www.misja-Malawi

Krzysztof Błażyca

|

GN 43/2006

publikacja 18.10.2006 14:29

Tysiące dziewczyn jest bitych, gwałconych, zmuszanych do prostytucji, a dzieci sprzedaje się na organy. I jak tu ze spokojem prowadzić księgi chrztów albo fascynować się tym, że dziecko wyrecytowało z pamięci pierwsze czytanie?

www.misja-Malawi br. Jacek Rakowski

Malawi jak na Afrykę to niewielkie państwo, położone w południowo- wschodniej części kontynentu. Brat Radek Malinowski, prawnik z wykształcenia, od ponad 4 lat w misyjnym zgromadzeniu Ojców Białych. W Malawi jest drugi rok. Wie, że kocham Afrykę, dlatego mailuje do mnie często. Sceny z życia misjonarza układają się jak puzzle w wielobarwny obraz. Niekoniecznie podobny do słodkawych misyjnych kalendarzy....

@ Prostytutki i wykidajło ....
Malawi jest krajem będącym głównym punktem przerzutu ludzi do RPA albo Wielkiej Brytanii. I co? Są tu jakieś organizacje, które próbują to monitorować? Jakieś działania administracji rządowej zwalczające zjawisko? A pewnie że są! I to pełno. Są projekty, dyrektywy, plany, struktury, fundusze płyną szeroko. Tyle że nikt tego w życie nie wciela. Bo prawda jest taka, że problem handlu ludźmi to śmierdząca sprawa. Proceder jest w rękach mafii. Skorumpowani urzędnicy informują o każdym zagrożeniu dla przemytników.

Fakt, że powszechnie wiadomo, gdzie są przetrzymywani seksualni niewolnicy, nikomu nie przeszkadza. Zobaczymy, jak daleko z tym zajdę. Żeby przynajmniej życie przemytnikom uprzykrzyć. W listopadzie zaczniemy szkolić liderów. Poprowadzą część projektów w swoich wioskach. Same konferencje nie wystarczają. Trzeba spotykać się z ludźmi. Dziewczęta, prostytutki, albo taki jeden wykidajło z pobliskiego pubu…. Oni naprawdę mają dużo do opowiadania.

@Gorące serce Afryki ...
W środku herbacianych pól, daleko od wioski popsuł mi się motocykl. Przepalił się tłok. Trzeba było wymienić. A tu niedziela, czwarta po południu. Gdzie ja teraz, 250 km od domu, znajdę kogoś, kto mi to naprawi? Zaraz jednak ktoś przechodził. Pomógł pchać motocykl do najbliższej miejscowości odległej o 5 km. Ktoś inny poszukał mechanika. Jeszcze inny poszedł od domu do domu szukać zapasowych części. Po dwóch godzinach moja misjonarska honda była ponownie sprawna. Byłem zdziwiony.

Tyle ludzi zainteresowało się mną i mym problemem. Ktoś mi odpowiedział, że to dlatego Malawi nazywane jest gorącym sercem Afryki. Ludzie są tu dobrzy i gorliwi. Lubią patos. Ostatnio ktoś mi podrzucił list, w którym opisał kradzież torebki. Nazwał to złamaniem praw godności zawartych w konstytucji Malawi. I tak dobrze. Mógł się przecież odwoływać do traktatów ONZ.

@ Chwała na wysokości Maryi …
Decyduję się, by odwiedzić sąsiednią stację misyjną. Problemem jest dojazd. Był most, ale się zarwał. Trzeba próbować sił przez parę brodów. Miejscowi tłumaczą mi drogę. Proste, skręć tu, tam jest takie a takie drzewo, potem są trzy domki i następnie prosto, i już jesteś na miejscu. Oczywiście od razu się gubię. Drzewo ktoś ściął, domki są cztery. Jak nic trzeba znów pytać o drogę.

Początkowo budzę popłoch, jakbym zwiastował zarazę. Dwoje dzieci ucieka. Jakaś poczciwa mama najwyraźniej się wstydzi. Na szczęście pojawia się ktoś chętny do pomocy. Może wsiąść na motor i mnie pokierować. Jedziemy. Mój przewodnik jest nauczycielem, ale nie ma pracy. Żyje z tego, co zbierze w polu. Jak zbiór będzie dobry, sprzeda część plonów i kupi słomę, żeby dach zreperować. Może wyśle dzieci do szkoły. Jeśli zbiory będą słabe, trzeba będzie jakoś przegłodować.

Zaryliśmy się w błocie. Mała rzeczka przecinająca drogę wydawała się łatwa do przejazdu. Ktoś wołał, żeby z rozpędu. A to duży błąd. Bo trzeba zsiąść z motoru i pchać. Mijamy stado krów. Bród to jednocześnie wodopój. Motor zaskoczył. Można wspinać się dalej.

Dojeżdżamy do stacji misyjnej. Tu praca wre. Są dzieci, są nauczyciele, jest szkoła. Dzieci się uczą, śpiewają. Nauczyciele próbują pokazać, że jest postęp. Proszą Jemusiego, żeby zaczął modlitwę. Zaczyna: „Chwała na wysokości... Maryi”.

@ AIDS i głód...
Mamy tu szpital dla chorych na AIDS. Jest ich ponad 400. A to tylko mały procent z naszej parafii. Chcę być z tymi ludźmi. Ale bywa, że po całym dniu nachodzi przygnębienie. Jak spotykasz znajome twarze, jednego dnia śmiejesz się z nimi, a tu nagle – bach! Widzisz jak przychodzą do kliniki z wyrokiem na karku. I tak na przemian. Ładne, zadbane kobiety, zaropiałe i chore dzieci, staruszki, sine, z policzoną liczbą tygodni.

Ostatnio złapano jednego z pacjentów kliniki. Nie mógł już wytrzymać z bólu i głodu. Poszedł na czyjeś pole jeść surową kukurydzę. Tak go zastano. Nawet policja nie miała sumienia go aresztować. Odwieźli go do domu, bo nie miał sam sił chodzić. Sceny jak z Dantego.

I źle się przy tym czuję. Bo obok, w centrum parafii, pracownicy robią badania o biedzie 300 km stąd. A wystarczy wyjść za róg. Specjaliści, co ledwo mówią po angielsku, a ciągną po 1000 $, obok ludzi chodzących jeść surowe kolby kukurydzy.

@ Dzikusy jedzą ser ...
Załamuje arogancja białych. Jeden z pracowników ONZ-u narzekał: gdzie ta Afryka? gdzie wojny? gdzie małpy skaczące po dachach? gdzie partyzanci strzelający do ludzi. Mieliśmy też grupę turystów z Włoch. Przylecieli z gotowym zapasem jedzenia i maszynką do gotowania na gaz. Myśleli, że my tu pieczemy posiłki na ognisku. Holenderka nie mogła się nadziwić: jak to, ser żółty macie? No kto by pomyślał, że dzikusy wiedzą o serze.

@ Dobra Maria ...
Lubię nauczycielkę z grupy początkowej. Ma na imię Maria, jest wdową. Zawsze przygotowana do zajęć. Jest już starszą kobietą. Jej najmłodszy syn chce zostać księdzem. No, ale jak tu zostać księdzem, gdy trzeba skończyć wpierw szkołę. A jak skończyć szkołę, gdy nie ma się podręczników ani nawet zeszytów? Maria stara się jak może. W sobotnie lekcje wkłada serce. Trochę się martwi nad „chwałą na wysokości dla Maryi”. Ale mówię jej, że nic nie szkodzi. Pyta się, kiedy ją odwiedzę. Przygotuje dobry obiad. Moją ulubioną chigwadę – potrawkę z liści. A może nawet zabije kurczaka…

@ Przemyt po katolicku ...
Nasz projekt przeciwdziałania handlowi ludźmi nabiera rozpędu. Praktycznie pokrywamy całe Malawi. Niedługo kończę jeździć z prezentacją do wszystkich diecezji. Zajmuje to dużo czasu, energii, czasem nerwów. Nie wszyscy patrzą przychylnym okiem. Ale chyba udało się nam naruszyć oficjalną otoczkę wokół tematu. Mamy dobrych sprzymierzeńców. Dwie ambasady oraz wysokiego komisarza ds. uchodźców. Wraz z miejscową policją przygotowaliśmy program zbierania świadectw. Wiedza jest przerażająca. Nawet jeden z wysoko postawionych pracowników katolickiej organizacji jest zaangażowany w proceder.

@ Góra Tolkiena ...
Wybrałem się na parę dni na południe kraju. Ku masywowi Mulanje. Najwyższy szczyt Malawi (3001m.n.p.m.) Jest bardzo malowniczy, ale i niebezpieczny. Z kapryśną pogodą, zwierzętami i nieoznaczonymi szlakami. Mało kto tam chodzi, od kiedy znaleziono tu resztki amerykańskiej turystki rozszarpanej przez hieny. Ścieżka wiodła przez cierniste chaszcze, dwie jaskinie, bagienko, prawie prostopadłe skały. Warto było. Moim oczom ukazały się pierzaste chmury, z drugiej strony łańcuch gór Mozambiku. Podobno Mulanje posłużyła Tolkienowi za pierwowzór „samotnej góry”.

@ Piekło ...
Czasem jest trudno. Czytać dzieciom o Maryi albo uczyć śpiewać „When they crucified my Lord”… (Kiedy ukrzyżowano mojego Pana). Bo gdzie ja byłem, kiedy to „crucified my Lord”? Ale jestem tu i teraz, w Malawi. Gdzie tysiące dziewczyn jest bitych, gwałconych, zmuszanych do prostytucji; gdzie 15-latkom usuwa się zęby, żeby lepiej serwowały klientom fellatio; gdzie dzieci sprzedaje się na organy do RPA lub do Azji.

I jak tu ze spokojem siedzieć na parafii, prowadzić księgi chrztów albo fascynować się tym, że dzieciątko ładnie wyrecytowało z pamięci pierwsze czytanie na Mszy? No, a ostatnio to i bombę mieliśmy w kościele. Wybuchła w trakcie niedzielnej Mszy. Piekło. Na Mszy było ponad tysiąc osób. Ze 40 osób w szpitalu. Jeden chłopak cały się spalił. Jest w RPA w szpitalu. Ale marne szanse, że przeżyje...

@ Za mało proroków ...
W Malawii za dużo jest księży, którzy myślą, że wraz z kluczykiem do tabernakulum posiedli wiedzę i władzę. Właśnie skończył się synod diecezji. Następny za 20 lat. Dzięki Bogu. Czemu? Bo synod podzielił się na misjonarzy i księży lokalnych. Lokalni chcieli zabronić kobietom uczestniczenia we Mszy świętej, a świeckim udzielania Komunii. Chronić kastę, nawet za cenę dobra wiernych. Mamy za mało proroków. Tych, którzy odstają. Którzy mają wizję i są gotowi o tej wizji mówić publicznie. Płacąc wysoką cenę. Tak jak Claude w Mua czy stary Josh. Jedyny, który mnie popiera w projekcie handlu ludźmi.

@ Gule Wamkulu ...
Spotkałem tancerza. Gdzieś muszą się odbywać obrzędy tradycyjnej religii. Gule Wamkulu. Wielki taniec w maskach. Przekazuje zakodowane wartości, nowinki, wiadomości przez strój, maski czy sposób zachowania. Spróbuj pobić swoją żonę. Przy najbliższym obrzędzie cała wioska będzie wiedziała, kto i gdzie. Tancerz mnie pozdrawia. Właściwie powinienem się go bać. Nie jestem wtajemniczony. Nie mam nawet prawa wiedzieć o maskach i zwyczajach Gule Wamkulu. Ale każdy się już przyzwyczaił, że biali są gośćmi.

Tancerz mruczy coś niezrozumiałego. Przekrzywia maskę tak, by na mnie lepiej spojrzeć. Nie wiem, kto tu jest większą atrakcją. Nad nami dość nisko przelatuje samolot. Obaj się wpatrujemy przez chwilę. Może ktoś tam w górze też ma chwilkę, by oderwać się od laptopa i popatrzeć na nas. Marne szanse. Tancerz skręca z drogi w pobliskie krzaki. Najpierw niknie postura, potem czerwona kita maski. Wreszcie milknie mruczenie odrzutowca. Odpalam motor. Mogę wracać do domu...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.