Nie do odparcia

Alina Świeży-Sobel

|

GN 43/2008

publikacja 27.10.2008 14:12

Kaplica św. Jana Sarkandra na wzgórzu Kaplicówka w Skoczowie. Przed obrazem Matki Bożej Królowej Różańca z Pompei – coraz ciaśniej: rozpoczyna się kolejne z zaplanowanych na 54 miesiące nabożeństw pompejańskich.

Nie do odparcia Obraz MB Pompejańskiej tuż po poświęceniu w czerwcu 2008 r. fot. Alina Świeży-Sobel

Wiele osób jest tutaj, bo zdążyło się już przekonać o sile nowenny pompejańskiej. Niektórzy podchodzą do mikrofonu i między kolejnymi częściami Różańca mówią o uratowanym zdrowiu, życiu, rozwiązanych problemach rodzinnych, uwolnieniach od uzależnień – o kłopotach, z których nie widzieli drogi wyjścia.

Niczego wam nie odmówię...
Zwykle nowenny odmawia się przez 9 dni. Ta wygląda inaczej: to potrójna nowenna błagalna, trwa więc 27 dni – połączona z potrójną nowenną dziękczynną, również 27-dniową. Łącznie 54 dni codziennie odmawia się trzy – można też cztery – części Różańca. W 1884 r. nieuleczalnie chora 21-letnia Fortunatyna w Pompei podczas widzenia Matki Bożej otrzymała pouczenie, by po każdej części Różańca powtarzać: „Królowo Różańca Świętego, módl się za nami”. Ona też jako pierwsza doświadczyła niezwykłej mocy tej modlitwy – i uzdrowienia. Potem cudów, które oficjalnie zatwierdził papież Leon XIII, było wiele, a nowennę pompejańską zaczęto nazywać nowenną nie do odparcia. – Maryja powiedziała Fortunatynie: Nie mogę ci niczego odmówić, kiedy wzywasz mnie tym najpiękniejszym imieniem – przypomina Lidia Greń-Wajdzik ze Skoczowa.

– Dlatego też tę nowennę zaleca do odmawiania w sprawach szczególnie trudnych – dodaje Tadeusz Kopeć z Cieszyna. Oboje od sześciu lat są animatorami nowenny: propagują ją wśród rodaków w kraju i za granicą. – I wciąż przekonujemy się o tym, jak jest skuteczna, otrzymujemy listy, maile – mówi Lidia. – Wczoraj dzwoniła ciężko chora Iza z Warszawy, która o nowennie dowiedziała się z naszej ulotki, którą ktoś przywiózł jej z Medjugorie. Zdecydowała się sięgnąć po nią już trzy dni później – na wieść, że małżeństwo jej syna się rozpada i szykuje się rozwód. – Byłam zrozpaczona, ale modliłam się – tylko tak mogłam pomóc – tłumaczyła Lidii. Kończyła, gdy syn zadzwonił z wiadomością, że... zostanie babcią. Iza modliła się o pojednanie w rodzinie, a otrzymała dużo więcej.

Nasze małe Pompeje
Zaczęli na Śląsku Cieszyńskim w 2002 r. w kilkanaście osób, po wspólnej wyprawie do sanktuarium w Pompei. Obok osobistych intencji szczególnie często nowenna była prośbą o życie dla dzieci nienarodzonych. Bardzo szybko krąg odmawiających nowennę zaczął się rozszerzać, zwłaszcza wśród osób związanych z Apostolstwem Dobrej Śmierci, do którego oboje należą, a Lidia jest diecezjalną zelatorką. Wspierali ich kapłani: dziekan skoczowski ks. prał. Alojzy Zuber i dyrektor krajowy ADŚ ks. Antoni Żebrowski MSF. W 2007 r. biskup bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy pobłogosławił ich staraniom o propagowanie nowenny. Do tej pory rozprowadzili wśród rodaków w kraju i za granicą ponad 80 tys. ulotek.

W 2008 r. otrzymali od bp. Rakoczego kopię cudownego obrazu z Pompejów. Od czerwca gromadzą się przed nim w kaplicy na skoczowskiej Kaplicówce. Tu, zawsze drugiego dnia miesiąca, odbywają się nabożeństwa pompejańskie. – Swoim listem apostolskim o Różańcu Świętym, podpisanym przed wizerunkiem MB Pompejańskiej, utwierdził nas Jan Paweł II. Przypominał, że nie ma takiego problemu: prywatnego, społecznego, narodowego, którego z pomocą Różańca się nie rozwiąże. Wskazał też, że Różaniec to dziś symbol odnowy Chrystusowego orędzia, dlatego jedną z intencji tej naszej wspólnej nowenny jest odnowienie chrześcijaństwa w Europie – mówi Tadeusz Kopeć. Na plakatach-zaproszeniach obok obrazu Królowej Różańca – zdjęcie Jana Pawła II na Kaplicówce w maju 1995 r. – Bo inspiracją było dla nas też wypowiedziane tutaj wołanie o ludzi sumienia – tłumaczy Lidia.

Ocalenie Mikołaja
– Dramat rozpoczął się nagle: w 26. tygodniu ciąży nieoczekiwanie nastąpił poród. Syn ważył 825 gramów i dostał zaledwie 1 punkt w skali Apgar – wspominali na Kaplicówce Joanna i Krzysztof Sembolowie z Dębowca. Maleństwo miało zapalenie płuc i ogólną infekcję. Konieczna była też szybka operacja serca. – Stan był krytyczny, a lekarze nie ukrywali, że utrzymanie przy życiu tak małego dziecka jest prawie niemożliwe. Mówili, że może gdzieś w Ameryce to się zdarza, ale nie u nas. Radzili, by przygotować się na najgorsze – mówi Joanna. Poprosiła księdza, by ochrzcił dziecko w szpitalu, bo każda godzina mogła być ostatnią. Mikołaj urodził się w sobotę, a ona w niedzielę rozpoczęła nowennę pompejańską o jego życie. Wraz z nią modliły się siostra, bratowa i szwagierka. Mijały kolejne dni i tygodnie niepewności. A gdy kończyły część błagalną nowenny, już po operacji serca, lekarz powiedział, że nastąpił przełom... – Zaczęła się poprawa, a po zakończeniu całej nowenny nasz maleńki syneczek wrócił do domu. Niedawno miał pierwsze urodziny. Dziś waży ponad 7 kilogramów, wspaniale się rozwija. Jest pogodnym i wesołym dzieckiem, a my wiemy, że to Pani Pompejańskiej zawdzięczamy uproszenie u Boga tego cudu – mówią rodzice Mikołaja.

Nie mów: to nie dla mnie!
– Sama kiedyś tak uważałam – przyznaje Lidia Wajdzik. – Wydawało mi się, że wśród tylu obowiązków, które już miałam, nie znajdę tyle czasu, by jeszcze codziennie odmówić cały Różaniec. I bywało trudno. Modliłam się wszędzie, gdzie mogłam. Pomocnych okazało się dziesięć solidnych korali, które można było przesuwać wierzchem dłoni, zajętych na przykład gotowaniem obiadu. Wspomina koleżankę, która wracając z pracy, wysiada kilka przystanków wcześniej, idzie piechotą i wtedy się modli. I zabieganą matkę – samotnie wychowującą troje dzieci i opiekującą się chorymi rodzicami – która jednak sięgnęła po nowennę, by pomóc dorastającej córce w opanowaniu depresji i myśli samobójczych. Gdy po 54 dniach usłyszała: Wiesz mamo, chcę żyć! – jej samej przybyło sił i nadziei. Na słowa sceptyków, że nowenna pompejańska to rodzaj chrześcijańskiego zabobonu, który rzekomo upatruje magicznej mocy w liczbie 54 dni, zwolennicy uśmiechają się tylko: przecież siła nie w cyfrach, a w zaufaniu wobec Boga. – Pan Bóg oczekuje od nas wytrwałości i pokazuje nam wiele dzięki tej modlitwie. Wyrywa nas z duchowego rozleniwienia i to, co wydawało się dramatem nie do rozwiązania, nagle umiemy zupełnie na nowo zobaczyć. To główny cud. Inny cud to ten, że nie mamy już problemu z czasem, którego niespodziewanie jest dosyć, by podejmować kolejne nowenny – mówią. Tak w Skoczowie pojawiło się… nowennowe pogotowie: ludzie wspierający tą modlitwą innych potrzebujących ratunku.

Świadectwa łask można kierować pod adresem: lidiawajdzik@wp.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.