Bądźmy uczciwi

Z bp. Antonim Dydyczem, ordynariuszem diecezji drohiczyńskiej, rozmawia J. Dziedzina

|

GN 03/2007

publikacja 22.01.2007 09:59

Jacek Dziedzina: Czy jest Ksiądz Biskup zadowolony z decyzji o autolustracji biskupów?

Bądźmy uczciwi FORUM/Piotr Mecik

Bp Antoni Dydycz: – Ja w tej decyzji brałem udział. Myślę, że ta decyzja jest czymś oczywistym i zrozumiałym. Oczywiście, ona jest w pewnej mierze wymuszona presją mediów i nie jest na pewno sprawiedliwa, ale to ze względu na okoliczności.

Oczywista i niesprawiedliwa zarazem?
– Bądźmy uczciwi: jak można najpierw badać ofiary, nie mając dogłębnie przebadanych spraw. Powinniśmy najpierw sięgnąć do tych, którzy prześladowali, nachodzili ludzi, posługiwali się podstępem. To samo zauważyliśmy w czasie tych wszystkich ostatnich wydarzeń. Jak można oceniać kogoś, jeśli nie wiemy, kto to napisał, kto wyprodukował, jaka jest tego wiarygodność? To są rzeczy podstawowe.

Ależ dzisiaj znamy już orzeczenia w tej sprawie dwóch niezależnych komisji. W tym kontekście chyba trudno mówić o niesprawiedliwości decyzji biskupów.
– Decyzja jest sprawiedliwa, tylko okoliczności są niesprawiedliwe. To jest po prostu decyzja, którą Kościół podjął z odwagą, a to dlatego, że nieraz w Polsce podejmował decyzje bardzo radykalne, przede wszystkim z myślą o narodzie. Maria Dąbrowska pisała, że Kościół zbyt często na ołtarzu ojczyzny składał ofiary. I myślę, że to jest kolejna ofiara na ołtarzu ojczyzny. Nie traktujmy tego zatem w kategoriach sprawiedliwości czy niesprawiedliwości, ale miłości i odpowiedzialności za państwo. Do tej pory żadne środowisko się nie oczyściło. Nie było też deubekizacji. Ciągle jeszcze nie wiemy, kim są ci, którzy prześladowali. Przecież tu nie można mówić o sprawiedliwości przy takim podejściu do tych teczek. Na podstawie tych materiałów, bo tego nie można nazwać dokumentami, podejmuje się takie czy inne decyzje. Kościół jednak, żeby nie wdawać się w takie czy inne polemiki, podjął decyzję dotyczącą samego siebie – uważam, że słuszną – żeby pomóc Polsce wyjść z tego chaosu.

Biskupi dziękują w dokumencie Papieżowi i Nuncjuszowi za uratowanie sytuacji. Czy nie należało podziękować świeckim zaangażowanym w tę sprawę?
– Myślę, że tzw. katolicy medialni odegrali bardzo złą rolę w tej historii. Zamiast szukać przyczyn, ciągle tylko domagali się, żeby rozliczyć tych, którzy są ofiarami. I absolutnie nie zasługują na żadne słowo wdzięczności. Przeciwnie, trzeba się modlić za nich, żeby wreszcie otrzeźwieli, żeby głowy uwolniły im się od tego zamętu i umieli sprawiedliwie ten temat poruszać.

U większości tych „katolików medialnych” widziałem raczej szczerą troskę o Kościół, a nie jakąś zaciekłość.
– Myślę, że czasami milczenie jest złotem. Pan chyba też to rozumie: czy jest sprawiedliwe zaczynać od ofiar, a pozostawić w spokoju prześladowców?

Biskup Skworc mówił, że pasterz diecezji musi umieć zmierzyć się ze swoją przeszłością, żeby być wiarygodny. I sam poprosił historyków, żeby zbadali jego papiery, które budziły niepokój.
– Każdy z nas codziennie mierzy się z własną przeszłością i przyszłością. Ja nie jestem w niczyim sumieniu: ani biskupa Wiktora, ani arcybiskupa Stanisława. Nie jestem tym, który będzie sądził. „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”. To jest Ewangelia, więc nie żyjmy potrzebą chwili i nie mówmy na użytek medialnych zainteresowań. Nie powiększajmy jeszcze tej nagonki. My musimy stać na straży sprawiedliwości. Jak można na podstawie materiałów ubeckich w ogóle podejmować jakieś decyzje? To jest chichot diabelski. Diabeł śmieje się z tego, że kolejny raz, za pomocą tych samych ludzi, uderza w Kościół. I właśnie niektórzy „katolicy medialni” tak się tym zachwycili.

Nie zauważyłem zachwytu, a raczej zażenowanie po kolejnych, ciągle odmiennych oświadczeniach arcybiskupa Wielgusa. Sam chciałem wierzyć, że może przechodził jakąś wewnętrzną drogę.
– Ja nie znam procesu jego wewnętrznych przeżyć. Ale ja nie znam też twarzy tych, którzy na niego naskoczyli i tych, którzy te materiały przygotowali. Za to widziałem twarz arcybiskupa Wielgusa. I mogę panu powiedzieć, że ona była bardzo podobna do twarzy Chrystusa ukrzyżowanego.

Kto powinien zostać teraz metropolitą warszawskim?
– Ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus.

Mimo braku zaufania wiernych?
– Wierni okazali zaufanie w katedrze w tamtą niedzielę. Arcybiskup mówi, że był zmuszony, żeby jedną rzecz podpisać. I on tego nie ukrywa.

Jest masa duchownych, którzy jednak nie podpisywali niczego.
– Ja nie mogę wymagać heroizmu od wszystkich. Tylko św. Jan nie uciekł spod krzyża. To znaczy, że tych dziesięciu trzeba potępić?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.