Niezapomniani

Andrzej Grajewski

|

GN 23/2008

publikacja 12.06.2008 14:06

Ginęli często śmiercią okrutną, w płomieniach, od kuli, siekiery, noża. Nie było chyba takiego rodzaju tortur, których nie doświadczyliby polscy księża z metropolii lwowskiej, pomordowani w latach 1939–1945.

Niezapomniani Krzyż na grobie ks. Józefa Szostaka i br. Mojsiejonka w Hołbach Małych. Obaj zostali zamordowani przez Ukraińców 5.04.1943 r. Miejsce niedawno upamiętnił dr Leon Popek z Lublina fot. Leon Popek

Pamięć o nich ocala książka, która jest zbiorowym pomnikiem dla tych, którzy często nawet mogił nie mają. „Słownik biograficzny duchowieństwa metropolii lwowskiej obrządku łacińskiego ofiar II wojny światowej”, pod redakcją ks. prof. Józefa Krętosza i prof. Marii Pawłowiczowej, zapisuje kolejną kartę w martyrologium polskiego duchowieństwa w okresie II wojny światowej.

255 dramatów
„Słownik” dokumentuje losy 255 kapłanów diecezjalnych, zakonników oraz kapelanów wojskowych, którzy stracili życie na terenie diecezji: lwowskiej, łuckiej i przemyskiej, wchodzących w skład metropolii lwowskiej. Wśród nich było 167 księży diecezjalnych, 59 zakonników oraz 29 kapelanów wojskowych. Jak napisał w liście do autorów książki karmelita o. prof. Józef Wanat: „Ponieśli oni męczeńską śmierć za to, że byli Polakami i spełniali swoje obowiązki duszpasterskie”. Przez wiele lat w ogóle nie badano historii męczeństwa najbardziej tragicznie doświadczonego pokolenia kapłanów w dziejach polskiego Kościoła. Dopiero w drugiej połowie lat 70. ub. wieku wydane zostało „Martyrologium polskiego duchowieństwa” Jacewicza i Wosia, które obejmowało jedynie ofiary Kościoła pod okupacją niemiecką. W 1983 r. ukazała się książka bp. W. Urbana na temat zbrodni popełnionych na polskich księżach przez nacjonalistów ukraińskich. Dopiero po 1989 r. i likwidacji cenzury badaniami zaczęto obejmować także trzecią kategorię ofiar – zamordowanych przez Sowietów. „Słownik” jest więc podsumowaniem pracy wielu badaczy, a także wynikiem najnowszych kwerend archiwalnych, które umożliwiły pełne przedstawienie losów tych 255 kapłanów. Najwięcej spośród nich – 56, czyli 33 proc. – zamordowali Ukraińcy, kolejnych 53 duchownych, czyli ponad 31 proc., zginęło z rąk Niemców, a 38 zamordowali Sowieci (ponad 22 proc). 14 kapłanów zginęło w czasie działań frontowych, a 6 w nieznanych okolicznościach.

Książka powstała dzięki pasji kilku osób, a przede wszystkim prof. Marii Pawłowiczowej, urodzonej na Kresach, a później związanej z Katowicami. W pracy nad słownikiem pomagała jej córka Weronika. Pani profesor poprosiła 23 historyków Kościoła i archiwistów z całej Polski do pomocy w stworzeniu tego dzieła. To pewien charakterystyczny szczegół, że większości badań nad dziejami Kresów Wschodnich nie prowadziły państwowe instytucje naukowe bądź uczelnie, ale były one dziełem pasjonatów, ludzi związanych z tamtymi stronami bądź zafascynowanych ich dziejami. „Słownik” jest wydany niezwykle starannie, z indeksami, opisem bazy bibliograficznej i archiwalnej. Dla upowszechnienia wiedzy o tamtych wydarzeniach jest to pozycja wyjątkowo cenna. Warto także wspomnieć, że dobrym duchem tego przedsięwzięcia naukowo-wydawniczego był bp Jan Kopiec z Opola, historyk i badacz nowożytnych dziejów Kościoła.

Trzech wrogów, trzy śmierci
Biogramy ukazują drogę życiową księży, ich pracę na kolejnych parafiach, zaangażowanie społeczne bądź naukowe, wreszcie analizują, czasem różne, przekazy dotyczące okoliczności ich śmierci. Forma tych biogramów jest zróżnicowana. Obok krótkich, zaledwie kilkuzdaniowych notatek, gdyż więcej dokumentów się nie zachowało, mamy w „Słowniku” obszerne szkice, cytujące dokumenty, relacje, a zwłaszcza wstrząsające nieraz listy, komentujące na gorąco tamten tragiczny czas. Ci kapłani ginęli z rąk Niemców, Sowietów bądź Ukraińców.

Warto dla przykładu przywołać trzy postacie. Ks. Edward Tabaczkowski, proboszcz z Tłumacza koło Stanisławowa, społecznik i twórca wielu dzieł charytatywnych. W czasie wojny pomagał Żydom. Pozostał na parafii, pomimo że wiedział, że Niemcy chcieli go aresztować. Ciężko pobity przez gestapo, zmarł w więzieniu w październiku 1942 roku. O. Jan Spyrłak, dominikanin, zginął wraz ze swymi 7 współbraćmi w lipcu 1941 r. w klasztorze w Czortkowie, rozstrzelany przez funkcjonariuszy NKWD. Ich szczątki ekshumowano dopiero w 1991 r. i pochowano na miejskim cmentarzu. W listopadzie 2006 r. rozpoczął się we Lwowie proces beatyfikacyjny 8 męczenników z Czortkowa.

Oblat ks. Ludwik Wrodarczyk pochodził z Radzionkowa na Górnym Śląsku. W 1939 r. został skierowany do pracy na Wołyniu do parafii Okopy w diecezji łuckiej. Pomagał rodzinom wywożonych na Sybir, a jako lekarz opiekował się także Ukraińcami. Ratował Żydów, dlatego w 2002 r. przyznano mu pośmiertnie medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Gdy w lipcu 1943 r. zaczęła się ukraińska czystka etniczna na Wołyniu, nie opuścił swego kościoła, choć parafianie uciekli do lasu.

Ukraińcy uprowadzili go i przez dłuższy czas brutalnie przesłuchiwali. W końcu został porąbany, a oprawca wyrwał mu serce z piersi. W izbie, w której o. Ludwik był torturowany, pozostała na ścianie plama krwi, widoczna, pomimo że wielokrotnie była zamalowywana. W Okopach w 2007 r. na zbiorowej mogile zamordowanych tam Polaków postawiono krzyż upamiętniający ofiarę zakonnika ze Śląska. Obecnie trwają przygotowania do rozpoczęcia jego procesu beatyfikacyjnego.

Pamięć dla pojednania
W biogramach odnotowano, że nadal bardzo wielu z zamordowanych księży nie ma nawet krzyża na swych grobach. Czasem miejsce ich pochówku jest nieznane, ale są także groby, o których ludzie pamiętają, gdzie leżą, jednak są nieoznaczone. Do dzisiaj nikt nimi się nie zajmuje. Nawet parafie, które w pewnych miejscach nadal tam działają. Być może chodzi o to, aby miejscowych nie drażnić przypominaniem losów ofiar dawnego wybuchu bestialstwa, choć nie wydaje się, aby była to postawa właściwa.

Z pewnością „Słownik” wymaga kontynuacji, przede wszystkim dokumentującej losy zakonnic, które tam żyły i zostały zamordowane. Dla dopełnienia obrazu potrzebny jest także opis losów duchowieństwa unickiego, a więc Ukraińców, których losy także często były tragiczne. Niektórzy z nich, jak wynika z lektury zamieszczonych w „Słowniku” biogramów, ponoszą co najmniej moralną odpowiedzialność za zbrodnie popełnione na polskich kapłanach. Ale byli i tacy, którzy solidaryzowali się z nimi, jedni nawet stracili życie, zamordowani przez bandytów z UPA tylko dlatego, że próbowali ostrzegać bądź chronić Polaków.

Zbliża się 65. rocznica rzezi Polaków na Wołyniu, która z pewnością będzie także okazją do przypominania tamtych tragicznych wydarzeń. Dzisiaj Ukraina jest naszym strategicznym partnerem, a Polska słusznie wspiera działania na rzecz przyjęcia tego kraju do Unii Europejskiej i NATO. Jednak pełne pojedna-nie wymaga także dokonania rozliczenia z przeszłością. Trudno nie zauważyć powstających, zwłaszcza na Zachodniej Ukrainie, kolejnych pomników Stefana Bandery i pomniejszych wodzów UPA, z których wielu miało polską krew na rękach.

Nawet pamiętając o całej złożoności dziejów tej formacji, jest to zjawisko niepokojące, sprzyjające fałszowaniu historii. To także próba ucieczki przed pytaniami o rolę tych ludzi w zbrodniach popełnionych na Polakach na Wołyniu. W tym kontekście „Słownik” jest dziełem służącym pojednaniu. Przypomina bowiem prawdę, a także ocala pamięć o tych, którzy byli elitą polskie-go społeczeństwa na Kresach Południowo-Wschodnich i chcieli żyć z Ukraińcami w pokoju.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.