Prognozy, przepowiednie, sondaże…

Ewa K. CZACZKOWSKA

|

GN 1/2023

Nadziei, ufności i wolności ducha życzę Państwu i sobie w nowym roku.

Prognozy, przepowiednie, sondaże…

Jak co roku – z końcem jednego i początkiem drugiego – mieliśmy wysyp różnego typu rankingów, statystyk, wykresów i analiz. Podsumowań tego, co było, i przewidywań tego, co będzie. Przez wiele lat z dużym zainteresowaniem czytałam różnorakie prognozy na przyszłość – od politycznych po ekonomiczne i społeczne. Ale od kilku lat czynię to z coraz mniejszym przekonaniem, bo już wiem, że ostatecznie okaże się, że niewiele z tych oczekiwań się sprawdziło. Oczywiście z wielu powodów: błędnych założeń, nieuwzględnienia iluś zmiennych, a przede wszystkim nieprzewidzianych wydarzeń, powodujących zwroty akcji. A czy ktoś po upływie 365 dni przyzna się do tego, jak bardzo się pomylił? Jak nie przewidział? Ilu niezależnych analityków udzielających się na łamach mediów, dziennikarzy i publicystów pisało rok temu, iż Rosja dokona w pełnej skali agresji na Ukrainę? To jeden z przykładów.

Uderza mnie, jak pośród tegorocznych prognoz wiele było tekstów o lękach Polaków – przewidywań, a jakże, bazujących na sondażach. Wynika z nich, że boimy się, co nietrudno przecież przewidzieć, przede wszystkim rozlania się wojny na kraje NATO, kryzysu gospodarczego oraz inflacji. To główne lęki Polaków wynikające oczywiście z sytuacji za naszą wschodnią granicą i ze złych wskaźników ekonomicznych. Ale lęków i frustracji, o czym także mowa w owych sondażach, jest znacznie, znacznie więcej. I – jeśli wierzyć innym statystykom – przekładają się one, i to nie od dziś wiadomo, na coraz gorszą kondycję psychiczną Polaków. Coraz więcej jest w społeczeństwie różnego typu zaburzeń psychicznych, depresji, które dotykają często młodych i bardzo młodych ludzi, a coraz mniej lekarzy psychiatrów. Czy spadek kondycji psychicznej to jedynie efekt izolacji w okresie pandemii? Zerwanych relacji międzyludzkich? Albo przeciwnie: kryzysów w tych relacjach wywołanych zbyt intensywnym wspólnym przebywaniem? Przyczyn na pewno jest więcej, czasem trudnych do empirycznego udowodnienia.

Nietrudno zaś dowieść, że te same media, które piszą szeroko o lękach i frustracjach Polaków, od lat przed świętami Bożego Narodzenia zamieszczają innego rodzaju statystyki i sondaże, a mianowicie dotyczące wiary i niewiary. Ich frustrację wywołuje nie to, że spada liczba osób wierzących i praktykujących, ale że dzieje się wolno, nie tak jak na Zachodzie. Dla przyspieszenia tego procesu, czyli dla tych, którzy już nie wierzą ani w Boga, ani w wartość rodziny, ale kultywują jeszcze bożonarodzeniowe tradycje, te same media publikują porady typu: „Jak spędzić święta z rodziną i nie zwariować”. A najlepiej jak spędzić święta bez rodziny, bliskich, bez wigilijnej wieczerzy i oczywiście bez pasterki.

Nie znam badań, które odpowiedziałyby na pytanie, czy istnieje korelacja między spadkiem wiary i religijności a wzrostem społecznych lęków i frustracji. Wprawdzie naukowcy w USA wykazali już, że praktyki religijne i systematyczna modlitwa wpływają na lepszą kondycję zdrowotną ludzi starszych – a zatem także na kondycję psychiczną – wydłużając życie nawet o kilka lat. Notabene polscy naukowcy potrudzili się jedynie o skomplikowane wyliczenia, z których wynika, że modlitwy wstawiennicze za biskupów, zanoszone podczas Mszy św., zasadniczo nie wpływają na długość ich życia (biskupi średnio żyją tylko nieco dłużej niż prezbiterzy). Ale badań ukazujących związek między wiarą i praktykami religijnymi a poziomem lęków nikt nie przeprowadzał. Szkoda. Intuicja podpowiada, że wyniki byłyby niezwykle interesujące.

Bo choć zapewne nikt z nas od takich czy innych niepokojów nie jest zupełnie wolny, to każdy, kto wierzy, wie, w Kim i w czym pokłada ufność i nadzieję. Dlatego – jak pisze papież Franciszek w orędziu na Światowy Dzień Pokoju 2023 – „nawet jeśli zdarzenia naszego życia wydają się tak tragiczne i czujemy się wepchnięci w ciemny i niełatwy tunel niesprawiedliwości i cierpienia, jesteśmy wezwani do zachowania serc otwartych na nadzieję, ufni w Bogu, który uobecnia się, towarzyszy nam z czułością, podtrzymuje nas w naszym znużeniu, a przede wszystkim wyznacza kierunek naszej drogi”.

Takiej nadziei, ufności i wolności ducha życzę Państwu i sobie w nowym roku.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.