Proca na Goliata

Jacek Dziedzina

|

GN 40/2006

publikacja 02.10.2006 08:52

Nie chciał być liderem. Ale nie mógł odmówić młodym, którzy zobaczyli w nim swojego duchowego przewodnika. Ojciec Marie-Dominique Philippe, założyciel Wspólnoty św. Jana, od miesiąca prowadzi swoich uczniów już z drugiego brzegu.

Proca na Goliata Ojciec Marie-Dominique Philippe, pragnienie swoich uczniów, by stworzyć nową wspólnotę, uznał za wolę Boga. www.stjean.com

Życie zakonne miał we krwi. Z jedenaściorga jego rodzeństwa siedmioro wybrało podobną drogę. Sam został zachęcony do duchowości dominikańskiej przez swojego wuja, ojca Pierre-Thomasa Dehau. Poszukiwanie mądrości zaprowadziło go na katedrę uniwersytetu. Zgodność słowa z własnym życiem tak zafascynowała jego słuchaczy, że wciągnęli go w kolejną przygodę życia. Przygodę, której długo się opierał.

Jestem, więc myślę
– Kiedy zbliżał się do profesorskiej katedry na początku wykładu, bałem się, że nie dojdzie – wspomina dominikanin, ojciec Paweł Maliński. – Krucha sylwetka i niepewnie stawiane kroki. Jednak mówił mocno, dobitnie, z pasją kogoś, kto przez całe życie szuka prawdy i bardzo chce się nią podzielić.

Za św. Tomaszem z Akwinu powtarzał, że Boga można odnaleźć na drodze poszukiwań intelektualnych. Mówił o mądrości filozoficznej, mądrości teologicznej i mądrości misty-cznej. Dwóch pierwszych nabywa się w ciągu życia, trzecia zaś jest darem Ducha Świętego. Ojciec Marie-Dominique twierdził, że zaniedbania w rozwoju intelektualnym mogą być poważnym zagrożeniem dla cywilizacji europejskiej. Pisał, że „kryzys, z jakim się zmierzamy, jest bynajmniej nie tylko kryzysem kultury chrześcijańskiej – jest kryzysem ludzkiego umysłu poszukującego prawdy”.

Mistrzu, prowadź
Studenci Uniwersytetu we Fryburgu w Szwajcarii, gdzie o. Marie-Dominique wykładał filozofię i teologię, dostrzegli, że jego zajęcia są czymś więcej niż tylko logicznie ułożonymi przemyśleniami. Pasja naukowca rozwijała się u niego równolegle z pogłębianiem życia kontemplacyjnego. Część z jego uczniów poprosiła go o prowadzenie duchowe i przewodzenie nowej wspólnocie, którą chcieli zawiązać. Uważał, że nie jest przygotowany i upoważniony, aby tworzyć jakieś nowe zgromadzenie zakonne. Odsyłał młodych ludzi do ich biskupów lub do istniejących już wspólnot monastycznych.

Prawdopodobnie prze-ważyła interwencja Marty Robin, słynnej francuskiej mistyczki i założycielki Ognisk Miłości. Marta powiedziała, że nie wolno mu zostawiać samymi tych, którzy szukają u niego prowadzenia. Ojciec zaczął wtedy intensywnie myśleć, na jakiej regule ma opierać się nowa wspólnota. Inspiracją stała się przede wszystkim modlitwa Jezusa z 17 rozdziału Ewangelii według św. Jana. Stąd wzięła się nazwa: Wspólnota św. Jana. Chcieli żyć tajemnicą Eucharystii, tajemnicą Krzyża i tajemnicą Maryi. Nieodłączną częścią reguły stała się także tajemnica miłości bra-terskiej. Ojciec Maliński wspomina Eucharystię sprawowaną przez ojca Phlippe’a: – Centrum wszystkiego nie było kazanie, jak to bywa u niektórych gorliwych kaznodziejów. Szczytem było złożenie Najświętszej Ofia-ry i słowa konsekracji.

Po opuszczeniu uniwersytetu we Fryburgu ojciec Marie-Dominique Philippe przeniósł się z małą jeszcze wspólnotą do Francji. Dzisiaj Wspólnota św. Jana liczy już blisko 1000 braci, sióstr kontemplacyjnych i apostolskich, żyjących w kilkudziesięciu domach rozrzuconych po świecie.

Nie ma jednego kierunku działań apostolskich wspólnoty. W różnych krajach dostosowują się do lokalnych potrzeb i oczekiwań. We Francji wystarczająco wiele robi już sama obecność osób, którzy decydują się na taki styl życia. Jest to jedna z wielu wspólnot w tym kraju, które swoim radykalizmem ewangelicznym i autentyzmem są jedyną już nadzieją na duchowe przebudzenie.

Wszyscy jesteśmy Dawidami
Marie-Dominique Philippe za Janem Pawłem II powtarzał, że Europa przypomina milczącego, sytego człowieka, żyjącego tak, jakby Bóg nie istniał. Jego zdaniem, lekarstwem na tę śpiączkę duchową jest rozwój życia monastycznego. „My, chrześcijanie Europy, naprawdę jesteśmy jak mały Dawid przed Goliatem – mówił. – Jaką procę daje nam Opatrzność? Życie zakonne. Ma ono żyć w pełni od-dawaniem czci Bogu w Duchu i prawdzie”.

Ale pustynia, kontemplacja i życie wspólnotowe nie były dla niego ucieczką od świata, cho-waniem się przed codziennością. Były, jego zdaniem, idealnym środowiskiem dla rozwoju tego, co jest powołaniem każdego, niezależnie od drogi, jaką idzie: miłości. Uważał, że samo poznanie psychologiczne człowieka nie wystarczy, aby poznać całą prawdę o nim. Miłość nie jest zależna tylko od naszej wiedzy o danym człowieku. „Nazbyt krytyczne spojrzenie niszczy głębokie porywy naszego serca i nie pozwala nam prawdziwie kochać”.

O. Marie-Dominique Philippe zmarł 26 sierpnia tego roku – w święto Matki Boskiej Częstochowskiej, w dniu urodzin Matki Teresy z Kalkuty, która uważała, że jej Zgromadzenie Misjonarek Miłosierdzia było współtworzone przez ojca Philippe’a, dzięki rekolekcjom, które dla nich głosił.

W Lyonie 2 września tysiące ludzi żegnały zmarłego dominikanina. Świadkowie pogrzebu twierdzą, że trumna przypominała do złudzenia trumnę Jana Pawła II. Położono na niej Ewangelię św. Jana, różaniec oraz stułę. – Podobny był też nastrój obydwu pogrzebów – mówi ojciec Paweł Maliński. – Radosny i pełen nadziei.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.