Niepokorni u papieża

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego wsp. Aleksandra Polewska

|

GN 41/2005

publikacja 11.10.2005 22:12

Gromem z jasnego nieba były dla włoskich watykanistów spotkania Benedykta XVIz osobami stojącymi w jawnej sprzeczności z nauczaniem papieskim bądź decyzjami Stolicy Apostolskiej.

Prof. Hans Küng Prof. Hans Küng
liberalny teolog, któremu w 1979 r. papież Jan Paweł II zakazał nauczania w imieniu Kościoła.
PAP/EPA/STEFFEN SCHMIDT

Pojechałem z kumplem do Taizé przed rokiem. Razem z nami mieszkało w wojskowym namiocie aż dwudziestu Szwedów. Byliśmy jedynymi Polakami. Nawet animatorkę miałem Szwedkę – uśmiecha się Szymon Babuchowski, nasz redakcyjny kolega. Od kilku lat dziesiątki tysięcy młodych Skandynawów poniżej 30. roku życia przyjeżdża do burgundzkiej wioski, by szukać w niej źródeł ciszy i modlitwy. – Skąd się oni biorą? – drapali się po głowie bracia w białych habitach. Przecież Szwecja jest jednym z najbardziej laickich krajów świata. Nie wypada w niej mówić o Bogu. – Najwięcej Szwedów przyjeżdża w maju. Mają tu swój szwedzki tydzień. Wtedy całe Taizé jest żółto-niebieskie – opowiadają pracujące w wiosce polskie urszulanki.

Zakochany pastor
Coraz częściej mówi się o renesansie chrześcijaństwa w całej zsekularyzowanej Skandynawii, jednak gdy odwiedza się Taizé, trudno oprzeć się wrażeniu, że odrodzenie to dotyczy w głównej mierze Szwecji. Wielu młodych przyjeżdża do Francji razem z Larsem Nilssonem, pastorem z Söderhamn.
– Urzekła mnie atmosfera tego miejsca. Zakochałem się po prostu – opowiada duchowny. – W 1994 roku mój przyjaciel, pastor, poprosił, bym razem z nim modlił się tutaj o uzdrowienie jego żony.

Przyjechałem ze względu na niego, ale tak mnie uderzył klimat tego miejsca, że zakochałem się w nim. Bóg przemawia tu do mnie silniej niż gdzie indziej. Żona mojego przyjaciela wyzdrowiała, a ja wciąż tu przyjeżdżam i przywożę ze sobą młodzież. Szwecja jest zsekularyzowana, ale nie ateistyczna. Pięćdziesiąt lat temu Szwedzi bardzo zdecydowanie odwrócili się od wiary. Jednak w latach osiemdziesiątych problemy, które niosło życie, tak ich przytłoczyły, że sami zaczęli szukać Boga. To było fantastyczne. To był punkt zwrotny. Myślę, że te tłumy – głównie młodych – Szwedów w Taizé to następstwo tamtego przełomu. Wielu z nich właśnie tu odnajduje drogę do Boga.

Czy trudno być człowiekiem wierzącym w Szwecji? Pastor Lars Nilsson odpowiada: – Myślę, że nie. W latach 50. owszem, wierzący byli postrzegani jako śmieszni, staroświeccy, zabobonni. Dziś jednak są odbierani jako atrakcyjni, interesujący, bo nie są powierzchowni, zgłębiają swoją duchowość, szukają sensu życia. Niedawno głośno było w mediach o sprawie deputowanego do Parlamentu Europejskiego Rocco Buttiglionego, który odwołał się do swej wiary i przez to miał kłopoty. U nas – w kraju, który uchodzi ponoć za ateistyczny – takie rzeczy nie mają miejsca.

Kolonia? Nikt wamnie przyjedzie!
– Nadchodzi ożywienie religijności na Zachodzie Europy. Wiem, co mówię – dodaje o. Maciej Zięba. – Młodym zaproponowano Liebe Parade – Parady Miłości. Ale to erzac. Jak długo można uczestniczyć w takich imprezach? Przecież nie zaspokajają one głodu duchowości, nie odpowiadają na podstawowe pytania młodego człowieka. Dlatego Taizé oblężone jest przez Szwedów. Kolonia to kolejne światowe dni młodych, które według mediów miały się nie udać.

Medialną klapą miało być już spotkanie Jana Pawła II w Toronto. Krytyczni wobec katolicyzmu i papiestwa Amerykanie nie przyjadą na imprezę – prognozowali eksperci. I co? I Toronto, i Kolonia, i, co ciekawe, laicki Paryż przyciągnęły tłumy młodych. Na Mszy świętej wokół Benedykta XVI zebrał się milionowy tłum. – Skąd się oni wzięli? – dziwili się niemieccy dziennikarze. Mnie to nie dziwi. Bo kto ma mówić młodym o miłości? Britney Spears?– ironizuje prowincjał polskich dominikanów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.