Bezpieka przeciw Kościołowi

Andrzej Grajewski

|

GN 08/2007

publikacja 26.02.2007 12:03

Publikacja „Kościół katolicki w czasach komunistycznej dyktatury” w nowym świetle stawia sprawę rozliczenia z tamtym okresem.

Bezpieka przeciw Kościołowi Od lewej: prof. Ryszard Terlecki, szef krakowskiego oddz. IPN,bp Jan Szkodoń przewodniczący kościelnej komisji „Pamięć i troska”. Dziennik Polski/REPORTER/Anna Kaczmarz

Autorzy nie koncentrują się bowiem jedynie na problemie współpracy poszczególnych duchownych, lecz uważnie analizują mechanizmy, które powodowały, że dochodziło do takich sytuacji. Książka powstała w wyniku pracy dwóch zespołów: historyków z Papieskiej Akademii Teologicznej oraz krakowskiego oddziału IPN.

Ubeckie kariery
Ważny fragment publikacji stanowi tekst Filipa Musiała przedstawiający sylwetki wszystkich naczelników Wydziału IV SB w Krakowie, a także tekst Józefa Mareckiego o likwidacji niższych seminariów zakonnych na terenie województwa krakowskiego. Ciekawe jest również źródłowe opracowanie na temat funduszu operacyjnego IV Wydziału KW MO w Krakowie. Interesujący jest dobór prezentowanych w publikacji poszczególnych przypadków rozpracowania duchowieństwa przez SB. Książka opisuje zarówno postacie osób, które nigdy się nie ugięły, jak bp Jan Pietraszko, jak i tych, którzy znaleźli się w sytuacjach dwuznacznych, jak ks. Mirosław Drozdek. Był on kapelanem środowisk solidarnościowych w Zakopanem, a jednocześnie prowadził rozmowy z funkcjonariuszami SB. Trzeba dodać, że rozmowy zakończyły się także swoistym nawróceniem szefa SB w Zakopanem. Ks. Drozdek udzielił mu tajnego ślubu oraz doprowadził jego córkę do bierzmowania, co w ówczesnej rzeczywistości było czymś zupełnie niewyobrażalnym.

Trudny przypadek „Delty”
Z pewnością jednym z najbardziej komentowanych rozdziałów książki będzie niewielki tekst Marka Lasoty pt. „Zawartość dokumentacji tajnego współpracownika o pseudonimie Delta”. Rzecz dotyczy ks. Mieczysława Malińskiego, kapłana znanego w całym kraju z wielu znakomitych książek, a także bliskiego przyjaciela ks. Karola Wojtyły, a później Jana Pawła II. Z dokumentów zgromadzonych przez SB wynika, że ks. Maliński miał współpracować z organami bezpieczeństwa PRL od 1955 roku. Zachowały się głównie jego charakterystyki, napisane przez oficerów SB, a także raporty z rozmów, jakie były z nim prowadzone. W dwóch notatkach operacyjnych zapisano, że ks. Maliński kategorycznie odmawia współpracy.

Lasota sugeruje, że „pozostawienie kilku pozornie nieistotnych dokumentów może świadczyć o czyimś zaniedbaniu lub dowodzić świadomego i celowego manipulowania nimi dokonanego w 1989 r. lub 1990 r. w ostatnich miesiącach istnienia SB”. Lasota nie wyprowadza z tej dokumentacji, i słusznie, żadnych generalnych wniosków. Ks. Maliński nie wypowiedział się w tej sprawie. Podobno zamierza o tym napisać osobny tekst. Prawdę mówiąc, nie ma dobrej metody rozwiązywania podobnych przypadków. Istniejąca dokumentacja jest faktem. Trudno o niej nie pisać. Lasota wybrał metodę chłodnego relacjonowania dokumentów. Jednak możliwości ich weryfikacji, z powodu rozległych zniszczeń, są niewielkie. Dla ludzi przekonanych o niewinności ks. Malińskiego ocalone dokumenty nie będą dowodem jego współpracy. Dla sądzących inaczej – zapewne dowodem wystarczającym. Jasnego sądu w tej sprawie długo, a może wcale mieć nie będziemy.

Szczeka do słuchawki
Szczególnie wstrząsające wrażenie robi historia prześladowań ks. Adolfa Chojnackiego, jednego z najdzielniejszych, a niestety zapomnianych duchownych z lat 80. Jego przypadek sugestywnie opisał Michał Malec. Ks. Chojnacki w stanie wojennym zasłynął jako proboszcz parafii pw. Narodzenia NMP w Krakowie Bieżanowie. Wokół niego szybko zgromadziło się środowisko działaczy solidarnościowych. SB postanowiła go zniszczyć, a przede wszystkim poderwać jego autorytet. W rejonie jego parafii pojawiły się napisy „Chojnacki cudzołożnik”, „Chojnacki rozpustnik”, „Chojnacki pederasta”.

W prasie ukazał się anons, że jest pośrednikiem radiestety Nardellego. Pragnący skorzystać z jego usług dzwonili do księdza z prośbą o umówienie spotkania. Pod nieobecność ks. Chojnackiego po Bieżanowie chodziły dwie kobiety opowiadające, że jest on ojcem dziecka jednej z nich. Jakiś osad tych prowokacji u ludzi pozostał. Jak wspominał po latach sam ksiądz: „To najście tych dwóch kobiet na parafię było tak dobrze zorganizowane, że wprowadziło ogromne zamieszanie w umysłach obecnych w parafii wikarych. Gdy patrzę wstecz, to stwierdzam, że historia ta była najbardziej przykrym przeżyciem w moim dotychczasowym kapłaństwie”.

Innym sposobem nękania niepokornego kapłana były anonimowe telefony. Męskie głosy wykrzykiwały: „Chcielibyśmy zamówić Mszę pogrzebową dla ciebie” albo „Pedale, kiedy otwierasz lokal”. Trwało to tygodniami. Ksiądz, który po pewnym czasie rozpoznawał głosy dzwoniących, nie rozmawiał, tylko podsuwał słuchawkę psu, który szczekaniem odpowiadał na inwektywy. Funkcjonariusze SB uznali, że udało im się doprowadzić księdza do rozstroju nerwowego. Gdy w 1986 r. ks. Chojnacki został przeniesiony do Juszczyna na Podbeskidziu i przejął jego sprawę Wydział IV WUSW w Bielsku-Białej, kierujący tym wydziałem Stanisław Kałat polecił stosować wobec księdza podobne metody jak w Krakowie, gdzie „telefonami księdza doprowadzono do takiego stanu, że już szczekał do słuchawki”. W książce opisywany jest również incydent, w którym uczestniczyłem osobiście. Otóż wiosną 1987 roku do działaczy „Solidarności” na Podbeskidziu rozesłane zostały karykatury, przedstawiające ks. Chojnackiego, ustylizowanego na Hitlera. Wraz z grupą innych osób z Bielska-Białej i okolicy wystąpiłem wówczas do prokuratury z zawiadomieniem o przestępstwie, jakim było rozpowszechnianie tych karykatur. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania.

Książka krakowskich historyków jest innym spojrzeniem na sprawę kontaktów duchowieństwa z SB. Pokazuje rozmaite ich uwarunkowania, mechanizmy oraz wyraźnie stara się nakreślić granicę pomiędzy tymi, którzy byli częścią systemu, a jego ofiarami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.