Ateiści z mojej winy

Jacek Dziedzina

|

GN 45/2008

publikacja 07.11.2008 11:57

Na ulice Londynu wyjedzie 30 autobusów z napisem: „Boga prawdopodobnie nie ma. Przestań się martwić i ciesz się życiem”. W ten sposób ateiści chcą zamanifestować swoją niewiarę. To także moja wina...

Ateiści z mojej winy Autobusy z ateistycznym przesłaniem wyruszą na ulice Londynu w styczniu fot. MARS/FLICKR/Dan Etherington

Pomysł popiera prof. Richard Dawkins, znany biolog i autor książki „Bóg urojony”, która stała się manifestem ateistów. Zadeklarował nawet, że wyłoży znaczną część pieniędzy na pokrycie kampanii w londyńskich autobusach. W ten sposób środowiska ateistyczne (m.in. Brytyjskie Towarzystwo Humanistyczne) chcą zademonstrować sprzeciw wobec „propagandy wierzących”, atakujących plakatami z hasłem „Jezus Cię zbawi” albo, jak twierdzą, grożącymi wiecznym potępieniem. Dawkins mówi otwarcie, że wiara jest wrogiem wolnego myślenia. I nadszedł czas, żeby wyzwolić się ze strachu, jaki niesie – jego zdaniem – uznanie istnienia Boga.

Ateizm za 5 funtów
Zaczęło się od Ariane Sherine, dziennikarki „The Guardian”. W jednym z artykułów opisała swoje wrażenia z londyńskiej ulicy: „Wczoraj szłam do pracy i widziałam dwa autobusy z umieszczonym na nich napisem: »Czy Syn Człowieczy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?« (Łk 18,8)”. Dziennikarka dojrzała jeszcze adres strony internetowej autorów kampanii. Jak pisze dalej, znalazła na niej odpowiedź dla tych, którzy odrzucają wiarę w Jezusa ukrzyżowanego: cytat z Ewangelii wg św. Mateusza o morzu ognia, „przygotowanym diabłu i jego aniołom”. Zdenerwowana najwyraźniej pani Sherine dowiedziała się, że za jedyne 23 400 funtów można oblepić autobusy jakimś hasłem na dwa tygodnie. „Jeśli ten tekst czyta 4680 ateistów, którzy złożą się po 5 funtów, to znaczy, że jesteśmy w stanie sfinansować bardzo potrzebny w Londynie ateistyczny autobus”, autorka kończy artykuł niedwuznaczną propozycją.

Pomysł ochoczo podchwyciło Brytyjskie Towarzystwo Humanistyczne, organizacja skupiająca ludzi nieprzyznających się do żadnej religii, chcących budować etykę opartą na światopoglądzie ateistycznym. Powstał specjalny portal internetowy, gdzie informowano na bieżąco o akcji, uruchomiono specjalne konto bankowe, na które można wysyłać pieniądze na potrzeby akcji. Uzbierano już… ponad 110 tys. funtów. Dzięki tej sumie, piszą organizatorzy, będzie można zorganizować kampanię także poza Londynem. Kilka tysięcy wyłożył wspomniany prof. Dawkins, dla którego walka z „religijnymi zabobonami” stała się ostatnio misją życia. Na portalu Atheist Bus Campaign jest lista darczyńców i ich komentarze. Wiele wpisów ma charakter świadectwa, na przykład: „Modliłem się za ateistyczny autobus”.

W co nie wierzy Dawkins?
Można różnie reagować na tę niespodziewaną akcję ateistów. Publicysta „The Independent”, Howard Jacobson, wyśmiewał się trochę z hasła „Boga prawdopodobnie nie ma”. „To tak, jakby powiedzieć: »Prawdopodobnie pójdę dziś spać w ubraniu« albo »Prawdopodobnie nie zaopiekuję się dzieckiem«. Na miłość Boską, powiedzcie, o co wam naprawdę chodzi! Jeśli jesteście pewni, że Bóg nie istnieje, to »prawdopodobność« nijak do tego nie pasuje”, pisze Jacobson. I dodaje: „Sam nie jestem wierzący. Ale to nie znaczy, że jestem lepiej wyposażony w prowadzenie innych do szczęścia i dobrego życia”. W ten sposób uderza w drugą część hasła: „Przestań się martwić i ciesz się życiem”. Intencja autorów kampanii jest oczywista: wiara i strach to jedno, a to paraliżuje naszą spontaniczność i radość życia. Skoro Boga nie ma – wszystkie więzy opadają.

Można nazwać to jawnym bluźnierstwem i wyrazem arogancji ludzi niewierzących. Pytanie jednak, jak zareagują na przykład muzułmanie, bo chyba także ich wiary dotyczy akcja. A konkretnie, jak zareagują środowiska fundamentalistów islamskich. Lepiej nie pytać… Można też zastanowić się, istnienie jakiego Boga Dawkins i spółka kwestionują. Jeśli Bóg, w którego nie wierzą, kojarzy im się ze strachem i zniewoleniem, to może nie ma powodów do oburzenia. My, chrześcijanie, też w takiego Boga nie wierzymy. Może Dawkins i przyjaciele tak naprawdę nie poznali Boga miłości, prawdy i piękna? Chrześcijanie wierzą przecież, że przez Chrystusa, którego boi się Dawkins, przyszło wyzwolenie, także dla Dawkinsa. Jeśli tylko zechce poznać bliżej to, co teraz odrzuca. Może nie chce poznać, i wtedy jest problem.

Wiara pod korcem
W takich sytuacjach wolę jednak przywołać słowa Henri de Lubaca, jednego z największych teologów XX wieku. W swoim dziele „Dramat humanizmu ateistycznego” pisze, niemal w formie modlitwy, między innymi tak: „Panie, jeśli świat jest zwodzony tyloma bałwochwalczymi kultami, jeśli przeżywa on dziś tak zmasowany powrót pogaństwa, to dlatego, że pozwoliliśmy, by zwietrzała sól Twojej nauki”. Łatwo jest ciągle wskazywać winnych na zewnątrz. Tymczasem de Lubac ciągle podkreślał, że ateizm, choć jest dramatem i kłamstwem, w jakie wplątuje się człowiek, musi być też okazją do rachunku sumienia dla wierzących. Może to moja płycizna i niekonsekwencja przeszkadzają łasce Boga dotrzeć do tych, którzy jeszcze nie dotknęli Życia? Francuski teolog (pod koniec życia także kardynał) przywołuje w „Dramacie” pretensje, jakie do chrześcijan miał Nietzsche, jeden z ojców współczesnego ateizmu. „Jego chłoszcząca wzgarda jest wymierzona w naszą mierność i hipokryzję (…) zawstydza on nasze »chrześcijaństwo aktualne«, czasem rzeczywiście »mdłe i mgliste«”, pisze de Lubac.

Nie chodzi tu o wynoszenie Nietzschego do roli autorytetu i godnego sędziego chrześcijan. Jego nienawiść do chrześcijaństwa nie dotyczyła tylko „mdłości” i nieautentyczności wielu ochrzczonych. Uderzał także w serce chrześcijaństwa, miłosierdzie i pokorę, to, co dla nas jest źródłem siły, dla niego było godne najwyższej pogardy. Nie rozumiał paradoksów Ewangelii. Ale jego zarzut braku wyrazistego świadectwa uczniów Chrystusa nie jest całkiem odległy od tego, co powiedział nam Sobór Watykański II w konstytucji „Gaudium et spes”. Kościół, podkreślając winę samych ateistów, „którzy dobrowolnie usiłują bronić Bogu dostępu do swego serca i unikać zagadnień religijnych”, mówi też o odpowiedzialności chrześcijan: „W takiej genezie ateizmu niemały udział mogą mieć wierzący, o ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawiania nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym, powiedzieć o nich trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują prawdziwe oblicze Boga i religii”. Odnajdujemy się w tym? Ateiści w Londynie zdecydowali się powiedzieć Bogu „nie”. Chyba jednak sami mają wątpliwości, skoro nie napisali „Boga na pewno nie ma”, tylko „Boga prawdopodobnie nie ma”. Może to podświadomy krzyk w ciemnościach, żeby ktoś w końcu wyciągnął lampę spod korca?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.