Gloria, czyli cud

Szymon Babuchowski

|

GN 07/2007

publikacja 14.02.2007 15:25

Spojrzałam na krzyż i usłyszałam: „Po bólu rodzenia przychodzi radość macierzyństwa”. Nie mogłam w to uwierzyć. Teraz wiem, że Gloria została ocalona po to, żeby świadczyć – wyznaje Joanna Wrona.

Gloria, czyli cud Joanna Wrona z córkami. Od lewej: 1,5-roczna Gloria, 9-letnia Wiktoria i 11-letnia Dominika. Henryk Przondziono

Joanna i Jacek Wronowie z Częstochowy nie spodziewali się, że historia ich córki trafi na pierwsze strony gazet. – Zrobiło się wokół nas straszne zamieszanie – uśmiecha się mama dziewczynki. – A my chcieliśmy tylko dać świadectwo temu, co w naszym przekonaniu jest cudem.

To świadectwo trafiło już do Watykanu w postaci niewielkiej książeczki „Świadectwo Glorii Marii”, napisanej przez Jacka, na co dzień policjanta, na podstawie dziennika Joanny. Jej fragment został nawet opublikowany w miesięczniku „Totus Tuus”, wydawanym przez Postulację do Spraw Beatyfikacji i Kanonizacji Sługi Bożego Jana Pawła II. – Trudno w tej chwili z całą pewnością orzec, czy jest to sprawa bezpośrednio związana ze wstawiennictwem Jana Pawła II. Ale zostanie ona na pewno zbadana przez Postulację – mówi biskup Antoni Długosz z Częstochowy. – Widać tu głębokie przekonanie rodziny, poparte także świadectwami innych osób.

Obrazek na brzuchu
Imiona dziewczynki: Gloria Maria – zostały nadane na chwałę Matki Bożej. Joanna zauważyła, że wiele ważnych wydarzeń w życiu dziecka miało miejsce w uroczystości maryjne. Nawet data poczęcia: 1 stycznia 2005 roku – to przecież święto Świętej Bożej Rodzicielki. – Mimo skromnych warunków mieszkaniowych i tego, że mieliśmy już dwie córki, nie chciałam zamykać się na życie – opowiada mama. – Od początku wiedziałam jednak, że coś jest nie tak. Mimo że bardzo o siebie dbałam, czułam się źle, miałam niedobre wyniki badań krwi. W maju trafiłam do szpitala z powodu krwawienia, ale lekarze wypuścili mnie do domu. Na początku czerwca zaczęłam odnosić wrażenie, że dziecko coraz słabiej się rusza. Podczas modlitwy poczułam, że koniecznie muszę udać się do lekarza.

Po wykonaniu USG lekarz stwierdza zmniejszoną ilość wód płodowych i podejrzewa arytmię u dziecka. Joanna trafia do Centralnego Szpitala Klinicznego Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach. Badania u prof. Jerzego Sikory wykazują dodatkowo, że Gloria przestała rosnąć. Choć był to już 26. tydzień ciąży, rozwój dziecka zatrzymał się na poziomie 22, a częściowo nawet 20 tygodni. Waga maleństwa wynosiła zaledwie 467 gramów, co dawało mu właściwie zerowe szanse na przeżycie, w przypadku niewyeliminowania przyczyny choroby.

Od tego momentu Joanna zaczyna modlić się do Jana Pawła II o pomoc w uratowaniu dziecka. – Codziennie kładłam na brzuchu obrazek z jego wizerunkiem. Ten obrazek kilka dni wcześniej, podczas robienia porządków, wypadł z dokumentów męża. Proszę spojrzeć, na odwrocie widnieje tekst modlitwy Anioł Pański oraz odręczny napis: „Ojciec Święty wziął do rąk i pobłogosławił z myślą o chorych w Krakowie na Wawelu 22 czerwca 1983 r.” – pokazuje matka dziewczynki.

Kolejne badanie USG pokazało, że zanikły całkowicie wody płodowe. Mimo to dziecko przytyło w ciągu 9 dni o prawie 400 gramów! Joannę czeka zabieg amnioinfuzji, czyli uzupełnienia wód płodowych. Podczas zabiegu lekarz zaobserwował na monitorze USG coś niepokojącego i uprzedza matkę, by nie robiła sobie zbyt wielkich nadziei.

Trudna decyzja
Następnego dnia Joanna zostaje zawieziona na rozmowę z lekarzem. Okazuje się, że dziecko nie ma nerek ani pęcherza, co praktycznie uniemożliwia mu życie poza organizmem matki. Poród siłami natury byłby poważnym zagrożeniem życia matki. Lekarz proponuje natychmiastowe cesarskie cięcie. Ostateczną decyzję pozostawia Joannie i Jackowi, którego telefonicznie informuje o całej sytuacji. – Mieliśmy tu do czynienia z przypadkiem bardzo ciężkiej patologii ciąży – wyjaśnia prof. Jerzy Sikora, ordynator Patologii Ciąży Szpitala Klinicznego ŚlAM. – Pozostawało albo czekać, co Glorii nie dawało żadnych szans, albo zdecydować się na operację. Uznaliśmy, że dziecko, mimo wszystko, ma większe szanse przeżycia poza organizmem mamy.

Joanna przed podjęciem decyzji chce koniecznie zobaczyć się z duszpasterzem, prosić o Komunię świętą i błogosławieństwo. Przychodzi do niej dwóch franciszkanów, którzy przekonują, że wyrażenie zgody na operację będzie równoznaczne z dokonaniem aborcji. Nakłaniają do rezygnacji, przedstawiając sylwetkę św. Joanny Moli. Sercem matki targają wątpliwości.

Jej sytuacja jest przecież inna niż św. Joanny: dziecku zostanie udzielona pomoc, a jeśli taka jest wola Boża, córka będzie żyła po cesarce, bez względu na diagnozę lekarską! W końcu jeden z zakonników telefonuje do etyka franciszkańskiego o. Mieczysława Wnękowicza. – Rozmawialiśmy tylko chwilę, przedstawiłam w skrócie swoją sytuację – opowiada matka. – Ojciec Wnękowicz wziął do ręki relikwie św. Teresy od Dzieciątka Jezus i pomodlił się razem ze mną. Powiedział, że ma przeczucie, że ta cesarka musi być przeprowadzona natychmiast.

Joanna zdecydowała się podpisać zgodę na operację „w związku z wadami płodu UMOŻLIWIAJĄCYMI mu życie poza organizmem matki”. – Napisałam „umożliwiającymi”, bo się pomyliłam – uśmiecha się mama Glorii. – Teraz myślę, że to była znacząca pomyłka. Przed cesarką przyszła do niej pielęgniarka. Przeprosiła, że musi poruszyć ten trudny problem i spytała, czy matka chce zabrać ciało dziecka ze sobą, czy skremować w klinice. – Powiedziałam, że chcę zabrać. Poprosiłam też o chrzest. Przy nadawaniu imion: Gloria Maria – zawahałam się. Jaka to chwała Maryi? Zostałam sama w sali operacyjnej, naprzeciw mnie wisiał krzyż. Spojrzałam na niego i usłyszałam: „Po bólu rodzenia przychodzi radość macierzyństwa”. Nie mogłam w to uwierzyć, ale ten głos powtórzył się jeszcze dwa razy. Kiedy kładłam się na fotelu operacyjnym, czułam, że to moja Golgota. Chciałam pożegnać się z dzieckiem, wtedy Gloria zaczęła kopać. Zostałam uśpiona.

Nic mi jej nie odbierze
– Obudziłam się ze strasznym bólem brzucha. Zobaczyłam nad sobą twarze mojego męża i mamy. Myślałam, że moje dziecko nie żyje, dlatego spytałam, czy będę mogła mieć jeszcze dzieci. Wtedy mama powiedziała mi, że dziecko żyje…Całą noc nasłuchiwałam dźwięku wózeczków, którymi siostry rozwożą dzieci do karmienia. Jeśli wózeczek nie wjeżdżał do sali, tylko jechał w drugi koniec korytarza, byłam pewna, że to moje dziecko jedzie do prosektorium. Miałam wątpliwości, czy Glorii swoją decyzją nie zabiłam. Gdy rano otworzyłam oczy, zobaczyłam na ścianie kalendarz ze zdjęciem Ojca Świętego, w tym samym geście wzniesionych rąk co na obrazku, który kładłam na brzuchu. Do sali weszła pediatra, która w nocy opiekowała się moim dzieckiem. Nie chciała rozbudzać we mnie zbyt dużych nadziei, powiedziała jednak, że z Glorią dzieje się coś niezwykłego. Pojawiły się kropelki moczu, a więc jest pęcherz i przynajmniej jedna nerka! Dziewczynka oddycha samodzielnie, jest silna, ruchliwa. Zrozumiałam, że to cud.

Gloria spędziła 70 dni w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. W tym czasie zaraziła się posocznicą. – To było jak wyrok śmierci, ale ja byłam już pewna, że nic mi jej nie odbierze – mówi z przekonaniem matka. Dziewczynka opuściła szpital 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Dziś półtoraroczna Gloria jest zdrowym, pogodnym dzieckiem, oczkiem w głowie całej rodziny. – To sprawa rzeczywiście w pewnej części niewytłumaczalna, choć rezerwy sił u ludzi bywają bardzo różne – twierdzi prof. Sikora. – Gloria urodziła się ze skrajnie niską masą ciała, a jej rozwój po roku nie różnił się niczym od rozwoju dzieci urodzonych w normalnym czasie. – Jej rehabilitacja pokazała nam, że powinniśmy się otworzyć na przyjęcie dziecka niepełnosprawnego – opowiadają rodzice. Niedawno w przypadkowo oglądanym programie telewizyjnym zobaczyli 13-letnią Monikę z porażeniem mózgowym. Teraz, wraz z Moniką, wybierają się na ferie. – Jeśli przypadniemy sobie do gustu, będziemy nasze spotkania kontynuować – mówi Joanna. – Na razie nasza sytuacja mieszkaniowa nie pozwala na adopcję, ale gdy tylko warunki się zmienią, chcielibyśmy, by pozostała z nami – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.