Pod niebem Bawarii

Andrzej Grajewski

|

GN 39/2006

publikacja 21.09.2006 09:53

Papież przyjechał do Niemiec, aby przypomnieć swoim rodakom kilka prostych, a często zapomnianych prawd. Był ciepło przyjęty i uważnie słuchany.

Pod niebem Bawarii

Także w drugiej części pielgrzymki, gdy odwiedzał miasto swego urodzenia Marktl am Inn, ważny ośrodek akademicki Ratyzbonę, wreszcie Fryzyngę, katedrę, w której przyjął święcenia kapłańskie, wykorzystywał każdy moment, aby wlać w serca swych rodaków nadzieję oraz natchnąć ich odwagą wyznawania wiary.

Modlitwa przy chrzcielnicy
11 września po uroczystych nieszporach w Altötting, w czasie których przypomniał zakonnicom i zakonnikom o istocie powołania duchowego, odbył jeszcze jedno spotkanie z władzami miasta. Benedykt XVI był w znakomitej formie, uśmiechnięty, odprężony. Widać było, że znakomicie się czuje w tym miejscu, gdzie w przeszłości kształtowała się jego wiara. Ku wielkiej radości wszystkich, niespodziewanie przymierzył podarowany mu stylowy, jasny kapelusz. Przyznać trzeba, że wglądał znakomicie, gdy stał tak przez chwilę w kapeluszu na głowie, z nieco przekornym uśmiechem na twarzy.

Później pojechał do miejsca urodzenia – Marktl am Inn. Papieski pojazd poruszał się w kolumnie samochodowej, chroniony z góry przez kilka helikopterów. Co ciekawe, poruszał się jednym pasmem autostrady, który oczywiście był dla ruchu zamknięty. Ale obok, na drugim pasie, odbywał się normalny ruch. Co jakiś czas, obok papieskiej kolumny jechały wielkie tiry, niektóre sygnałem pozdrawiały Papieża. Widać było, jak przez te kilka dni zmieniło się nastawienie Niemców do Benedykta XVI. Początkowo wielu spośród nich podchodziło do niego ze sporą rezerwą, być może nawet niechęcią. Później górę wzięły głosy sympatii. Zgodnie podkreślano, że Benedykt XVI jest niewątpliwie największym moralnym autorytetem, jaki obecnie Niemcy posiadają.

Głównym celem wizyty w Marktl am Inn nie był jednak jego dom rodzinny. Papież chciał przede wszystkim nawiedzić świątynię pw. św. Oswalda, w której został ochrzczony. Długo modlił się zamyślony przy chrzcielnicy, a później przez moment rozmawiał z bratem.

Święto młodzieży na Islinger Feld
Noc z 11 na 12 września nie była spokojna dla Ratyzbony. Przez miasto ciągnęły setki, przeważnie młodych ludzi, podążających na Islinger Feld, wielkie błonia, rozciągające się nieopodal autostrady A3, zamienionej tego dnia na wielki parking. W ciągu nocy przybyło do miasta ponad 1500 autobusów z całych Niemiec, głównie z młodymi ludźmi. Papieska Msza św. w Ratyzbonie była świętem młodych katolickich Niemiec.

Właśnie Niemiec, a nie tylko Bawarii, ponieważ właśnie tutaj spotkali się młodzi z całego kraju. Przyjechali autobusami, a także pociągami, które przez noc przywiozły ponad 20 tys. pielgrzymów. Wyjątkową grupę wśród nich stanowili ministranci i ministrantki, których było prawie 15 tys. z całych Niemiec. Wielu z nich było na miejscu liturgii przez całą, dość chłodną noc, śpiewając i modląc się w oczekiwaniu na spotkanie z Benedyktem XVI. Rano na Islinger Feld oczekiwało Papieża ponad 260 tys. wiernych. Zupełnie puste były natomiast ulice miasta, całkowicie zamknięte dla ruchu ulicznego.

Homilia Papieża nawiązywała do motta całej pielgrzymki, „Kto wierzy, nigdy nie jest sam”. Słowa te pochodzą z przemówienia Benedykta XVI wygłoszonego podczas uroczystości inauguracji jego pontyfikatu. Papież w Ratyzbonie pytał: „W co właściwie wierzymy? Czym jest wiara? Czy może jeszcze istnieć we współczesnym świecie?”. Nawiązując do starej jak ludzkość dyskusji, Papież zwrócił uwagę, że na to pytanie należy odpowiadać w całym bogactwie, jakie obejmuje wiara człowieka.

W przeciwnym wypadku możemy wyrobić sobie fałszywy pogląd, gdyż „patrząc tylko na pojedyncze drzewa, nie widzi się lasu. To prawda: wizja wiary obejmuje niebo i ziemię, przeszłość, teraźniejszość, przyszłość, wieczność, i po prostu jest niewyczerpana.

A przecież w swojej istocie wiara jest prosta” – mówił Ojciec Święty. Wszystko, co najistotniejsze w wierze, zawiera się w apostolskim wyznaniu wiary, które jest niczym innym jak „rozszerzoną formułą chrztu”, wiarą w Boga będącego początkiem i celem ludzkiego życia.

Wiara i dialog
Wieczorem, najsławniejszy profesor Uniwersytetu w Ratyzbonie powrócił do swej uczelni, w której pracował w latach 1969–1977. Cytując fragmenty pochodzącego z XIV wieku dialogu filozoficznego między bizantyjskim cesarzem Manuelem II Paleologiem a uczonym wyznawcą islamu, m.in. na temat dżihadu, czyli świętej wojny, Papież przytoczył słowa cesarza, że nie można nikogo nawracać siłą. W tym kontekście powiedział: „Boga nie cieszy krew. Ktokolwiek ma doprowadzić kogoś do wiary, potrzebuje zdolności dobrego przemawiania i odpowiedniego rozumowania, bez przemocy i gróźb”.

Zasadniczym tematem wykładu pt. „Wiara, rozum i uniwersytet” była refleksja na temat miejsca teologii w nauce. Pokazując proces, który nazwał „dehelenizacją teologii”, którego celem było podważenie naukowej metody przy badaniach teologicznych, wskazał na zgubne skutki tego procesu dla nauki i kultury. Wezwał do przywrócenia właściwego miejsca teologii na uniwersytecie.

„Tylko poprzez właściwą metodę odczytania słowa Bożego będziemy gotowi do prawdziwego dialogu kultur i religii, który jest nam tak głęboko potrzebny” – zakończył. Zaraz po wykładzie udał się do kościoła pw. św. Ulricha, gdzie czekały na niego delegacje Kościołów chrześcijańskich.

Tu jest Piotr
Benedykt XVI na wstępie przywitał się z delegacją gminy żydowskiej, która także wzięła udział w tym spotkaniu. Towarzyszył mu bp Gerhard Ludwig Müller, ordynariusz Ratyzbony, który obecnie odpowiada za kontakty ekumeniczne w niemieckim episkopacie, a także kard. Walter Kasper z Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Następnie Benedykt XVI wraz z pozostałymi uczestnikami spotkania przeszedł procesyjnie do katedry pw. św. Piotra. Był to niezwykły widok.

Na czele procesji szli biskup luterański Fridrich oraz prawosławny metropolita Augustyn. Za nimi radośnie kroczył Benedykt XVI, błogosławiący tłumy ludzi zebranych wzdłuż trasy procesji i wiwatujących na cześć Papieża. Po kilku minutach cała procesja dotarła do wspaniałej ratyzbońskiej katedry pw. św. Piotra, gdzie odbyły się nieszpory ekumeniczne, pełne wielu głębokich gestów pod adresem innych, bratnich Kościołów chrześcijańskich oraz apeli o poszukiwanie jedności wśród chrześcijan. „Prośmy więc Pana – mówił m.in. Benedykt XVI – żebyśmy mogli widzieć. Pomagajmy sobie wzajemnie w widzeniu, tak aby móc pomagać widzieć innym ludziom nam współczesnym i żeby Bóg był widoczny i poznany na całym stworzonym przez Niego świecie; żeby Jezus, przez Boga posłany na świat Syn, w którym widzimy Ojca, był na nowo dostrzeżony ponad wszelkimi barierami historycznymi”. Benedykt XVI opuszczał katedrę już o zmroku. Znakomita była forma fizyczna Papieża, który miał za sobą niezwykle intensywny dzień. Kończył go uśmiechnięty, promieniujący, radosny. Jakby ubyło mu lat od czasu, gdy lecąc do Bawarii, mówił dziennikarzom, że jest już starym człowiekiem. Ta wizyta z pewnością wlała w Ojca Świętego nowe siły i energię. W środę, 13 września, Papież miał dzień prywatnych spotkań, czas na rozmowy z bratem oraz modlitwę na cmentarzu Ziegetsdor, gdzie pochowani są jego rodzice i siostra.

Kilka praktycznych rad
Nieoczekiwany przebieg miało ostatnie spotkanie Benedykta XVI z wiernymi, duchowieństwem i stałymi diakonami ze wszystkich bawarskich diecezji, które odbyło się 14 września w katedrze we Fryzyndze. Spodziewano się bowiem, że Papież odczyta przygotowany wcześniej tekst. Tymczasem, ku wielkiej radości wszystkich zebranych, powiedział po prostu kazanie o tym, jaki ma być współczesny kapłan. Jak podkreślił, był bardzo wzruszony tym, że w czasie wizyty w Bawarii przyszło mu także nawiedzić świątynię w której przed laty (29.06.1951 r.) otrzymał święcenia kapłańskie.

W kazaniu Benedykt XVI nawiązał do czytań z Ewangelii o żniwach i braku robotników, którzy przy tych żniwach powinni pracować. Jak sam zaznaczył, chciałby się podzielić z braćmi kapłanami „kilkoma praktycznymi radami”. „To nie my działamy, to Bóg działa w nas” – przekonywał. Mówiąc o postawie współczesnego kapłana, wskazał na ustawiczną potrzebę pogłębiania życia duchowego oraz ciągłego uczenia się bycia kapłanem w zmieniającym się świecie. Tylko duchowny rozmodlony, który codziennie na nowo w swym życiu odkrywa Jezusa, może stać się dobrym przewodnikiem dla innych, których ma prowadzić do Boga. Nawiązując do głównego hasła pielgrzymki: „Kto wierzy, nigdy nie jest sam”, powiedział, że także kapłan nigdy nie jest sam, gdyż zawsze jest z nim Jezus Chrystus.

Jesienne rekolekcje
Było to już ostatnie spotkanie Benedykta XVI z wiernymi, którzy długo jeszcze wiwatowali na jego cześć, gdy opuszczał wzgórze katedralne, aby udać się na lotnisko pod Monachium, gdzie odbyła się ceremonia pożegnalna. Tam, żegnając się, Benedykt XVI powtórzył słowa starej bawarskiej pieśni: „Bóg z tobą, ziemio Bawarczyków, ziemio niemiecka, ojczyzno! Jego błogosławiąca ręka wyciąga się nad twoje przestrzenie! On strzeże twoich wrót, chroni twoje miasta i dla ciebie zachowuje kolory swojego nieba: biały i błękitny”.

Normalnie wrzesień upływa w Bawarii pod znakiem przygotowań do święta wszelkich uciech cielesnych, czyli Oktoberfestu. W tym roku Benedykt XVI przygotował swym rodakom wielkie rekolekcje, których z pewnością szybko nie zapomną. W pierwszych podsumowaniach podkreślano, że Benedykt XVI przybył do Bawarii przede wszystkim, aby umocnić wiarę swych rodaków. Ten cel udało mu się zrealizować. Został przyjęty bardzo ciepło. Papież ewangelizował nie tylko słowem, ale także całym swym zachowaniem, gestem, uśmiechem, podaniem dłoni. Taki pozostanie w pamięci tych wszystkich, którzy się z nim spotkali.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.