Na zdrowie!

Marcin Jakimowicz

|

GN 06/2007

publikacja 12.02.2007 13:04

Kiedy lekarze ponownie zbadali chorą na raka Kasię, okazało się, że pięciocentymetrowy guz zniknął. Jezus uzdrawia. Dzisiaj. Nad Wisłą.

Na zdrowie! Na czuwaniach Odnowy w Duchu Świętym na Jasnej Górze setki osób odzyskiwały zdrowie. PIOTR DYLIK

O co prosicie Kościół? – zapytał w czasie chrztu ksiądz. „O zdrowie, bo to teraz najważniejsze” – odparowali rodzice. Szukamy skuteczności. Za Jezusem szły tłumy, bo dotykał, uzdrawiał. W całej Polsce od lat Msze z modlitwą o uzdrowienie gromadzą tłumy. Niektórzy wstają z inwalidzkich wózków, inni wychodzą rozpromienieni: po wielu latach potrafili wreszcie przebaczyć.

Płakałem ze szczęścia
– Wniesiono nieprzytomnego człowieka w końcowym stadium raka. Cała we łzach dźwigała go własna córka. Mężczyzna był Łazarzem. Przed tysiącami zebranych ponownie rozgrywało się wydarzenie z Betanii. Na naszych oczach obumarłe ciało powracało do życia, a pożółkłe wargi odzyskiwały kształt i świeżość, nad dwiema niewidzącymi źrenicami otwarły się powieki, mroczne oczodoły zabłysły spojrzeniem, na usta wybiegł uśmiech. Jak postać z Ewangelii, mężczyzna oświadczył: Jestem głodny. Zatopione w uroczystym milczeniu zgromadzenie płakało ze szczęścia. „Przyjdź” – wyszeptałem. – „Przyjdź, Panie Jezu”.

Tak swe pierwsze Msze z modlitwą o uzdrowienie wspomina założyciel Wspólnoty Błogosławieństw, brat Efraim. Sceptyczny Francuz, po nieoczekiwanym zetknięciu się z kiełkującą na Zachodzie odnową charyzmatyczną, na własne oczy ujrzał, że „niewidomi widzą, głusi słyszą, a chromi zaczynają chodzić”. Taki wybuch charyzmatów przeżywaliśmy nad Wisłą kilkanaście lat temu. Wielkie zgromadzenia modlitewne odwiedzali znani charyzmatyczni liderzy, obdarzeni darem modlitwy o zdrowie.

Wstała z wózka
Ogólnopolskie czuwanie Odnowy w Duchu Świętym. Prawie dwieście tysięcy ludzi modli się pod murami Jasnej Góry. Obok mnie kobieta na wózku inwalidzkim. Od lat cierpi na stwardnienie rozsiane. Jej nogi są nieruchome. Wysoko na ołtarzu kapłan stawia Najświętszy Sakrament. Płynie pieśń wielbienia. W czasie modlitwy wzruszona kobieta wstaje z wózka i, płacząc, nieporadnie idzie do ołtarza, by wysoko na wałach złożyć świadectwo. Zrywa się burza oklasków.

Gośćmi takich spotkań były często osoby obdarzone szczególnym charyzmatem uzdrawiania. Irlandzka zakonnica Briege McKenna, pełen żaru o. Ricardo Argańaraz, francuski lekarz Philippe Madre. Gdy do Polski przyjechał ojciec Emiliano Tardif, dwieście tysięcy ludzi wypełniło po brzegi ogromny plac w Łodzi. Podobnie było w Gorzowie. Sam autor bestselleru „Jezus żyje” był początkowo bardzo sceptyczny. Gdy w 1973 roku zachorował na gruźlicę płuc, do szpitala zapukali świeccy ze wspólnoty modlitewnej. Możemy się pomodlić? – zapytali. Nie wypadało odmówić. Po modlitwie cudem wyzdrowiał. Odtąd niestrudzenie jeździł po świecie i służył charyzmatem uzdrawiania.

Takim spotkaniom towarzyszyło pewne niebezpieczeństwo: ludzie przychodzili dla uzdrowicieli. Traktowali często kapłanów jako „chrześcijańskich Kaszpirowskich”, którzy poprzez jakąś płynącą z ołtarza formę magii leczyli choroby. Nie pomagały tłumaczenia samych charyzmatyków, że uzdrawia jedynie Bóg. Gdy do Polski nie mógł przyjechać chory o. Tardif, wielu było zawiedzionych. Tymczasem okazało się, że w czasie spotkania modlitewnego na Jasnej Górze wiele osób odzyskało zdrowie. Tamte spotkania były potrzebne, bo pokazały ludziom, że Bóg naprawdę może uzdrawiać – opowiada Krystyna Sobczyk z krakowskiej wspólnoty Nowe Jeruzalem, która od 1992 roku posługuje modlitwą o uzdrowienie. – Koncentrowały się one jednak przede wszystkim na uzdrowieniu fizycznym. A ono, choć ważne, nie jest przecież najistotniejsze.

Guz zniknął
Pani Krysia na własnej skórze przeżyła prawdziwą próbę wiary. U jej 20-letniej córki, Kasi, odkryto raka nadnercza. Spory, pięciocentymetrowy złośliwy guz. Pani Krysia nic nie mówiła leżącej w szpitalu córce. – Czułam się jak w ciemnej, głębokiej dolinie. Modliłam się, wołałam bezradnie: Panie, tyle lat ci służę, dlaczego ja? Krzyczałam, wierzgałam. Pamiętam szczególnie jedną noc: z czwartku na piątek. Cały czas siedziałam przed Jezusem. Ze łzami, gniewem, bezradnością. Wołałam w bólu: Pomóż nam! Przed oczami miałam już białą trumnę, wieńce. Po wielu godzinach, koło czwartej nad ranem, nagle odetchnęłam: Panie, zgadzam się, by moja córka odeszła. Oddaję Ci ją. I wówczas ogarnął mnie niesamowity spokój. Bądź wola Twoja – powiedziałam. Pokój, koniec rozpaczy.

Mocno dotknęły mnie słowa, że życie Kasi „zmieni się, ale się nie skończy”. Poszłam do szpitala. Akurat wykonywano badania przed wysłaniem córki na operację do Warszawy. Ku zaskoczeniu lekarzy wyszły zbyt dobrze. Powtórzono je drugi raz, trzeci. Po guzie nie było śladu. A przecież pokazywał go jeszcze niedawno tomograf. Lekarze otworzyli usta ze zdziwienia.

Pan dał wówczas córce łaskę zdrowia. Dwa lata później zginęła tragicznie. Modlitwa o zdrowie fizyczne naprawdę nie jest najważniejsza – przekonuje pani Krysia. – Widziałam ludzi (choć takie sytuacje zdarzają się rzadko), którzy uzdrowieni przez Jezusa, później odwracali się od Boga, i chorych, którzy umierali, tryskając życiem, jakby byli zanurzeni jedną nogą w niebie. Istotą jest pełna zaufania modlitwa: Panie, zgadzam się na to, co Ty chcesz. Przez kilkanaście lat posługi widzę wyraźnie, że Jezus uzdrawia całościowo, absolutnie, totalnie: ciało, ducha i duszę.

Przeszkody
Jakie są najczęstsze przeszkody w przyjęciu uzdrowienia fizycznego? Pani Krysia wymienia: okultyzm, wschodnie duchowości, zakorzenienie w New Age, wizyty u bioenergoterapeutów. To nowa forma bałwochwalstwa. Nie można wierzyć Bogu i szukać pomocy za Jego plecami. Inną przeszkodą jest zatajony grzech. Często łaskę uzdrowienia poprzedza szczera spowiedź. Ostatnią blokadą w przyjęciu łaski zdrowia jest pielęgnowane nieprzebaczenie.

Uwielbiam!
– Nie boi się ksiądz modlić o uzdrowienie? Można się solidnie wygłupić: dać ludziom złudną nadzieję – pytam ks. Teodora Suchonia. W jego parafii w Rybniku Chwałowicach co miesiąc ludzie modlą się o łaskę zdrowia. – Pamiętam taką walkę, gdy jako młody wikary chodziłem odwiedzać chorych. Gdy stałem przy ich łóżkach, pojawiała się myśl: Jezus jest z tobą. Połóż na nich ręce. Kładłem. I dokonywało się wiele cudów. Ludzie, którzy umierali, żyją do dziś.

Wszyscy zaangażowani w modlitwę o uzdrowienie mówią o jej ważnym elemencie: uwielbieniu. To ono jest kluczem. Świetnie opisuje to historia Pierre’a. Był zamknięty na cztery spusty, pogrążony w potwornej depresji. Psychiatra stwierdził ostrą psychozę urojeniową, chorobę uchodzącą za nieuleczalną. – Ten chłopiec pogrążył się w piekle bez wyjścia – opowiada brat Efraim. – Zachęcałem, by otworzył serce Jezusowi. „Nie mogę, nie mogę” – mamrotał pod czupryną. Pewnego poranka podszedł do mnie, mówiąc, że nie potrafi już wytrzymać, cierpienie jest zbyt dokuczliwe, a halucynacje nie do zniesienia. Tamtego dnia przed posiłkiem podniósł się śpiew, śpiew w Duchu, harmonijny i pełny. Ręce złączyły się na znak jedności. Wraz z zakończeniem modlitwy Bóg przeszedł między nami w swej mocy i niewysłowionej łagodności. Pierre Etienne, jak sam to wyraził, odebrał wrażenie jakby ciosu nożem chirurgicznym w czubek głowy, później – dobroczynnego, orzeźwiającego deszczu. Bóg uzdrowił go w okamgnieniu. Nazajutrz zorganizował próbę śpiewu, podczas której nauczył nas „Credo” Andre Gouzesa. Został odpowiedzialnym za liturgię we Wspólnocie Błogosławieństw.

– Źródłem wszystkich łask jest Msza święta – wyjaśnia ks. Suchoń. – Ksiądz ma władzę, by sprowadzić samego Jezusa na ziemię. Widzę, że dotąd robiliśmy duży błąd. Sprowadziliśmy Boga na ziemię, przyjęliśmy Go w Komunii i… zostawialiśmy samego. Koniec, kropka. Teraz odkrywamy, że z Nim trzeba pobyć, adorować Go, uwielbić. Siedząc przy Jezusie, dajemy Mu wolną rękę, możliwość działania. Ktoś zapytał, czy my nie zmuszamy Go do uzdrawiania. Nie! Uwielbiamy Go, a On jak przed dwu tysiącami lat dotyka, uzdrawia, przemienia. Często słyszę, że proboszczowie boją się Mszy o uzdrowienie. Kapłan ma iść drogą Jezusa; a On przecież również uzdrawiał. Takie Eucharystie gromadzą wielu spragnionych ludzi. Kiedyś robiłem zdjęcia osób podchodzących do monstrancji. Ich twarze promieniały. Znaki i cuda tylko potwierdzają głoszone Słowo Boże. Mówię z własnego doświadczenia: Nie bójcie się. Jezus uzdrawia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.