Błysk w oku

Marcin Jakimowicz

|

GN 29/2008

publikacja 30.07.2008 08:23

Nie mogą kupować jedzenia, a nigdy nie czuli się głodni. Jeszcze niedawno dla narkotyków zrobiliby wszystko, dziś odmawiają 3 Różańce dziennie. Co ich zmieniło?

Błysk w oku fot. ROMEK KOSZOWSKI

Po czym poznać narkomana? Po oczach. Ma rozszerzone źrenice. I choć niektórzy kombinowali, jak mogli, by udowodnić wszystkim wokół, że są czyści, prawda wychodziła zawsze na jaw. Żyli w nieustannym napięciu. Będzie towar? Czy starczy na jutro? A jeśli wpadnę? Jak długo to jeszcze potrwa? Po czym poznać chłopaków z Cenacolo? Po błysku w oku. Byłem już kilka razy w domach wspólnot i zawsze to przykuwało moją uwagę. Może dlatego, że nieczęsto spotykam szczęśliwych ludzi? Chłopakom ze wspólnot śmieją się oczy. Ich zapierające dech w piersiach świadectwa wciąż mnie zawstydzają. Gdzie podziała się moja wiara?

Ani grosza na żarcie
Jedną z podstawowych zasad wspólnoty jest to, że nie można kupować jedzenia. Można jeść tylko to, co przyniosą w darze inni, co „spadnie z nieba”, będzie darem Opatrzności. – Czy byliście kiedyś głodni? – pytam chłopaków w Krzyżowicach koło Żor. – Nie! – wybuchają śmiechem. Założycielka wspólnot, włoska mniszka Elwira, wiedziała, jak ich podejść. Żyli ostro, więc muszą do-świadczyć chrześcijaństwa w całej jego radykalności. Zaufać do końca. Bez żadnej taryfy ulgowej. – Nic dziwnego, że Elwira nazwała naszą wspólnotę Cenacolo – Wieczernik. My tu żyjemy jak pierwsi apostołowie – opowiada Sebastian z Lubuskiego. – Prosimy i otrzymujemy.

Gdy bardzo nam czegoś brakuje, to urządzamy dodatkową nowennę – dodaje Adrian spod Ełku. – Wstajemy wtedy przez 8 dni o 2 w nocy i odmawiamy tajemnice światła. A potem do łóżek. Za trzy godziny pobudka. Dobra metoda? Chłopcy z Krzyżowic otrzymali w ten sposób wszystko. Dom, krowy, samochód. Mieszkańcy wsi polubili ich. Choć na początku bywało różnie. Na drodze dojazdowej do domu lądowały „przypadkiem” żelazne klamry naszpikowane gwoździami. Wchodziły w opony jak w masło. – Słuchajcie, jak ten ktoś musi was kochać – śmiała się siostra Elwira – skoro tyle serca i pracy wkłada w przygotowanie takich pułapek! To już przeszłość. Dziś między zielonymi polami Krzyżowic raźno maszeruje zwarta grupka chłopaków. Głośno odmawiają po włosku Różaniec. Nikogo nie dziwi już ta ekipa.

Kto zamawiał kota?
– Gdy dokładnie 25 lat temu ruszały pierwsze domy wspólnoty, nie mieliśmy dosłownie nic – opowiada Slaven, Chorwat. – Siostra Elwira wybrała się do centrum włoskiego Saluzzo. Stanęła przed witryną sklepu z narzędziami i pomyślała: Jaka szkoda, że nie mogę ich kupić. I wtedy podszedł do niej nieznajomy mężczyzna: – Na co siostra tak patrzy? – Na narzędzia – westchnęła. A on wszedł do sklepu i wyszedł z dwiema łopatami. W tym momencie Elwira odkryła, że otworzy dom na zasadzie totalnego zaufania Opatrzności. Niewiarygodne? Pamiętam historię z domu Cenacolo w Medjugorie. Prośby spisywano w formie listów i wkładano za obraz św. Józefa.

Gdy kiedyś zabrakło mleka, odpowiednia kartka powędrowała za wizerunek. Niebawem do drzwi wspólnoty zapukał jakiś mężczyzna. Przyniósł… kota. Nie potrzebujecie czegoś? – spytał. Mleka? Zaraz wracam! Zostawił miauczące stworzenie i odjechał. Wrócił z mlekiem. W Cenacolo rozpoczęło się dziękczynienie. Za mleko i… kota.


Ktoś z ciekawości zajrzał za obraz Józefa. Okazało się, że osoba spisująca prośbę dorysowała na karteczce kota, który chłeptał z miseczki mleczko. Józef wysłuchał modlitwy. Bardzo, bardzo dosłownie. Dom zatrząsł się od śmiechu. Na rozgrzanym słońcem murku w Krzyżowicach wylegują się trzy małe kotki. Ale chyba nie zamawiane „odgórnie”.

Możecie mnie zdeptać!
Każdy element życia wspólnotowego siostra Elwira odkrywała na modlitwie – opowiada Slaven. – Na początku było we wspólnocie wino. Ale kiedyś, gdy zakonnice musiały wyjechać, chłopcy włamali się do piwniczki i spili się. Elwira wraca, a w drzwiach stoją nieprzytomni chłopcy. – Wyjeżdżamy! Oddawaj nasze dokumenty… – mówią ostro. A ona zawołała: – Wszyscy spać! Stanęła w drzwiach: – Jeśli chcecie wyjść, to tylko przeze mnie. Możecie mnie zdeptać. Chłopcy pospuszczali głowy, a jeden z nich zaczął nawet płakać. Potulnie poszli spać. Rano byli już innymi ludźmi. Przeprosili. Wtedy Elwira zrozumiała, że we wspólnocie nie może być alkoholu. Podobna historia związana jest z papierosami… Co w Cenacolo zadziwia mnie najbardziej? Mówienie prawdy w cztery oczy. W jadalni wisi lista obowiązków. Są też i takie: Jeden z chłopaków po śniadaniu ma głośno powiedzieć, co go wczoraj zdenerwowało. Wstaje i mówi: Zwróciłeś mi uwagę, wkurzyłem się i patrzyłem na ciebie negatywnie. Przepraszam. Inny chłopak wstaje, by przeprosić, że złamał… grabie. Niby nic wielkiego, a jednak sporo kosztuje. Kolejna lekcja pokory. Ostro. A przecież ci faceci jeszcze niedawno kłamali od rana do wieczora. To normalne – opowiada Sebastian. – Narkoman budzi się z kłamstwem na ustach. A w Cenacolo? Tu podstawą jest mówienie prawdy w cztery oczy.

Na początku drogi nowemu mieszkańcowi towarzyszy „anioł stróż”, jeden ze starszych chłopaków. Jest z nim na okrągło. Pokornie znosi jego marudzenie i wybuchy agresji. – Nie chcesz jeść? Musi zjeść za ciebie. Nie chcesz pracować? Za ciebie schyla się po łopatę. Takie świadectwo musi promieniować. Potrze-ba tylko czasu. Na początku nie trzeba od razu wierzyć. Trzeba się modlić. A wiara przyjdzie z czasem – opowiada siostra Elwira. – Wie, co mówi – uśmiecha się Igor. Pierwszą świadomą modlitwę zmówił na białostockim „dołku”. Wpadł z narkotykami. W celi modlił się gorliwie. – Nie pamiętałem nawet dobrze słów modlitwy (a byłem kiedyś przecież ministrantem!), ale wołałem szczerze do nieba. Czułem, że coś we mnie pęka. Wiedziałem, że nie dam już sobie rady. I Bóg usłyszał ten krzyk. Jestem w Cenacolo od kilkunastu miesięcy.

Małe i śmieszne
Wchodzimy do obory. Dean z chorwackiej Rijeki sprząta zagrodę cielaczka. – Siostra Elwira nie przypuszczała, że otworzy tyle domów. Myślała, że wszystko skończy się w Saluzzo. Ale Pan Bóg zrobił jej kawał – śmieją się chłopcy. Dziś w 60 domach wspólnoty na całym świecie modli się około 1400 osób. Dotychczas udało się wyleczyć z nałogu ok. 400 osób. Statystyki są nieprawdopodobne. Z narkomanii wychodzi ponad 80 proc. młodych! Tej liczby zazdroszczą wspólnocie świeckie ośrodki. Efekt osiągnięto bez żadnych tabletek, zastrzyków, psychoterapeutów, reklamy. Jedyne środki? Rozmowa, praca, 24 godziny z braćmi i sączące się zza drzwi kaplicy słowa: Ave Maria, piena di grazia… Śmieszne, małe i głupie? Może i tak, ale jak skuteczne!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.