mln mieszkańców, dzisiaj, 7 lat później, jest ich 14 mln. Statystycznie na jednego mieszkańca przypada jedna mina, na całe szczęście teren się rozminowuje. Wielu ludzi, którzy próbowali wrócić do swoich wiosek, z dala od stolicy, albo zginęło od wybuchu, albo zostało okaleczonych, albo zrezygnowało z powrotu. Poza tym w Angoli mamy do czynienia z niesprawiedliwym systemem ekonomiczno-gospodarczym. Pogłębia on przepaść między ubogimi a bogaczami. Kiedy mocniej pada, chaty biedaków z ich mieszkańcami spływają z deszczem, a na horyzoncie wznoszą się domy, jakie trudno spotkać nawet w najbogatszych krajach Europy. Mówi się, że gdy w telewizji pojawi się reklama jakiegoś najnowszego samochodu, to na drugi dzień jeździ on już ulicami Jaunde czy Luandy. W Angoli klasa bogata zrodziła się w czasach komunizmu, kierującego się ideologią marksistowsko-leninowską. Ci ludzie byli kierowani z Moskwy, a teraz w zręczny sposób zainicjowali owocną tylko dla siebie współpracę z Zachodem czy USA. Angola jest jednym z najbardziej dynamicznie rozwijających się krajów Afryki, tyle że z zysków korzysta tylko 5 proc. społeczeństwa.

Pielgrzymka była przygotowaniem jesiennego synodu dla Afryki. Co zmieniło się tu od pierwszego synodu dla Afryki?
– Od 2000 roku do dziś w Afryce znacznie zmniejszyła się liczba konfliktów. Być może jest prawdą, że Afryka jest zbyt nieśmiała, za bardzo poddana myśli teologicznej Zachodu. A Afryka ma bardzo dużo do zaoferowania, szczególnie jeżeli chodzi o ludzkie życie.

Był Ksiądz w tych dniach blisko Benedykta XVI. Jak Papież przeżywał tę podróż?
– Myślę, że Papież potrzebował tego spotkania z prostymi, radosnymi ludźmi. Mówił, że jest wzruszony i onieśmielony zgotowanym mu przyjęciem. Benedykt XVI był w Afryce do tej pory tylko raz, jako kardynał i teolog w 1987 r. Myślę, że Afryka podbiła jego serce. Został wbrew przewidywaniom i ograniczeniom służb bezpieczeństwa przyjęty z naprawdę otwartymi ramionami. Mógł doświadczyć tego, że jest tu kochany. Wśród witających go ludzi byli nie tylko katolicy, ale też protestanci, muzułmanie, wyznawcy religii tradycyjnych. A więc autorytet następcy św. Piotra jest na Czarnym Lądzie powszechnie uznawany.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.