Ciocia Maria od najmniejszych

Barbara Gruszka-Zych w rozmowie z Barbarą Bienkiewicz

|

GN 52/2006

publikacja 21.12.2006 10:33

Maria Bienkiewicz uratowała życie setkom dzieci, którym groziła aborcja. Od 23 lat broni życia bezbronnych.

Barbara Gruszka-Zych: W Boże Narodzenie mój nieżyjący już duszpasterz, ks. Oskar Thomas, powtarzał: „Pamiętajcie, że Pan Jezus urodził się malutki”.
Barbara Bienkiewicz: – Tak, był bezbronny, niewinny, zdany na łaskę dorosłych. Boże Narodzenie to czas narodzenia miłości. Ale tak jak Herod czyhał na Jezusa, tak teraz politycy, zamiast pomagać rodzinom, ustalają prawo, które jest przeciw życiu. Karzą obrońców życia. Na przykład mój znajomy dr Marek za odmowę zabicia dziecka z zespołem Downa dostał 5 tys. kary na rzecz feministek. Od 1956 roku do grudnia 1985 roku, jak podała PAP, tylko w szpitalach zginęło 36 milionów dzieci nienarodzonych.

Przez 23 lata namawia Pani matki chcące zabić swoje dzieci, żeby je urodziły.
– Dużo więcej otrzymuję, niż daję. Jestem świadkiem wielkich cudów. Kiedyś oddałam wszystkie ubrania pewnej potrzebującej kobiecie, która zdecydowała się urodzić. Na drugi dzień przyjechał TIR, a jego kierowca wyładował kilka paczek, zaznaczając, że są przeznaczone wyłącznie dla mnie. Wszystkie ubrania były jakby szyte na miarę. To tylko drobny przykład.

Wcześniej uciekała Pani przed tym problemem.
– Bo aborcja to straszliwe zabójstwo. Kiedy zorientowałam się, jak dużo nienarodzonych ginie, wyobraziłam sobie, że na Sądzie Ostatecznym spotkam się twarzą w twarz z Chrystusem, który jest mordowany w tych dzieciach. I jaką dam odpowiedź? Widziałam, że Jezus w nich cierpi i chciałam Mu ulżyć.

Zaczęła Pani pomagać matkom, zamiast wyjechać do Stanów i robić specjalizację.
– Bo zachorowałam i w perspektywie było dłuższe leczenie. Wtedy spotkałam koleżankę ginekologa, która opowiedziała mi o zabijaniu dzieci w jej szpitalu. Postanowiłam, że będę jej pomagać powstrzymywać matki przed aborcją. Tak żeśmy to wyreżyserowali, z nią i innymi ginekologami, że kobiety, które miały poddać się aborcji, były kierowane do mnie, do gabinetu, na rozmowę przed podjęciem ostatecznej decyzji. Dla żadnej matki decyzja o zabiciu dziecka nie była obojętna. Pełno w nich było bólu, cierpienia, zaczynały się wypłakiwać, a wtedy je tuliłam, bo to było najlepsze lekarstwo. Czasem ostro protestowały, ale żeby zyskać na czasie, prosiłam je o wykonanie dodatkowych badań. A sama zwracałam się o pomoc do grup modlitewnych, sióstr zakonnych o modlitwę w ich intencji. I to pomagało. Bardzo często matka, która jednego dnia nawet nie chciała ze mną rozmawiać, nazajutrz przychodziła, mówiąc: „Wszystko przemyślałam, przyjmę pani pomoc, urodzę”. Czasem dochodziło do zamieszania. Lekarze czekali gotowi do zabiegu, a tu na skutek rozmów ze mną jedna matka zaczynała się wypisywać ze szpitala, druga też. Stałam obok z różańcem w ręku... Najpierw to był szpital bielański, potem brudnowski, wreszcie św. Zofii w Warszawie. Długimi godzinami rozmawiałam też z ginekologami, i po tych rozmowach przestali zabijać.
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.