W chwili śmierci poszedł sam

rozmowa z Gian Franco Svidercoschim

|

GN 05/2007

publikacja 31.01.2007 19:40

O książce kard. Dziwisza z jej współautorem Gian Franco Svidercoschim rozmawia Beata Zajączkowska

W chwili śmierci poszedł sam Na zdjęciu Gian Franco Svidercoschi podczas prezentacji „Świadectwa” w Krakowie. Jacek Taran

Beata Zajączkowska: Kto komu zaproponował napisanie tej książki?
Gian Franco Svidercoschi: – To było tak: w 2005 r. pojechałem do Krakowa na premierę filmu „Karol, człowiek, który został papieżem”. Po pokazie spotkałem się z kard. Dziwiszem. W czasie rozmowy ks. Stanisław zażartował: Jeśli kiedyś coś zrobię, zrobię to na pewno z panem. Nie wytłumaczył, co miał na myśli. Pomyślałem sobie, że w głębi serca myślał o napisaniu czegoś o Papieżu. Przygotowałem więc plan, który odpowiadał poszczególnym rozdziałom. Ks. Stanisław go zaaprobował.

Powstał jakby scenariusz książki, opartej na wspomnieniach osobistego sekretarza Karola Wojtyły. Nie chciałem, aby to był wywiad w ścisłym tego słowa znaczeniu: pytanie i odpowiedź. Zależało mi na ciągłości opowiadania. Ja jak gdyby tworzę kontekst, atmosferę, a kard. Dziwisz daje świadectwo. Osoby, które czytały tę książkę, nazwały ją spokojną, głęboką pogawędką. A dlaczego książka powstała? O to trzeba zapytać ks. Stanisława. Według mnie, chciał on kontynuować swój duchowy dialog z Janem Pawłem II. On miał przywilej przez 40 lat dzielenia swego życia najpierw z Karolem Wojtyłą, a następnie z Janem Pawłem II i teraz chce podzielić się tym przywilejem z nami wszystkimi. Nie chodziło o wyjawienie nieznanych faktów, bo przecież one pozwalają nam tylko jeszcze lepiej poznać osobę Papieża.

Jak wyglądała praca nad tekstem?
– Po przygotowaniu scenariusza przez wiele miesięcy nie miałem żadnego oddźwięku ze strony ks. Stanisława. Prawie straciłem nadzieję, że uda nam się opracować te wspomnienia. W sierpniu ubiegłego roku, podczas urlopu, niespodziewanie wziął magnetofon i zaczął nagrywać wspomnienia. Dotyczyły one głównie pierwszych dziesięciu rozdziałów, tych o życiu Karola Wojtyły w Polsce. Na bazie tych wspomnień zacząłem zadawać kard. Dziwiszowi kolejne pytania. Kilka razy jeździłem do Krakowa, spotkaliśmy się także w Warszawie przy okazji premiery drugiej części filmu „Karol, papież który pozostał człowiekiem”. Ks. Stanisław przyjeżdżał też do Rzymu. Wiele godzin spędziliśmy, rozmawiając przez telefon. Tak powstał m.in. finał książki. Ks. Stanisław nie wiedział, jak ją zakończyć.

Rozmawialiśmy o tym przed jego niedawną pielgrzymką do Jerozolimy. Prosiłem, by przypomniał sobie coś z pogrzebu. Mówił, że niewiele pamięta, że tamten czas otoczony jest jakby „ciemnością”. Radziłem, by zamknął oczy i sercem wrócił do tamtych dni. Po jakimś czasie zadzwonił i powiedział: zamknąłem oczy. I tak książkę kończy wspaniałe świadectwo: „Byłem przy nim prawie 40 lat. Najpierw przez 12 lat w Krakowie, a potem przez kolejnych 27 w Rzymie. Zawsze przy nim. Zawsze u jego boku. A teraz, w chwili śmierci, poszedł sam. Po tamtej stronie, kto mu towarzyszy?”. Uważam, że to jeden z najpiękniejszych fragmentów książki.

Co nowego wnosi ta książka do naszej wiedzy o życiu Karola Wojtyły i jego pontyfikacie?
– Wszystkich najbardziej interesują nieznane fakty. A one mają tylko pomóc w lepszym zrozumieniu Papieża. Wyrwane z kontekstu jego życia i posługi nie mają wielkiego znaczenia. Wszyscy przytaczają słowa Karola Wojtyły: „Wybrali mnie na papieża, a niech ich!”, wypowiedziane w rzymskim dialekcie. To zabawny epizod, ale według mnie o wiele ważniejsze jest to, co znajduje się kilka linijek wcześniej. Papież wpatruje się w oczy swego sekretarza, jakby chcąc wyczytać z nich, co czuje, widząc ubranego go na biało, jako głowę Kościoła powszechnego.

Jest tu wiele faktów, które lepiej pozwolą zrozumieć historię. Dotyczą one Polski, zamachu. Wszyscy pamiętamy słynne zdjęcie, kiedy ks. Stanisław w odkrytym samochodzie trzyma w ramionach rannego Papieża. Nie patrzy jednak na niego, ale jakby w dal, tam, gdzie stał Ali Agca. Zapytałem go: „Dlaczego właśnie tam ksiądz spoglądał”. Odpowiedział: „Bo nie miałem odwagi spojrzeć na rannego Papieża”. Nie mógł pogodzić się z tym, że doszło do zamachu. Kard. Dziwisz po imieniu nazywa zleceniodawców zamachu, a odpowiedzialnością za niego obarcza KGB.

A zatem ta książka pozwala lepiej zrozumieć bieg niektórych wydarzeń...
– Myślę, że w tym kontekście bardzo interesująca jest część dotycząca Polski. Na przykład fragment o pamiętnej papieskiej pielgrzymce do Polski w 1983 r., gdy władze PRL domagały się, by Jan Paweł II zmienił ton przemówień. Papież odpowiedział im przez sekretarza Episkopatu Polski, bp. Bronisława Dąbrowskiego, że tego nie zrobi, może najwyżej przerwać podróż, jeśli nie wolno mu mówić tego, co chce. Cały czas próbowano go kontrolować, umieszczając podsłuch w pałacu arcybiskupim. Władze szpiegowały go podczas spotkania z Lechem Wałęsą w schronisku w Tatrach. Ks. Stanisław zorientował się, że dzieje się coś dziwnego. Wszyscy kelnerzy zostali zastąpieni ludźmi ze służb specjalnych. Sala przygotowana na to spotkanie była nafaszerowana mikrofonami szpiegowskimi. Papież wyprowadził więc Wałęsę na korytarz i do lasu, i tam rozmawiali.

Książka ujawnia też nieznane fakty z prywatnego życia Papieża, np. o tym, jak odpoczywał. Pozwala w innym świetle spojrzeć na niektóre, nie do końca zrozumiane jego decyzje…
– Można tu znaleźć wspomnienie pierwszej „ucieczki z Watykanu” na narty. Towarzyszyli mu wtedy czterej Polacy: pomysłodawca wyprawy, obecny nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk, oraz bp Tadeusz Rakoczy, ks. Tadeusz Styczeń i kard. Dziwisz. Ta wyprawa zakończyła się na stokach Ovindoli w Abruzji. Podobnych wyjazdów było ponad sto. Ważne dla historii świata są spotkania z gen. Pinochetem. Papież powiedział mu wtedy, że nadszedł moment, by zrezygnował z władzy i przekazał ją władzom cywilnym. Kard. Dziwisz ujawnia, że niektórzy wpływowi przedstawiciele Episkopatu Ameryki Łacińskiej próbowali naciskać na Papieża, aby nie modlił się w katedrze w San Salvadorze, gdzie przy ołtarzu zamordowano abp. Romero, ponieważ będzie to miało wydźwięk polityczny. Jan Paweł II nie posłuchał i długo modlił się w miejscu, gdzie zginął abp Romero. Niezwykle wzruszające jest wspomnienie ostatnich chwil życia Papieża.

Jakiego Jana Pawła II poznał Pan w czasie pracy nad tymi wspomnieniami?
– „Świadectwo” nie przedstawia Papieża innego od tego, którego znamy. Widzimy człowieka o niezwykłej sile duchowej, zakochanego w Bogu. Zadziwiające jest, jak łączył modlitwę z pracą. Cała jego posługa, oddanie człowiekowi, wypływa z tej niezwykłej relacji z Bogiem. To ona uczyniła go człowiekiem wewnętrznie wolnym. To sprawiało, że patrzył na bieg wydarzeń jakby z innej perspektywy, którą nie wszyscy byli w stanie zrozumieć. Tak było np., gdy prosił o przebaczenie za grzechy Kościoła, czy gdy organizował międzyreligijne spotkania w Asyżu.

Wewnętrzna wolność jest chyba jednym z największych darów, jakie nam zostawił. Pielgrzymując po świecie, czynił ludzi i całe narody wolnymi. Podkreśla to ks. Stanisław, wskazując na pierwsze przemówienie Papieża: „Nie lękajcie się”. Potem pierwsza podróż do Polski, ale też pielgrzymki do krajów Trzeciego Świata. On sprawiał, że ludzie zaczęli tam oddychać wolnością, że zechcieli walczyć o demokrację. Papież, działając w sferze politycznej, czy społecznej, zawsze zadawał sobie pytanie: co w tej sytuacji sugeruje Ewangelia?

Co by powiedział Chrystus? Jan Paweł II nauczył ludzi nie bać się żadnego ucisku, żadnej dyktatury. Młodzież nauczył, że nie można wstydzić się swej wiary. Chrześcijanom pokazał, że nie można ograniczać swej wiary tylko do kościoła. Wszystkich uczył, na czym polega prawdziwa wolność. Jan Paweł II to papież rewolucjonista. Spokojnie, bez przemocy, dokonał epokowych przemian; zmienił oblicze świata.

Był Pan zaprzyjaźniony z Janem Pawłem II. Co z jego nauczania jest dla Pana najważniejsze?
– Bardzo brakuje mi jego uśmiechu i nieustannej gotowości do żartów, płatania figli. Przypominam sobie jego pierwszą pielgrzymkę do Polski i spotkanie ze studentami. Pamiętam trzymane przez nich w rękach, wzniesione w górę krzyże. Wtedy zrozumiałem, że to pokolenie miało już dość komunizmu i pragnęło zmian. Nie zrozumiałem jednak tajemnicy tych zmian, które dokonywał w sercach Jan Paweł II.

Pojąłem to dopiero po jego śmierci, patrząc na niekończącą się kolejkę ludzi chcących się z nim pożegnać. W tym dostrzec można było tajemnicę tego Papieża. Człowieka, który pokazał światu ludzkie oblicze Boga, zbliżył niebo z ziemią. Dał nam nową perspektywę przeżywania wiary, to znaczy pokazał, jak być chrześcijaninem we współczesnym świecie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.