Wrogowie czy sojusznicy?

ks. Tomasz Jaklewicz religia@goscniedzielny.pl

|

GN 03/2007

publikacja 22.01.2007 10:05

Za kryzys wokół abp. Wielgusa główną winę ponoszą dziennikarze. Ta opinia świadczy o niezrozumieniu roli, jaką w demokratycznym społeczeństwie pełnią media.

Wrogowie czy sojusznicy? Media pełnią rolę systemu nerwowego świata. Czy Kościół może ignorować ten fakt? PAP/Bartłomiej Zborowski

Niektóre środowiska kościelne widzą w mediach siły ciemności. „Szwadrony śmierci”, „prasowa nagonka”, „atak pismaków” – te i podobne określenia są częstą odpowiedzią kościelnych środowisk na jakąkolwiek krytykę. Jeśli w prasie, radiu czy telewizji pojawiają się jakieś złe wiadomości na przykład na temat duchownego, to zdrową reakcją Kościoła powinno być spokojne dojście do ustalenia, jaka jest prawda.

Oczywiście dziennikarze mogą się mylić, i często się mylą, ale jeśli mamy do czynienia z poważnymi mediami, a nie z brukowcami, to wtedy zamiast wołać, że media atakują Kościół, trzeba spokojnie zbadać sprawę. W sytuacji oskarżenia Kościół nie może bać się prawdy, nawet tej trudnej. Mydlenie oczu budzi jeszcze większe podejrzenia. Dziennikarze nie są święci. Sporo postaw i zachowań tego środowiska można i trzeba krytykować z pozycji chrześcijańskich. Jednak lekceważenie lub programowa postawa obronna wobec mediów jest przejawem niezrozumienia ich znaczenia we współczesnym świecie. Co więcej, może być grzechem zaniedbania.

Media jako religia
Ksiądz Tomasz Halik zwraca uwagę, że media przejęły wiele aspektów religii. To one bowiem „oferują symbole, interpretują świat, wpływają na sposób myślenia i zachowania ludzi, tworzą sieć informacji. Są także i przede wszystkim arbitrami prawdy – prawdziwe i ważne staje się to, co ludzie zobaczyli »na własne oczy« w wiadomościach telewizyjnych. (…) Bez medialnego rezonansu jakiekolwiek zjawisko czy myśl mają dziś nikłe szanse na uzyskanie społecznego wpływu”.

Uważam tę diagnozę za trafną. Można się zżymać i krytykować tę rzeczywistość, ale nie wolno jej ignorować. Tymczasem przedstawiciele Kościoła mają tendencję albo do lekceważenia mediów („co oni w ogóle wiedzą?”, „nie znają się na teologii, a chcą mówić o Kościele”), albo, co gorsza, do programowego traktowania ich jak wrogów (zamykanie przed nosem dziennikarzy drzwi kurii i probostw, milczący rzecznicy prasowi itd.). Takie zachowanie wyrządza szkodę Kościołowi. Nieobecność w mediach jest bowiem równoznaczna z wycofaniem się z publicznej przestrzeni. To odebranie sobie samemu prawa głosu. Nieraz słychać, że Kościół nie da się zamykać w zakrystii. Okazuje się jednak, że Kościół najczęściej sam się w tej zakrystii chowa.

Niektórzy mówią, że media świeckie nie są odpowiednim miejscem dla Kościoła, że mamy przecież media katolickie. To błędne myślenie. Media katolickie skierowane są do ludzi zaangażowanych religijnie, a media świeckie docierają do wszystkich. Albo chcemy głosić Ewangelię wszystkim i pokazywać wiarę jako sensowną, ba najlepszą propozycję dla życia, albo zamykamy się w kościelnym światku i marudzimy, że świat jest „liberalny” i w ogóle zły. Świecki dziennikarz jest często ignorantem w tematyce religijnej, ale jeśli szuka informacji, to trzeba mu jej udzielić, a nie użalać się na jego ignorancję. Bo wtedy jest szansa, że przekazana mu życzliwie prawdziwa informacja dotrze do innych.

Medialny papież
Dlaczego pożegnanie Jana Pawła II stało się najbardziej medialnym wydarzeniem w historii? Odpowiedź jest prosta: to był owoc postawy papieża, który doskonale rozumiał miejsce mediów w dzisiejszym świecie. On wiedział, że Kościół nie może się ich bać. Papież zdobył życzliwość dziennikarzy zupełnie prostymi metodami: nie uciekał, nie podejrzewał o złą wolę, udzielał wywiadów, pozwalał się fotografować. Jego komunikat był czytelny i przejrzysty. Za postawę podczas relacjonowania odejścia Jana Pawła II polscy dziennikarze otrzymali kościelną medialną nagrodę Totus. Czy ci sami ludzie teraz zmienili się w dziennikarskie hieny atakujące Kościół?

W dziennikarskim świecie zachodzą zjawiska groźne. Ryszard Kapuściński zwraca uwagę, że „media mogą kogoś wywyższyć i mogą go zniszczyć, wykląć ze społeczności. To nakłada na dziennikarzy szczególną odpowiedzialność”. Z etycznym przygotowaniem bywa różnie. Konieczność atrakcyjnego sprzedania informacji czy presja konkurencji sprawia, że prawda bywa zmanipulowana. Brakuje czasu na docieranie do sensu zdarzeń, na wyciąganie mądrych wniosków. Jedna wiadomość goni drugą. Dziennikarze sami dostrzegają te niepokojące zjawiska. Jednak wciąż wielu z nich wykonuje ten ciężki, stresujący zawód z poczuciem misji. Jest wielu takich, którym o coś chodzi. Tacy dziennikarze są dla Kościoła naturalnymi sojusznikami, a nie wrogami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.