Chrześcijański underground

Szymon Babuchowski

|

GN 04/2009

publikacja 22.01.2009 21:32

Biorąc do ręki „Drakkę”, myślałem, że będę mógł polecić nowe czasopismo dla młodzieży. W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu.

Chrześcijański underground

Są w Polsce pisma chrześcijańskie dla dorosłych i dzieci, dla gimnazjalistów jest „Mały Gość Niedzielny”, ale konia z rzędem temu, kto wskaże ciekawy magazyn adresowany do nieco starszej młodzieży. Dlatego z zaciekawieniem wziąłem do ręki zerowy numer pisma „Drakka”, które na pierwszy rzut oka zdaje się wypełniać tę lukę.

Całkiem fajne getto
Przedsięwzięciem kieruje ks. Przemysław „Kawa” Kawecki, salezjanin „po przejściach”, znany z niebanalnych pomysłów duszpasterskich. To on był pomysłodawcą projektu „Hip-hop Dekalog”, który teraz doczekał się kontynuacji w postaci płyty „8 błogosławieństw”, dołączonej do „Drakki” (pisaliśmy o niej w GN nr 51/2008). We wstępniaku do pierwszego numeru pisma „Kawa” pisze, że nie boi się zamknięcia w chrześcijańskim getcie: „Dlaczego za wszelką cenę mam mówić: to nie tak, jestem normalny, jestem taki jak wy? Skoro już muszę żyć za murem, to zrobię przynajmniej wszystko, aby czuć się tu dobrze, aby było tu jakoś wesoło i konkretnie. Może wtedy ktoś skusi się do przeskoczenia przez ten płot, żeby obczaić, dlaczego u tych katoli jest tak fajnie? Przyzwyczaiłem się być zawsze po złej stronie barykady. A z drugiej strony o Nim też zawsze mówili, że jest znakiem sprzeciwu, niezgody! Dlatego godzę się na życie w getcie, w chrześcijańskim undergroundzie, w katakumbach (jako chrześcijanie mamy spore doświadczenie w tym klimacie)”.

Być znakiem sprzeciwu, a jednocześnie zachować radość ze swojej tożsamości; pokazać światu, że ma się do zaproponowania prawdziwą alternatywę – to prawdziwe wyzwanie dla młodego chrześcijanina. Dlatego zarysowany na wstępie program pisma budzi sympatię. Podobnie jak okładkowa deklaracja, wyznaczająca główne obszary zainteresowań redaktorów: „Duch – Kultura – Muzyka”. Udowodnienie, że chrześcijaństwo ma coś ciekawego do zaproponowania w dziedzinie kultury, może być silnym magnesem przyciągającym młodych ludzi do Kościoła. Fani muzyki od razu zwrócą uwagę na rozbudowany dział recenzji płytowych. Coś, czego brakowało w pismach chrześcijańskich, odkąd „RUaH” przestał być magazynem papierowym. Sporo miejsca poświęca się też młodzieżowym subkulturom – na pierwszy front poszedł popularny ostatnio nurt zwany „emo”. Autor artykułu opisuje go z pewnym dystansem, ale też nie lekceważy, zauważając w nim po prostu wołanie młodego pokolenia o miłość.

Świat bez soli
Warto przeczytać rozmowę z Violą Brzezińską i bardzo ciekawy wywiad z wokalistą Armii Tomkiem Budzyńskim. „Chrześcijanin powinien jak najbardziej uczestniczyć w kulturze i polityce, bo jest ową niezbędną solą, bez której te dziedziny zaczynają się psuć. Kultura i polityka bez chrześcijaństwa śmierdzi rozkładem i trupem (vide sowiecki komunizm). Ale chrześcijanin musi się liczyć z tym, że żyje już w świecie, który jest jawnie antychrześcijański. I co do tego nie ma już żadnych złudzeń. Chrześcijaństwo to dziś jest prawdziwy underground i prawdziwa alternatywa” – mówi Budzyński.

Zgadzam się z tą opinią, dlatego tym trudniej mi zrozumieć, że „Drakka” opublikowała też wywiad z Nergalem, liderem metalowego zespołu Behemoth, jawnie odwołującego się do okultyzmu. Po co?! Rozumiem, że redaktorzy chcą dialogować ze światem „po drugiej stronie płotu”, bo i tam można znaleźć wartościowe zjawiska.

Ale niech to dialogowanie nie odbywa się kosztem narażania czytelników pisma na kontakt z antychrześcijańskimi treściami! Daleki jestem od przypisywania autorowi wywiadu złych intencji. Zapewne uznał, że inteligentny czytelnik sam wyrobi sobie opinię. Chcę mu jednak przypomnieć, że pismo zaadresowane jest do młodych, kształtujących dopiero swój światopogląd ludzi, którzy nie zawsze bywają wystarczająco krytyczni. Po co więc ta dawka trucizny dolana do wartościowych treści? Czym dziennikarz chce przyciągnąć wahających się? Podlizywaniem się temu światu? Jestem przekonany, że efekt będzie odwrotny do zamierzonego. Młody czytelnik pomyśli po prostu: może u tych „katoli” wcale nie jest tak fajnie, może zazdroszczą tym po drugiej stronie barykady? I przejdzie obojętny.

Biorąc do ręki „Drakkę”, myślałem, że będę mógł polecić nowe czasopismo dla młodzieży. Ale, choć podoba mi się większość materiałów w niej zawartych, nie mogę tego zrobić z czystym sumieniem. W tej beczce miodu jest bowiem łyżka dziegciu. Miejmy nadzieję, że następny numer zostanie zredagowany z większą odpowiedzialnością.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.