Czy powróci Msza trydencka?

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 01/2007

publikacja 04.01.2007 11:58

Pogłoski o papieskim dokumencie zezwalającym na odprawianie Mszy św. według Mszału trydenckiego cieszą jej zwolenników. Wielu jednak niepokoi się, że pogłębią się podziały w Kościele. Inni twierdzą przeciwnie, że to właśnie droga do jedności.

Czy powróci Msza trydencka? Msza Święta w rycie trydenckim w kościele św. Benona w Warszawie odprawiana jest za zgodą arcybiskupa warszawskiego od 1996 roku. PAP/Paweł Kula

Od dłuższego czasu pojawiają się nieoficjalne informacje, że papież Benedykt XVI zezwoli na odprawianie Mszy św. według rytu trydenckiego w całym Kościele powszechnym. Grupa polskich tradycjonalistów skierowała do Papieża list otwarty, w którym wyraża swoją wdzięczność i nadzieję, że „czcigodne formy liturgiczne przekazywane w długiej tradycji i zatwierdzone uroczyście przez św. Piusa V zostaną zachowane jako skarb dla Kościoła dnia dzisiejszego i jutra”. Pod listem zatytułowanym „Jesteśmy z Tobą, Ojcze Święty. Deklaracja w sprawie przywrócenia liturgii tradycyjnej” podpisało się 30 osób, między innymi marszałek Sejmu Marek Jurek, posłowie do Parlamentu Europejskiego Marcin Libicki i Konrad Szymański, posłowie na Sejm Jan Filip Libicki i Artur Zawisza, kompozytor Wojciech Kilar, dziennikarz Tomasz Terlikowski. Koordynatorem akcji jest filozof z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, redaktor naczelny kwartalnika „Christianitas” dr Paweł Milcarek.

Leczenie schizmy abpa Lefebvre’a
Nazwa „Msza trydencka” bierze się stąd, że to na Soborze Trydenckim (1545–1563) biskupi ustalili porządek liturgii, który następnie potwierdził papież Pius V (1566–1572), ogłaszając w 1570 Mszał Rzymski. Ustanowiony wtedy układ liturgii porządkował i ujednolicał dotychczasową łacińską tradycję Kościoła. Mszał Piusa V obowiązywał w Kościele aż do reformy liturgicznej Soboru Watykańskiego II (1962–1965). W 1969 roku papież Paweł VI, spełniając postulaty biskupów zgłaszane na Soborze, zatwierdził nowy Mszał Rzymski ze zmienionym układem liturgii. W miejsce łaciny pojawiły się wtedy języki narodowe, w miejsce dialogu prowadzonego przez kapłana i ministranta (tzw. ministrantura) pojawił się dialog między kapłanem a całym zgromadzeniem. Ołtarz został ustawiony w taki sposób, aby kapłan odprawiał Mszę przodem do wiernych, podczas gdy dawniej był odwrócony od nich plecami, a zwrócony do ołtarza, przylegającego do ścian kościoła.

Zmiany liturgiczne, wprowadzone po Soborze Watykańskim II, choć szybko przyjęły się w całym Kościele, wywołały krytykę niektórych hierarchów. Najostrzej zmianom sprzeciwił się francuski arcybiskup Marcel Lefebvre (1905–1991), który odrzucił nie tylko nową liturgię, ale i cały Sobór. W 1970 utworzył on Bractwo Kapłańskie św. Piusa X dla księży podzielających jego poglądy. Gdy 30 czerwca 1988 roku bez zgody papieża konsekrował czterech biskupów, ściągnął na siebie i na uczestników tego obrzędu karę ekskomuniki. W dokumencie „Ecclesia Dei”, poświęconym tej bolesnej sprawie, Jan Paweł II zwrócił uwagę lefebrystom, że ich rozumienie Tradycji Kościoła jest wewnętrznie sprzeczne.

„Nie można pozostać wiernym Tradycji – pisał – zrywając więź kościelną z tym, któremu w osobie apostoła Piotra sam Chrystus powierzył w Kościele posługę jedności”. Jednocześnie Papież podkreślił, że „należy uszanować nastawienie tych, którzy czują się związani z liturgiczną tradycją łacińską”. Powstała Papieska Komisja „Ecclesia Dei”, zajmująca się księżmi, którzy byli przywiązani do dawnej liturgii, ale chcieli pozostawać w łączności z papieżem. Powstało Bractwo Kapłańskie św. Piotra, skupiające duchownych – zwolenników liturgii trydenckiej, w tym również byłych lefebrystów. W ubiegły roku we Francji rozpoczął działalność Instytut Dobrego Pasterza, skupiający 5 księży, należących dawniej do Bractwa św. Piusa X. Oni również mogą odprawiać liturgię trydencką „w pełnej komunii ze Stolicą Piotrową”, jak głosi dekret ustanawiający tę jednostkę kościelną.

Czy Eucharystia może dzielić katolików?
Obowiązujące dzisiaj kościelne przepisy mówią, że liturgia trydencka może być sprawowana w wyznaczonych kościołach za zezwoleniem miejscowego biskupa. W kilku diecezjach Polski takie Msze św. są odprawiane. Zapowiedzi uwolnienia rytu trydenckiego spowodowały pewne zamieszanie. Biskupi niemieccy i francuscy odnieśli się krytycznie do tych pomysłów. Obawiają się bowiem, zapewne nie bez podstaw, narastania po- działu w Kościele. W obu tych krajach lefebryści są silni. Sentyment do Mszy trydenckiej łączy się często z negowaniem całej soborowej odnowy Kościoła oraz odmawianiem ważności Mszy posoborowej.

O tym, że nie są to zarzuty wyssane z palca można się przekonać, przeglądając strony internetowe poświęcone liturgii trydenckiej. Niepokoić może tendencja do absolutyzowania tekstów dawnego Mszału Piusa V, który bywa traktowany jak tekst objawiony. „Ten ryt jest wyrazicielem absolutnej prawdy” – mówi wprost lefebrystyczny bp Richard Williamson. Zwolennicy łacińskiej tradycji chętnie opisują eksperymenty liturgiczne w krajach zachodnich jako dowód na to, że „nowa” msza prowadzi do desakralizacji liturgii. Zapominają jednak o tym, że wszelkie innowacje sprzeczne z Mszałem Pawła VI są przejawem samowoli celebransów, a nie reprezentatywnym wyrazem posoborowej liturgii.

Dominikanin o. Tomasz Kwiecień, liturgista, nie widzi jednak niebezpieczeństwa w ewentualnym uwolnieniu rytu trydenckiego. Podkreśla, że sama liturgia nie łączy się przecież z programowym zamknięciem na świat. – Znam księży, którzy chętnie by odprawiali taką Mszę, a jednocześnie mają oni całkowicie posoborowe spojrzenia na świat i na Kościół. Ideologizacja Mszy św. jest zarówno po stronie tradycjonalistów, jak i gorliwych reformatorów. Problem jest wtedy, kiedy liturgia staje się miejscem demonstracji. Tradycjonaliści demonstrują swoje poglądy dotyczące ekumenizmu i innych spraw, reformatorzy demonstrują otwartość na świat i śpiewają „Vive la revolution”, zamiast „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”, co sam widziałem. Tymczasem liturgia nie powinna być przestrzenią walki, ale przestrzenią wspólnoty.

Współbrzmienie czy zgrzyt
– Palącym problemem nie jest dziś liturgia – uważa o. Kwiecień – ale stosunek Kościoła do współczesności. Z tym nie potrafią sobie poradzić zarówno tradycjonaliści, jak i inni. Kościół dziś dla wielu ludzi, także uczestniczących w Eucharystii, nie jest niestety żadną interesującą propozycją. Nie powinno się liturgii traktować jako wytrycha do tej sprawy. Potrzebna jest raczej poważna debata teologiczna i sensowna katecheza liturgiczna. Moim zdaniem, nie warto się kłócić o liturgię, która została niesłusznie zawieszona. Nie boję się w tej kwestii pluralizmu. Decyzja w tej sprawie należy do papieża Benedykta XVI. Jego poprzednik pisał, że schizma abpa Lefebvre’a powinna „pobudzić wszystkich katolików do szczerego zastanowienia się nad własną wiernością Tradycji Kościoła” (Ecclesia Dei 5a). Wierność oznacza z jednej strony odrzucanie nieodpowiedzialnych i samowolnych manipulacji w dziedzinie doktryny, liturgii i dyscypliny. Z drugiej strony Jan Paweł II podkreślał konieczność „by wszyscy duszpasterze i wierni uświadomili sobie na nowo to, że różnorodność charyzmatów, tradycji duchowości i apostolstwa jest w Kościele nie tylko uprawniona, lecz także stanowi jego bogactwo, decydujące o pięknie jedności w różnorodności (o owym »współbrzmieniu, które pod działaniem Ducha Świętego z ziemskiego Kościoła wznosi się ku Niebu«)”. Z pewnością tego współbrzmienia pragnie także Benedykt XVI. A swoją drogą, nie przypadkiem Pan Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy modlił się o jedność.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.