Mieszkanie razem to grzech?

GN 32/2007

publikacja 08.08.2007 14:05

Fragmenty kazania teologa moralisty ks. dr. Antoniego Bartoszka oraz jego korespondencji, która wywiązała się potem z jego słuchaczem, studentem Tadkiem

Z kazania:
Ktoś spytał mnie: czy zmieniło się nauczanie Kościoła w sprawie czystości przedmałżeńskiej? Tylu młodych mieszka ze sobą przed ślubem, i to z katolickich domów, i nie widzą w tym problemu. Nie, nauka Kościoła nie zmieniła się i nie zmieni, ponieważ przykazania Dekalogu – w tym: „nie cudzołóż” – są niezmienne. (...) Kto współżyje przed ślubem kościelnym, popełnia grzech ciężki. Jeśli jednak żałuje za grzech i chce poprawy, otrzyma rozgrzeszenie. Młodzi, którzy mieszkają wspólnie przed ślubem i współżyją, nie mogą przystępować do Komunii św., bo nie otrzymają rozgrzeszenia. Żyją bowiem w stałej okazji do grzechu. Postanowieniem poprawy byłaby decyzja o zaprzestaniu współżycia oraz wspólnego mieszkania przed ślubem.

Dlatego jeśli młodzi myślą o zawarciu małżeństwa i przychodzą na zapowiedzi do parafii, a równocześnie już mieszkają przed ślubem razem, to obowiązują ich nie dwie spowiedzi przedślubne, tylko jedna – ta druga. Do pierwszej nie mogą przystąpić, przed ślubem i tak będą mieszkać razem. Dopiero w spowiedzi bezpośrednio przed ślubem mogą autentycznie pojednać się z Bogiem, a ślub naprawi ich nieuporządkowaną sytuację.

Tadek:
Parę miesięcy temu byłem w związku z dziewczyną, dla której była ważna czystość przedmałżeńska. Nie byłbym szczery, gdybym nie napisał, że nie czuję, iż jest to dla mnie aż tak ważne (chociaż moi rodzice też wzięli ślub, zachowując czystość przedmałżeńską). Chciałbym współżyć z osobą, która w przyszłości będzie moją żona, i to jest dla mnie ważne.

Ksiądz mówił, że wspólna modlitwa umacnia, tylko że dla mnie współżycie przed ślubem nie jest grzechem. Wręcz przeciwnie, to współżycie jest dla mnie tak czyste, że byłbym w stanie przed stosunkiem pomodlić się z moją partnerką. Z drugiej strony, rozumiem, że jeżeli doszłoby do współżycia, to druga osoba – wierząca i praktykująca – poszłaby się wyspowiadać. Nie mógłbym znieść myśli, że ukochana osoba idzie z tego wyspowiadać się, a więc zakładając, że moją partnerką będzie kobieta wierząca, tak czy siak będę żył w czystości, jednak jeszcze raz podkreślam, że ślub nie jest dla mnie jakąś granicą.
Czytałem artykuł o parach, które chcą w czystości zawrzeć związek małżeński. Uderzyła mnie wypowiedź dziewczyny, która pisała, że gdy podczas całowania najdą ich brudne myśli (chyba tak to było nazwane), to zaraz biegną do spowiedzi. Dodała, że już nie może się doczekać współżycia i że z łóżka nie wyjdą przez tydzień. Czy to nie jest podważanie istoty wstąpienia w związek małżeński? Czy ślub nie został sprowadzony do uroczystego wręczenia biletu do sypialni.

Na kazaniu usłyszałem, że mieszkanie razem to grzech. Dlaczego? Takie stanowisko Kościoła boli mnie tym bardziej, że wiem, iż w żaden inny sposób nie pozna się tak drugiego człowieka, jak przez wspólne zamieszkanie z nim (mieszkałem w akademiku). W akademiku walki o głupie masło urastały do rangi „być albo nie być” (jeden chciał twarde, inny miękkie).



Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.