Kawalerska procesja

Anna Burda-Szostek

|

GN 18/2006

publikacja 02.05.2006 17:02

Syrynia. Mała miejscowość na Górnym Śląsku. W Poniedziałek Wielkanocny o godzinie 13.00 kilkudziesięciu młodych ludzi wyrusza w procesji pacholczej. Tak jak ponad 300 lat temu ślubowali to ich praojcowie.

Kawalerska procesja Młodzież kontynuuje tradycje ojców. Po raz 334. wyruszyła procesja Pacholca. Marek Piekara

Licealistka Ola Matuszak w procesji bierze udział już po raz szósty. – Po raz pierwszy usłyszałam o niej na lekcji historii w gimnazjum – mówi Ola. – Bardzo podoba mi się ta tradycja. Nigdzie w okolicy nie ma podobnej.

Początki procesji pacholczych w Syryni sięgają XVII wieku. Pierwsza wzmianka o nich znajduje się w tzw. Dokumencie lubomskim z lat 1672–74. Czytamy w nim m.in.: „Młodzieńcy i dzieweczki oświadczają, że postanowili uczcić Chrystusa Zmartwychwstałego i zbierają się w poniedziałek wielkanocny by wspólnie się naradzić, w jaki sposób szukać Jezusa Nazaretańskiego wraz z Mariami zdążającymi do grobu Chrystusa”.
Procesje pacholcze mają związek z najazdami, na które narażone były okolice Raciborza.

Wśród mieszkańców wioski żywa jest jednak legenda związana z początkiem procesji. Mówi ona, że przed wiekami ludność tutejszą dziesiątkowała straszna zaraza. Wiosce groziło wyludnienie. Ostali się tylko jeden młodzieniec i jedna panna. Złożyli oni Bogu śluby, że jeśli zostawi ich przy życiu, wraz z innymi młodzieńcami i pannami odbywać będą po całej parafii uroczyste procesje. Miały się one rozpoczynać w każdą niedzielę przed nieszporami, poczynając od Poniedziałku Wielkanocnego, aż do Zielonych Świąt. Młodzi przeżyli, i tak od tej pory wszystkie panny i młodzieńcy, czyli pachołki, jak ich nazywają, uczestniczą w ślubowanej procesji. W tym roku odbyła się ona po raz 334!

Kompanicy idą!
Najpierw młodzież wybiera zarząd i wójta, czyli przewodniczącego procesji. 21-letni Krzysztof Bugla od sześciu lat prowadzi procesje pacholcze. – Tradycyjnie w procesji biorą udział kawalerowie i panny w wieku od 14 do 18 lat – mówi. – Ale przyjęło się, że uczestniczą w niej i starsi, do czasu, kiedy się nie ożenią lub nie wyjdą za mąż. Średnio co roku w procesji idzie około 100 osób, choć bywało, że było nas nawet 250.

Wójt pilnuje porządku i ustala trasę procesji. Co niedzielę idzie ona do innego krzyża w parafii. Dzień przed procesją, nocą, kilkudziesięciu chłopaków, tzw. kompaników, robi po wsi obchód. Od godziny 22.00 chodzą od domu do domu i krzycząc „kompanicy!”, oznajmiają swoje przybycie. Zbierają pieniadze, z których potem młodzież odnawia m.in. przydrożne krzyże w wiosce.

14-letni Grzegorz Hekiert, gimnazjalista z Syryni, w procesji uczestniczy po raz pierwszy. – Podobno jest bardzo fajnie – mówi. – Młodzież chodzi od krzyża do krzyża, modli się i śpiewa pieśni.
W tym roku w procesji uczestniczył metropolita katowicki abp Damian Zimoń. – Dzięki tym procesjom po Bożemu spędzacie niedziele paschalne – mówił do młodych. – Wiążecie się z Chrystusem Zmartwychwstałym. Ta tradycja nie może zaginąć.

Nie zasiedź się u panny
O 13.00 zaczynają bić dzwony. Gra miejscowa orkiestra dęta. Procesja wyrusza z kościoła św. Antoniego. Na czele idzie chłopak niosący krzyż. Młodzież niesie też figurę Chrystusa Zmartwychwstałego i paschał. W trakcie procesji młodzi śpiewają pieśni ze specjalnie przygotowanego śpiewnika. Zatrzymują się przy krzyżach przydrożnych, gdzie jeden z chłopaków czyta fragmenty Ewangelii.

Jeden z krzyży, do którego wiedzie procesja, znajduje się na starym cmentarzu. To tu stał zabytkowy drewniany kościółek św. Michała, przeniesiony w 1938 roku do katowickiego parku Kościuszki.
Idących w procesji pozdrawiają mieszkańcy. – Jak byłam panną, to co roku chodziłam na procesję – mówi 80-letnia Maria Łyczko. – Uczestniczyłam w niej aż do 26. roku życia. Na początku zawsze szedł z nami śpiywok, który prowadził śpiew. Uciechy było co niemiara. Cieszę się, że młodzi pielęgnują tę tradycję. A dawniej to było jeszcze tak, że od Poniedziałku Wielkanocnego aż do Zielonych Świąt, kiedy odbywały się procesje, kawaler starający się o pannę mógł być u niej w domu tylko do godziny 22.00. Jeśli się do tego nie zastosował, płacił wysoką karę pieniężną. Pilnowali tego tzw. stróże, którzy sprawdzali, czy chłopak nie zasiedział się u panny.

Procesja zawsze rozpoczyna się i kończy w kościele. Łukasz Paszek, student Akademii Górniczo-Hutniczej, uczestniczy w niej po raz szósty. – To bardzo oryginalny i piękny zwyczaj – mówi. – I wcale nie staromodny. W tej procesji brali udział nasi rodzice, teraz my kontynuujemy tę tradycję. To dla nas zaszczyt.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.