Szalony pociąg do trzeźwości

Przemysław Kucharczak

|

GN 36/2007

publikacja 10.09.2007 22:27

Uzbrojeni milicjanci otoczyli barak, w którym siedział łysawy, chudy ksiądz. Tajniacy obstawili sąsiednie ulice. Tak wyglądała likwidacja niezwykłego ruchu o nazwie Krucjata Wstrzemięźliwości.

Szalony pociąg do trzeźwości Archwium GN

Do tych wydarzeń doszło w centrum Katowic w 1960 roku. Krucjata była ruchem ogólnopolskim. Zapisało się do niej ponad 100 tys. Polaków. Dla komunistów był to szok: oto w kraju wyrósł im niespodziewanie i spontanicznie największy oddolny ruch w całym Bloku Wschodnim. Właśnie mija 50 lat od jego powołania.
Jeszcze bardziej szokujące jest, że tych ponad 100 tys. członków zobowiązało się do całkowitej abstynencji od alkoholu. Nie dlatego, żeby uważali alkohol za coś złego. Abstynencja to była ich ofiara, złożona Bogu. Ludzie masowo przystępowali do Krucjaty po rekolekcjach, z którymi jeździł po Polsce właśnie ten chudy ksiądz, a potem też setki jego współpracowników. Ksiądz nazywał się Franciszek Blachnicki.

Armia mówi: dziękuję
– Jak to możliwe, że aż tylu ludzi zdecydowało się na tak wielką ofiarę? Z powodu magnetyzmu księdza Blachnickiego? – zastanawiam się. – Nie, bracie, z powodu magnetyzmu Pana Boga i Matki Bożej – odpowiada sędziwy ksiądz Stanisław Zarych z Przemyśla. Był współpracownikiem i przyjacielem księdza Blachnickiego. Chwilę, kiedy sam podpisał deklarację przystąpienia do Krucjaty, pamięta jak dziś. W jasnogórskiej kaplicy ks. Blachnicki rozdał księżom trzy wersje deklaracji abstynencji: na rok, na czas Wielkiej Nowenny i na całe życie. Poprosił o przemyślenie sprawy. – No więc ja myślę: na jeden rok, to szkoda papieru – wspomina ks. Stanisław. – Wielka Nowenna miała trwać jeszcze siedem lat, to było już coś. Ale krótko wcześniej mój biskup zrobił mnie w kurii referentem do spraw trzeźwości. Więc podpisałem na całe życie. No i bracie mam już 84 lata i ciągle jestem abstynentem – wyjaśnia wesoło.

Ale w imię czego tak się męczyć? – No więc ksiądz Franciszek Blachnicki mówił nam w 1957 roku, że po parafiach spotkał ogromną biedę, którą był alkoholizm i rozwiązłość – wspomina pani Dorota Seweryn, która pomagała tworzyć Krucjatę. – Mówił: musimy się tym zająć, poświęcić wszystkie siły – dodaje.
Twórcy Krucjaty uznali, że zwykli przyzwoici ludzie, którzy piją z umiarem i pozostają trzeźwi, dla powstrzymania polskiego pijaństwa są bezużyteczni. Tylko obecność w towarzystwie jednego lub kilku całkowitych abstynentów może złamać polski przymus picia. To oni mogą dodać odwagi alkoholikom, którzy nie dają rady zerwać z nałogiem.

Dzisiaj wypada już odmówić wypicia w towarzystwie. Ale jeszcze dwadzieścia lat temu na niepijącego patrzono jak na kosmitę, gospodarze byli gotowi śmiertelnie się na niego obrazić. – Ponieważ dużo osób jest zniewolonych alkoholem, więc potrzebni są ludzie, którzy będą znakiem sprzeciwu – mówi ks. Stanisław Zarych. – Potrzeba wielkiej armii ludzi, którzy mówią: „dziękuję, nie piję”. I którzy to mówią z uśmiechem! – podkreśla.

Ucieczka przez zsyp
Ksiądz Blachnicki nazwał nowy ruch Krucjatą. – Dawne krucjaty miały wyzwolić grób Chrystusa w Ziemi Świętej. A my walczymy o tę „Ziemię Świętą”, którą jest dusza człowieka – mówił z pasją. Jego pasja udzielała się innym.

W 1960 roku okazało się, że spożycie alkoholu w Polsce wyraźnie spadło. Wydawałoby się, że Krucjata jest kompletnie niezwiązana z polityką. A jednak komuniści przestraszyli się jej. Uznali, że tak wielki ruch może być dla nich zagrożeniem. – Byliście szalonym pociągiem. Nie wiadomo było, gdzie jeszcze dojedziecie. Musieliśmy zaciągnąć hamulec – powiedział później Blachnickiemu w oczy esbek, który dowodził akcją likwidacji Krucjaty.

„Zaciągnięcie hamulca” było połączone z demonstracją siły. Pod barak katowickiej centrali Krucjaty Wstrzemięźliwości zajechali na motocyklach uzbrojeni milicjanci. Zaczęli ładować na ciężarówki powielacze i inny sprzęt należący do Krucjaty. – To kradzież! Nie będziemy się temu przypatrywać – oświadczył ks. Blachnicki i poprowadził wszystkich pracowników do kaplicy, przed Najświętszy Sakrament.

Zenia, młoda pracowniczka centrali, próbowała jeszcze dyskretnie wynieść walizeczkę z ważniejszymi dokumentami i listą nazwisk współpracowników. Jednak na sąsiedniej uliczce wyrosło koło niej dwóch mężczyzn po cywilnemu. – Pani pójdzie z nami – rzucili. – Nigdzie nie pójdę! – protestowała dziewczyna.

A kiedy jeden z tajniaków odszedł po samochód, ruszyła biegiem z powrotem do baraku. – Ksiądz Franciszek powiedział od razu: „zmieńcie zawartość walizki!”. Więc koleżanka włożyła do środka trochę swoich ciuchów i starych listów – śmieje się dziś Dorota Seweryn. – Wkrótce milicjanci zażądali od modlących się wydania walizki. Położyli walizkę na stół, otwarli i... trzeba było widzieć ich konsternację. Nie uwierzyli w ten wybieg, ale dało to ks. Franciszkowi trochę czasu – wspomina.

Przed północą dowodzący akcją powiedział ks. Blachnickiemu: „Barak zostanie zaplombowany. Proszę powiedzieć tym dziewczynom z kaplicy, że mają wyjść na przesłuchanie”. – No więc ks. Franciszek kazał wyjść z kaplicy dziewczynom. Ale milicjanci nie zauważyli, że oprócz dziewczyn klęczy tam jeden mężczyzna... To był pan Józef, pracownik centrali. Ks. Blachnicki poprosił go więc: zostań tu – mówi Dorota Seweryn. – Pan Józef spalił w nocy dokumenty wyjęte z walizki, a potem uciekł z zaplombowanego baraku przez zsyp na węgiel – mówi.

Milicja zrobiła też podobne naloty na ośrodki Krucjaty w innych diecezjach. – I co teraz? – pytali następnego ranka zszokowani współpracownicy. – Podziękujmy Niepokalanej za to, co się stało – odpowiedział niespodziewanie ks. Blachnicki. – Jeżeli Pan Bóg dopuścił do zlikwidowania tak wielkiego dzieła, to znaczy, że ma dla nas przygotowane coś jeszcze większego. Mamy podarowany czas, teraz wszyscy idziemy się uczyć, na studia – oświadczył. W następnym roku ks. Blachnicki opisał likwidację centrali i rozesłał relację do wszystkich diecezji. Trafił za to za kraty. Siedział w tym samym katowickim areszcie, w którym w czasie wojny trzymali go Niemcy za działalność w polskim podziemiu. Sąd skazał go „za rozpowszechnianie fałszywych wiadomości o prześladowaniu Kościoła w Polsce”.

Mogę pić albo nie
I rzeczywiście, po latach okazało się, że Blachnicki odegrał w Kościele jeszcze większą rolę. Założył Ruch Światło–Życie, czyli oazę. To w ogromnej mierze dzięki niej wiara w Polsce nie skurczyła się do wąskich elit, jak w sąsiednich krajach. Setki tysięcy młodzieży, które przewinęły się przez oazę, właśnie tam doświadczyło, że Jezus naprawdę żyje. W 1979 roku ks. Blachnicki pod wpływem przemówienia Jana Pawła II wrócił też do idei Krucjaty. Istnieje ona do dziś pod nazwą Krucjata Wyzwolenia Człowieka. Jej członkowie mówią, że owoce ich ofiary są już w Polsce widoczne. Ale też, że Krucjata nadal jest bardzo potrzebna. Nie tylko ze względu na alkohol: po prostu potrzebni są ludzie, którzy potrafią w niektórych sytuacjach odważnie mówić: „nie”. – Mnie byłoby wolno pić alkohol, bo żadna choroba mi tego nie zabrania – mówi Dorota Seweryn. – Nieraz na weselach czy urodzinach jest okazja, żeby chociaż spełnić toast. Ale ja właśnie z tych okazji składam Bogu ofiarę. Poza tym Krucjata wyzwala od paraliżującego lęku, że nie wypada się wyłamywać, odstawać, być innym. Krucjata uczy, żeby bez lęku iść pod prąd. Jest skierowana przeciw wszystkim nałogom, nie tylko pijaństwu – mówi. – Jestem wolny. Mogę pić, mogę nie pić, wybieram to drugie – dopowiada wesoło ksiądz Zarych.

Rocznicowe sympozjum
Z okazji 50. rocznicy powstania Krucjaty Wstrzemięźliwości, 15 września na Wydziale Teologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (ul. Jordana 18) odbędzie się sympozjum poświęcone Krucjacie Wstrzemięźliwości oraz jej następczyni i kontynuatorce – Krucjacie Wyzwolenia Człowieka. Rozpoczęcie o godz. 10.
Spotkanie ma charakter otwarty. Uczestnicy spoza Katowic mogą skorzystać z noclegu w Ośrodku Profilaktyczno-Szkoleniowym im. ks. F. Blachnickiego, ul. Gawronów 20, 40-527 Katowice. Osoby zainteresowane rezerwacją są proszone o kontakt z ks. Wojciechem Ignasiakiem, tel.: 032 45 11 976 lub 602 82 37 42.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.