Trzecie życie Jacka

Marcin Jakimowicz

|

GN 07/2007

publikacja 14.02.2007 15:28

Święty Jacku z pierogami! – wołano nad Wisłą. Pociągnął do Boga całe tłumy ludzi, wskrzeszał zmarłych, przechodził suchą nogą przez rwący nurt Wisły. Ale dlaczego „z pierogami”?

Trzecie życie Jacka o. Tomasz Gałuszka z relikwiarzem św. Jacka. Henryk Przondziono

Kamień Śląski tonie w śniegu. Cisza jak makiem zasiał. To tu w 1183 roku, wśród rosłych dębów i pachnących sosen, urodził się Jaczko Odrowąż. Jego imię niektórzy wywodzili z języka węgierskiego, w którym oznaczało Izaaka, inni zapisywali je po łacinie „Hiacyntus”, od nazwy kwiatu. Czy wówczas w wioskach pod Opolem przypuszczał ktoś, że obok nich wyrasta święty, który porwie swoim przykładem mnóstwo ludzi, a nawet będzie wskrzeszał zmarłych?

O miejscu narodzenia mnicha, okrzykniętego „Światłem ze Śląska”, przypomina dziś kaplica. Kiedyś pałac w Kamieniu należał do zacnego rodu Odrowążów. Po wojnie, gdy zamieniono go na dom dziecka, a później obiekt wojskowy, popadł w ruinę. Po pożarze został całkowicie zdewastowany. Na szczęście gmach odnowiono. Dziś mieści się tu sanktuarium św. Jacka i ośrodek naukowy Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego.

Ruszamy do Krakowa. Chcemy podążać śladem świętego od „żłobka do nagrobka”. W ciągu dnia nie zdążymy, niestety, odwiedzić Paryża, Rzymu, Bolonii, Pragi, Sandomierza, Gdańska, Kijowa… Szkoda, bo Święty przedeptał je wzdłuż i wszerz.

Trzęsienie ziemi
Znakomicie się zapowiadał. Nic dziwnego, że jego wuj, szanowany biskup Iwo Odrowąż, wysłał go na zagraniczne studia prawnicze i teologiczne. Po powrocie nad Wisłę Jacek został kanonikiem na Wawelu. W 1220 roku Iwo zabrał go do Włoch. Na jednym z gwarnych, kolorowych rzymskich placów ujrzeli coś, co na zawsze odmieniło ich życie. Tłum ludzi otaczał szczupłego mnicha. Na bruku leżał martwy człowiek. – To bratanek samego kardynała – szeptano. Zakonnik, jak donoszą stare kroniki, „wyciągnął ręce w górę i swoją modlitwą wyrwał brata ze śmierci”. Człowiek podniósł się i otworzył oczy. Tłum zamarł.

Taką scenę ujrzał Jacek. Wydarzenie to zmieniło go całkowicie. Mnichem, którego spotkał, był święty Dominik. Nic dziwnego, że krakowski kanonik z towarzyszami Czesławem i Hermanem wstąpili w szeregi braci kaznodziejów. Rozpoczęli nowe życie: ubogich mnichów. Przez rok mieszkali z Dominikiem. Byli zafascynowani żarem, z jakim opowiadał o Bogu, i pragnieniem zaniesienia Ewangelii na krańce świata. Zakon rodził się w trudnym czasie. Kościół przeżywał kryzys, mnożyły się herezje, kapłanom zarzucano brak ubóstwa i sprzeniewierzenie się duchowi Ewangelii. Dominik formował polskich braci krótko. Musiał bardzo im ufać, skoro już po roku wysłał ich z Bolonii nad Wisłę. Jak długo maszerowali? Taką trasę można przejść w trzy i pół tygodnia – orzekli historycy. Ale Jacek po drodze zakładał klasztory. Jaki ogień musiał bić z jego słów, skoro, jak powiada kronika, od razu gromadziło się wokół niego wielu braci?

Niespokojny duch
Do grodu Kraka dotarł na Wszystkich Świętych 1222 roku. Miał przy sobie bullę, w której papież Grzegorz IX wyjaśniał, że bracia dominikanie są powołani do tego, by zwalczać herezję. – Bardzo ciekawy dokument – uśmiecha się ojciec Tomasz Gałuszka, odpowiedzialny za przygotowania Roku Świętego Jacka.
Wkrótce bracia otrzymali maleńki kościółek.

Wypełniał zaledwie dzisiejsze prezbiterium bazyliki Świętej Trójcy. Skromne życie Odrowąża porwało ogromną część krakowskiej inteligencji. Pojawili się pierwsi polscy dominikanie. Jacek zostawił ich i wyruszył na wiele podróży misyjnych. – Był niespokojnym duchem, nieustannie ciąganym przez Ducha Świętego – opowiada o. Gałuszka. Dotarł do Kijowa, Prus. Głosił Ewangelię i zakładał klasztory.

Wrócił do Krakowa. Kronika życia, spisana po stu latach od śmierci Świętego, przechowywana w archiwum krakowskiego klasztoru, wyjaśnia skuteczność modlitw Odrowąża: „Święty Jacek w trakcie modlitwy w wigilię Wniebowzięcia Dziewicy Maryi kiedy z oddaniem i łzami się modlił, ujrzał bijące z ołtarza światło o niezwykłej mocy, w którym ukazała się Błogosławiona Dziewica i rzekła do niego: Synu Jacku, wesel się, ponieważ twoje modlitwy miłe są przed obliczem Syna mego, Zbawcy wszystkiego i o cokolwiek prosić będziesz za moim wstawiennictwem zostaniesz wysłuchany”.

Kronika opowiada również o cudze wskrzeszenia młodzieńca, jedynego syna ubogiej wdowy.
A przysłowiowe pierogi? Związane są z cudem z 1238 roku, gdy Święty przez swą modlitwę podniósł zrównane z ziemią przez grad kłosy zbóż. „Gdy ludzie wstali rano w dzień świętej Małgorzaty, zauważyli, że wszystkie pola pełne są zboża, pszenicy i innych upraw, tak jakby nigdy ich grad nie wybił”.

Odtąd w czasie kataklizmów i głodu ludzie często wzywali wstawiennictwa Jacka. Wprawdzie w kronikach nie ma ani słowa o pierogach, ale ponieważ dzięki Jackowi ludzie nie przymierali głodem, jakoś połączono jego postać z tym tradycyjnym polskim daniem – opowiadają dominikanie.

Dzień przed śmiercią schorowany zakonnik powiedział braciom: „Ponieważ Pan mnie wzywa, jutro odejdę z tego świata. Pragnę pozostawić wam to, co usłyszałem z ust ojca naszego, świętego Dominika: trwajcie w pokorze, miejcie wzajemną miłość i zachowajcie dobrowolne ubóstwo”. Zmarł rzeczywiście dzień później: w święto Wniebowzięcia Maryi Panny 1257 roku. Dokładnie 750 lat temu. I wtedy zaczęło się jego nowe życie – opowiada o. Gałuszka. Po jego śmierci przy grobowcu miało miejsce wiele cudownych uzdrowień, a nawet wskrzeszeń. W maju 1518 roku Zygmunt I, król Polski, pisał o Odrowążu do papieża Leona X: „Gdy jeszcze żył wskrzesił trzech zmarłych, po śmierci zaś aż po dzień dzisiejszy jaśnieje wielkimi cudami”.

Średniowiecze i pierogi
A kiedy chcecie przyjechać? – pyta przeor krakowskich dominikanów, gdy mówimy o reportażu. – Może w środę, o 17.00? – A dlaczego akurat wtedy? – dopytuje się zakonnik. – Tylko wtedy możemy przyjechać z fotoreporterem – wyjaśniam. Nie pasuje? – Pasuje – uśmiecha się dominikanin. – Tego dnia, właśnie o 17.00, rusza pierwsze jubileuszowe nabożeństwo do świętego Jacka.

Hmm. Przypadki są tylko w gramatyce. Na Stolarską trafiamy na wspomniane nabożeństwo. – Kwiecie niebieskiego ogrodu, módl się za nami – echo niesie po rosłych murach bazyliki. Po Litanii do świętego Jacka wszyscy wspinają się do jego grobu. Padają na kolana. – Wierzą, że jest skuteczny. Obiecała mu to sama Matka Boża – uśmiecha się o. Gałuszka. Jego bracia śpiewają właśnie nieszpory po łacinie. Po krużgankach kręci się sporo studentów. W kaplicy, za grobem Jacka, młodzi w ciszy adorują Najświętszy Sakrament. Dom założony przez Odrowąża tętni życiem.

Na rok jubileuszowy przygotowano mnóstwo niespodzianek. Pod koniec lipca w ogrodach dominikańskich powstanie prawdziwe średniowieczne miasteczko. Zobaczymy płatnerzy, garncarzy, wytwórców tkanin, mincerzy, spróbujemy wyrobów kuchni średniowiecznej. A wszystko przy dźwiękach muzyki z tamtego okresu! W sierpniu ruszy Krakowski Tydzień Misteryjny. Zobaczymy spektakularne średniowieczne misteria i dramaty oraz niespotykane w skali świata wielogodzinne rekonstrukcje liturgiczne. Sporo ludzi zgromadzi Festiwal Pierogów. Już od pięciu lat, w połowie sierpnia, krakowskie restauracje walczą o statuetkę św. Jacka.

Więcej informacji na stronie: www.750jacek.pl.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.