Niech nas zobaczą!

Wiesława Dąbrowska-Macura

|

GN 22/2007

publikacja 04.06.2007 11:31

W Boże Ciało na ulicach miast demonstruje sam Jezus.

Niech nas zobaczą! Uczestnicząc w procesji Bożego Ciała, publicznie wyznajemy swoją wiarę. Marek Piekara

Parady, marsze, demonstracje, manify... Jedna za drugą, gdy tylko nadchodzi wiosna. Jedni demonstrują jakąś odmienność, czy – jak to się teraz mówi – preferencje, inni domagają się równości, tolerancji – cokolwiek pod tymi hasłami rozumieją. Jeszcze inni walczą o jakieś prawa, przywileje zawodowe albo podwyżki płac. W obronie czegoś, przeciw czemuś, domagając się czegoś albo tylko po to, by się pokazać... My też mamy swoją paradę. W uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa wychodzimy z kościołów i paradujemy ulicami miast za Chrystusem Eucharystycznym.

Jezus pragnie święta
Ustanowienie uroczystości Bożego Ciała związane jest z objawieniami św. Julianny – augustianki z klasztoru Mount-Cornillon. Na początku XIII w. młodziutkiej zakonnicy Jezus wyznał, że pragnie wprowadzenia w Kościele święta ku czci „Najwyższego i Najświętszego Sakramentu Ołtarza”. „Obecnie tajemnica ta [Eucharystii] czczona jest tylko w Wielki Czwartek, ale w tym dniu rozważa się moją mękę i śmierć. Dlatego pragnę, by inny dzień był wyznaczony dla uczczenia Sakramentu Ołtarza” – powiedział Pan Jezus w objawieniach.

Przez 22 lata Julianna trzymała w tajemnicy nakaz, który otrzymała od Chrystusa. Wreszcie o swojej wizji opowiedziała trzem osobom. Byli wśród nich biskup Ličge, który po latach ustanowił w swojej diecezji uroczystość Bożego Ciała, oraz arcydiakon Jakub Pantaleon, który niebawem został wybrany na papieża i jako Urban IV wprowadził ją w całym Kościele.

Wyjdźcie na ulice
Na początku obchodom Bożego Ciała nie towarzyszyła procesja. Wiarę w obecność Chrystusa w Eucharystii zaczęto w ten sposób wyrażać prawie sto lat później, w pierwszej połowie XIV wieku. Szczególnego znaczenia procesje Bożego Ciała nabrały w czasach reformacji, gdy protestantyzm zakwestionował prawdę wiary o tym, że po konsekracji chleb i wino na zawsze, nie tylko w czasie Mszy św., stają się prawdziwym ciałem i prawdziwą krwią Chrystusa. W odpowiedzi na te wątpliwości katolicy zaczęli organizować uroczyste procesje z Najświętszym Sakramentem ulicami swoich miast. Przy czterech ołtarzach ustawionych na trasie odczytywali fragmenty Ewangelii opisujące ustanowienie sakramentu Eucharystii. W ten sposób chcieli potwierdzić wiarę w prawdziwą obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina oraz wyrazić szacunek dla eucharystycznych postaci.

Nasza manifa
Procesja Bożego Ciała to rodzaj demonstracji, tyle że bez wysuwania postulatów czy żądań. To świadectwo wiary, przede wszystkim w prawdziwą obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii. To także okazja, by ludziom niewierzącym pokazać, jak silna jest ta wiara.

Szczególne znaczenie tego rodzaju demonstracja miała w czasach komunizmu, gdy milicja i partyjni działacze mniej lub bardziej jawnie represjonowali uczestników procesji. Trzeba było tym, którzy wierzyli, że Boga nie ma, pokazać, że w ludzkich sercach On żyje mimo siły ateistycznej propagandy.

Wydawałoby się, że dziś, kiedy religia cieszy się wolnością, takie demonstracje nie są potrzebne. A jednak, paradoksalnie, dziś potrzeba wyjścia z Eucharystycznym Jezusem na ulice jest tak samo istotna jak dawniej. Uczestnicząc w procesji Bożego Ciała lub dekorując okna swoich domów, publicznie wyznajemy, że Jezus Chrystus jest dla nas najważniejszy.

Choć patrzą na nas zaciekawione oczy obojętnych przechodniów, nie wstydzimy się słuchać w skupieniu słów Ewangelii, przyklęknąć na środku drogi, gdy kapłan podnosi monstrancję, przeżegnać się, gdy błogosławi Najświętszym Sakramentem.

To bardzo ważne świadectwo w czasach, gdy dla wielu wiara stała się sprawą wstydliwą. Gdy różne tzw. postępowe środowiska próbują zredukować ją do osobistych kontaktów z Bogiem lub zamknąć w murach kościołów. Próbują wmówić, że nie należy publicznie przyznawać się do wiary w Boga ani zgodnie z nią kształtować życia społecznego.

Świadectwo odważnych chrześcijan może pomóc tym, którym tej odwagi brakuje, bo pokazuje im, że nie są tylko dziwnymi wyjątkami, samotnymi wyspami w morzu niewierzących. Wierzących katolików jest bardzo wielu. Sprawmy, by nas zobaczono.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.