Kadencyjność dobra na wszystko?

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 36/2008

publikacja 04.09.2008 15:32

Komentatorzy uznali, że mianowanie proboszczów na określony czas będzie rewolucyjną zmianą w polskim Kościele. Czy na pewno?

Kadencyjność dobra na wszystko? Zmiana parafii to dla księdza coś więcej niż zmiana urzędu fot. H. Przondziono

Kadencyjność proboszczów. Ten temat zdominował medialne relacje z ostatnich obrad biskupów diecezjalnych i Rady Stałej Konferencji Episkopatu na Jasnej Górze, choć w oficjalnym komunikacie ze spotkania nie ma o tym ani słowa. Sprawa więc dla samych biskupów była raczej marginalna. Relacje niektórych dziennikarzy sugerowały, że nadchodzi wielka rewolucja w polskim Kościele. Stanisław Bubin napisał w „Dzienniku Zachodnim” (w wydaniu internetowym): „To potrzebna i z dawna oczekiwana propozycja. Dotąd bowiem urząd proboszcza można było sprawować do osiągnięcia wieku emerytalnego, co czasami prowadziło do patologii: traktowania parafii jak własnego, dochodowego folwarku, rozpasania seksualnego, a najczęściej do tak zażyłych, familiarnych układów, że posługa człowiekowi odchodziła na dalszy plan”. Czytając taki tekst, można odnieść wrażenie, że wśród starszych proboszczów panuje patologia, której kres położy wreszcie kadencyjność. Owszem, tu i ówdzie zdarzają się sytuacje nadużyć czy konfliktów. Dlaczego jednak kadencyjność ma być cudownym lekiem przeciw patologii? A mało to patologii wśród kadencyjnych urzędników państwowych, od najniższych do najwyższych szczebli?

Biskup i tak decyduje
Proboszczowie są współpracownikami biskupa w jego misji. Zawsze sprawują swój urząd z nadania i pod zwierzchnictwem biskupa diecezjalnego. To biskup diecezjalny mianuje proboszcza i według obowiązującego prawa kanonicznego może go z tego stanowiska w każdej chwili usunąć, jeśli uzna, że jego posługiwanie „na skutek jakiejś przyczyny, nawet bez poważnej winy, staje się szkodliwe lub nieskuteczne” (kan.1740). Ponadto biskup ma prawo w każdej chwili przenieść proboszcza z parafii, którą owocnie kierował, do innej parafii, „jeśli wymaga tego dobro dusz albo potrzeba lub pożytek Kościoła” (kan. 1748). Sposób postępowania szczegółowo opisuje Kodeks Prawa Kanonicznego w swoich dwóch ostatnich rozdziałach (kan.1740–1752). Obowiązujące prawo daje więc biskupom skuteczne instrumenty reagowania na trudne sytuacje. Ewentualna kadencyjność niewiele tu wniesie. Do omawianej kwestii odnosi się wprost jeden kościelny przepis: „Proboszcz winien cieszyć się stałością i dlatego ma być mianowany na czas nieokreślony. Na czas określony biskup diecezjalny może mianować tylko wtedy, gdy zezwala na to dekret Konferencji Episkopatu” (kan. 522).

Wprowadzenie takiego właśnie dekretu rozważają biskupi. Temat ma być dyskutowany przez rady kapłańskie w poszczególnych diecezjach oraz na zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu. Ewentualny dekret w tej sprawie musi być jeszcze przesłany do zatwierdzenia Stolicy Apostolskiej. Sprawa nie jest więc wcale przesądzona. Tym bardziej że kadencyjność proboszczów była już dyskutowana podczas II Polskiego Synodu Plenarnego (1991–1999). Nie podjęto wtedy żadnej decyzji. Jeśli teraz zapadnie, to i tak każdy biskup diecezjalny będzie mógł zawsze sam decydować w swojej diecezji, czy mianuje danego proboszcza na czas określony, czy nieokreślony. Kadencyjność może dotyczyć tylko proboszczów mianowanych po uchwaleniu nowego prawa. Żeby przekonać się, jakie są jej praktyczne efekty, trzeba poczekać jeszcze dobrych kilka lat, kiedy zakończą się pierwsze kadencje.

Kocham moich parafian
Zarówno zasada stabilności na urzędzie zapisana w prawie kanonicznym, jak i ewentualna kadencyjność są tak samo uzasadniane: chodzi o dobro wiernych, o to, by praca duszpasterzy w parafiach była skuteczna i owocna. Tam, gdzie wierni mają dobrego pasterza, tam twierdzą, że powinien u nich zostać jak najdłużej. Tam, gdzie jest źle, kadencyjność jawi się jako nadzieja na zmianę. Głosy samych kapłanów są w tej kwestii podzielone. „Mam pod tym względem mieszane uczucia – przyznaje ks. prałat Jan Dziasek z Krakowa, Proboszcz Roku 2007. – Poznanie ludzi, nawiązywanie kontaktów, powstawanie więzi w dużych parafiach zajmuje dużo czasu. Ja siedzę na jednej parafii od 37 lat i nie dłuży mi się. I chyba nie znudziłem się parafianom. Cenię ich, bardzo kocham i nie wyobrażam sobie, że miałbym pójść gdzie indziej”. Księża mający przeciwne zdanie, podkreślają, że przejście do innej placówki będzie chroniło proboszcza przed rutyną i mobilizowało do działania.

Rzecznik prasowy episkopatu ks. dr Józef Kloch powiedział m.in., że biskupi omawiali tę kwestię, opierając się m.in. na konkretnych przykładach proboszczów, których odwołania nie chcieli zżyci z nimi od lat parafianie. Mam nadzieję, że przykłady takich proboszczów są liczne i cieszą, a nie niepokoją biskupów. Ideałem kościelnej wspólnoty nie jest przecież wojskowa dyscyplina, ideałem proboszcza nie jest „twardziel”, który bez mrugnięcia okiem zmienia parafie na rozkaz biskupa. W Kościele chodzi ostatecznie o miłość – ona jest najwyższym prawem chrześcijańskiego życia. W jej świetle trzeba patrzeć i oceniać wszystkie sytuacje. Proboszcz nie jest religijnym urzędnikiem, ale pasterzem, który chce być wśród swoich parafian jako przewodnik, brat, ojciec. „Bardzo ich kocham” – powiedział o swoich parafianach ks. Dziasek. Chyba tak to być powinno. Tym bardziej że kapłan żyjąc w celibacie, odnajduje w parafii swoją rodzinę. To powinien być jego dom. Nie ma innego. Oczywiście każdy ksiądz ślubował posłuszeństwo biskupowi i rozumie, że przychodzi czas rozstania. Fakt, że to rozstanie bywa bolesne, świadczy o czymś bardzo pięknym i ludzkim, i bynajmniej nie jest jednoznaczny z kontestacją decyzji przełożonego. Zasada kadencyjności proboszcza stwarza wrażenie większej urzędowości. „Będę z wami pięć czy sześć lat, a potem zobaczymy”.

Rewolucji nie będzie
W komentarzach pojawiały się też opinie, że kadencyjność rozwiąże problem długiego oczekiwania na bycie proboszczem. W niektórych diecezjach zostaje się nim dopiero po 20 latach kapłaństwa. Nie bardzo wiem, w jaki sposób. Kadencyjność oznacza tylko tyle, że proboszcz kończy posługę w jednej parafii i przechodzi do innej. Koniec kadencji nie oznacza, że ktoś przestaje być proboszczem. Choć być może biskupom łatwiej będzie podjąć decyzję o przydzieleniu proboszczowi innej funkcji w sytuacji, gdy ksiądz nie sprawdza się jako pasterz parafii. Oczywiście warto i trzeba dyskutować, jak polepszyć stan polskiego duszpasterstwa. I może lepiej byłoby w tę właśnie stronę skierować rozmowę. Niewątpliwie mądra polityka personalna w Kościele jest potrzebna. Ewentualna kadencyjność proboszczów wcale nie przyniesie jakiejś automatycznej zmiany i jest tematem drugo- lub trzeciorzędnym. Wszystko zależy od dobrych decyzji, które podejmują przełożeni w Kościele.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.