Chiara po jasnej stronie

Przemysław Kucharczak, Marcin Jakimowicz

|

GN 12/2008

publikacja 25.03.2008 12:08

– Jezu, daj mi buty numer 42 dla pewnego biedaka – prosiła młodziutka Chiara Lubich. Szalała II wojna światowa i zdobycie butów graniczyło z cudem. Wstała z kolan, wyszła z kościoła i wpadła na młodą dziewczynę, która wręczyła jej pakunek z… butami numer 42. Założycielka Ruchu Focolari zarażała swą ufnością miliony ludzi na całym świecie.

Chiara po jasnej stronie fot. Focalari servisio/Flicker

Była typową Włoszką: spontaniczną, żywiołową kobietą z Trydentu na północy kraju. Gdy jako dziewczynka biegła na adorację Najświętszego Sakramentu, długo wpatrywała się Hostię, powtarzając po cichutku: „Ty, który stworzyłeś słońce dające światło i ciepło, spraw, żeby przez moje oczy przeniknęło do mojej duszy Twoje światło i Twój żar”. Bóg wysłuchał jej prośby. Po wielu latach, gdy Chiara ze zdumieniem patrzyła na potężny Ruch Focolari, Jan Paweł II wołał: – Wasza duchowość jest otwarta, pozytywna, optymistyczna, pogodna, zdobywcza. Zdobyliście papieża!

Tato: zostaję!
Od najwcześniejszych lat chciała całkowicie oddać się Bogu. Nie myślała jednak ani o małżeństwie, ani o drodze zakonnej. I choć jej spowiednik przestrzegał: „Twoje siostry wyjdą za mąż, brat się ożeni, a ty całe życie zostaniesz sama, sama!”, była uparta. W końcu kapłan skapitulował: 7 grudnia 1943 roku odprawił specjalnie dla Chiary Mszę. W czasie Komunii dwudziestotrzyletnia dziewczyna wypowiedziała formułę całkowitego zawierzenia Bogu. Do dziś miliony ludzi związanych z Ruchem Focolari świętują 7 grudnia datę narodzin dzieła.

W maju 1945 roku nad Trydentem rozległ się ryk silników ciężkich alianckich samolotów, a na miasto runęły tony bomb. Ulice zamieniły się w ogromne rumowisko. Rodzina Chiary postanowiła uciec, dziewczyna powiedziała jednak stanowczo: „Zostaję!”. „Obiecałam Bogu, że nie odejdę” – tłumaczyła niewiele rozumiejącej rodzinie. Po latach wspominała: – Tata, nie bardzo wierzący socjalista, dał mi wtedy swoje błogosławieństwo. Za to mama, która była bardzo wierząca, nie zrozumiała, że nie mogę iść z nimi. Wołała: „Niszczysz wszystko!”.

Nie miała racji. Chiara nie tylko niczego nie zniszczyła, ale jej desperacki krok dał początek nowemu dziełu. Dziewczyna ruszyła przez zgliszcza Trydentu. Ucieszyła się na wieść, że jej koleżanki, które wcześniej za jej przykładem ofiarowały życie Bogu, przeżyły. Zamieszkały razem w maleńkim mieszkanku. – Chciałyśmy żyć jak Jezus; czynić wolę Ojca, nie naszą. Chciałyśmy być „małymi Jezusami” – opowiadała Włoszka. Czy przypuszczała, że te słowa staną się mottem potężnego ruchu odnowy Kościoła? W mieście wyły syreny alarmów przeciwlotniczych, a ukryte w schronie dziewczyny otwierały Ewangelię.

Nad głowami huczały bombowce, a one, z wypiekami na twarzy, czytały słowa o miłości nieprzyjaciół. – Słuchaj, nie mam butów. A muszę przecież chodzić – skarżył się kiedyś mężczyzna czarnowłosej Chiarze. Szalała bieda, a zdobycie butów graniczyło z cudem. Chiara weszła do kościoła i westchnęła: „Panie Jezu, daj mi buty numer 42”. – Wychodzę z kościoła – wspominała po kilkudziesięciu latach – a tu podchodzi do mnie dziewczyna i mówi: „To dla twoich biednych” i wręcza mi pakunek. Zaglądam, a w środku leżą buty numer 42. Nic dziwnego, w Ewangelii jest przecież napisane: „Proście, a otrzymacie”.

Tuzin jajek gratis
Dziewczyny zaczęły organizować pomoc dla sparaliżowanego strachem miasta. Karmiły pół Trydentu. – Raz miałyśmy na śniadanie tylko jedno jajko na sześć osób, ale przyszedł jakiś biedny i stwierdziłyśmy: „Dajmy mu je”. Zostałyśmy bez śniadania. I zaraz ktoś nam podarował tuzin jajek. Jest przecież napisane: „Dawajcie, a będzie wam dane” – wspominała pogodnie Chiara. Wokół wspólnoty młodych kobiet z Trydentu ukształtował się znany dziś na całym świecie ruch odnowy duchowej, zwany Focolari. Czym jest? – Miniaturą Kościoła, skromną pomocą w urzeczywistnianiu programu Jezusa, „aby wszyscy byli jedno” – wyjaśniała Włoszka. Nazwa ruchu pochodzi od paleniska, które znajdowało się w wiejskich chatach okolic Trydentu. Gotowano na nim jedzenie, a wieczorami przy ogniu gromadziła się cała rodzina.

Skromna, uśmiechnięta Chiara Lubich zjednała dla dzieła jedności mnóstwo osób: tych z pierwszych stron gazet i nikomu nieznanych. Nie lubiła mówić o sobie. Uśmiechała się zza okularów: jestem tylko nieużytecznym narzędziem. Opowiadała za to mnóstwo o swoim ruchu. Wzywała do prostoty i cichej służby „na wzór Rodziny z Nazaretu”. – Życie Jezusa przez trzydzieści lat przebiegało w ukryciu, a jedynie trzy lata poświęcone były nauczaniu. To tylko dziesięć procent Jego ziemskiego życia! – pisała. Nie lubiła siedzieć z założonymi rękami. Jej kalendarz był szczelnie wypełniony. Gdy wybuchła wojna w Zatoce Perskiej, rzuciła hasło do modlitewnego szturmu na niebo. Każdego dnia w południe ponad półtora miliona ludzi na całym świecie przerywało swą pracę, by złączyć się w modlitwie o pokój. Za swą działalność Chiara otrzymała mnóstwo nagród, w tym Nagrodę Pokojową UNESCO. Nadano jej 16 doktoratów honoris causa (m.in. na KUL). Napisała aż 33 książki.

W 2006 roku stan zdrowia Chiary Lubich się pogorszył. Cierpiała na niewydolność układu oddechowego. Zmarła 14 marca br. Miała 88 lat. Milionom ludzi na świecie jej pogodna twarz kojarzyć się będzie nierozerwalnie ze słowem chiarezza (jasność). To jasne jak słońce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.