Fortepian i górskie wędrówki

Beata Zajączkowska, korespondentka w Watykanie, dziennikarka Radia Watykańskiego

|

GN 31/2005

publikacja 26.07.2005 09:15

Benedykt XVI spędza wakacje w Dolinie Aosty. Nikogo to specjalnie nie dziwi. Gdyby tam nie pojechał, dziennikarze najprawdopodobniej zaczęliby dociekać, dlaczego zrezygnował z urlopu w górach. Jednak nie zawsze wakacyjny wypoczynek papieży w Alpach był czymś oczywistym.

Benedykt XVI Benedykt XVI
spędza tegoroczne wakacje koło Les Combes w Dolinie Aosty na północ od Turynu.
PAP/EPA/L'Oservatorre Romano/POOL

Kiedy 8 lipca 1987 roku Jan Paweł II złamał wielowiekową tradycję i rozpoczął pierwsze papieskie wakacje w Alpach, media donosiły o kolejnej rewolucji Wojtyły i zaczęły przypominać jego tatrzańskie wyprawy.

Latem w Rzymie panuje upalna pogoda, tym bardziej męcząca, że pogłębia ją duża wilgotność. Trudno się zatem dziwić, że papieże starali się spędzać wakacje poza miastem, albo przynajmniej w jego zdrowszych dzielnicach.

Jedną z najstarszych letnich rezydencji papieskich był pałac wybudowany przez Eugeniusza III. W roku 1145 spędził on wakacje w Segni – małym miasteczku przepięknie położonym na stoku gór Lepini, 60 km na południowy wschód od Rzymu.

Szczególne miejsce w historii papieskich wakacji zajmuje Urban VIII, który jest fundatorem letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Papieże zaczęli spędzać w niej wakacje od 1635 roku. Jednak żaden z poprzedników Jana Pawła II nie wędrował po górach. Nie robił tego nawet Achilles Ratti, późniejszy Pius XI – wytrawny alpinista, który w 1889 roku zdobył szczyt Dufor de Monte Rosa.

Odpoczywa inaczej
Benedykt XVI odpoczywa inaczej niż Jan Paweł II. Niewiele wędruje po górach, za to dużo gra na sprowadzonym specjalnie dla niego fortepianie. Pracuje też nad nową książką. Kiedy sięgamy do życiorysu Karola Wojtyły, pełno w nim opisów wakacyjnych wypraw.

Sam Papież, spotykając się kiedyś w Castel Gandolfo z grupą polonijnej młodzieży, powiedział, że „za dobrych czasów liczył wakacje według ilości ognisk, według ilości nocy przespanych pod namiotem. Jeżeli była odpowiednia ilość, to wtedy były też dobre wakacje”.

Przeglądając autobiografię Josepha Ratzingera, trudno w niej znaleźć jakąkolwiek wzmiankę o tym, jak przyszły papież odpoczywał. W dzieciństwie zachwycał się przedstawieniami teatru kukiełkowego, którego spektakle – jak pisze – uskrzydlały jego fantazję. Dzięki starszemu bratu słuchał koncertów Beethovena i Mozarta. Kiedy poszedł do gimnazjum, każdą wolną chwilę spędzał na zgłębianiu greckich i łacińskich klasyków. Odkrył literaturę i sam gorliwie zaczął tworzyć. W przeciwieństwie do Lolka, który stał na bramce, mały Joseph w swej autobiografii szczerze wyznaje, że w latach szkolnych największym obciążeniem były dla niego „dwie godziny sportu na dużym boisku. Sportowo zupełnie nie jestem uzdolniony, było to dla mnie prawdziwą męką”.

Zagłębiając się w życiorys Benedykta XVI, trudno oprzeć się wrażeniu, że odpoczywa, pracując. Wakacje przed święceniami kapłańskimi poświęcił na pisanie pracy konkursowej o św. Augustynie. Pomiędzy jedną a drugą sesją Soboru Watykańskiego II napisał słynne dzieło „Wprowadzenie do chrześcijaństwa”. Podczas tegorocznych wakacji pisze nową książkę, mówi się nawet, że może to być programowa encyklika pontyfikatu.

Przyjaciele opowiadają jednak, że Benedykt XVI bardzo lubi spacerować i chyba w ten sposób najlepiej odpoczywa. Przez lata pieszo chodził do pracy. W miarę wolnego czasu dawał się też wyciągać znajomym na pikniki do rzymskich parków.

Ora et labora
W Alpach Jan Paweł II wstawał wcześnie. Po Mszy św. i porannej modlitwie brewiarzowej wyruszał na kilkugodzinną wyprawę w wysokie partie gór. Nawet rok temu, kiedy nie mógł już chodzić, wyjeżdżał samochodem do miejsc widokowych. Modlił się, kontemplował piękno przyrody, a obiad, przygotowany na turystycznym kocherze, jadł pod namiotem w gronie towarzyszących mu osób. Rytm urlopu Benedykta XVI wyznacza praca. Papieskie wakacje można by sprowadzić do benedyktyńskiej zasady „ora et labora” – módl się i pracuj, dodając do niej godziny spędzone przy fortepianie.

Już za kilka dni Benedykt XVI przeniesie się do letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Nie ma wątpliwości, że także w niej stanie fortepian, tym bardziej że do Papieża dołączy jego brat – wybitny pianista, długoletni dyrektor chóru w Ratyzbonie. Można sobie wyobrazić, że w pałacowych salach wieczorami będą rozbrzmiewały utwory Bacha i Mozarta, być może grane na cztery ręce. Ogromny ogród zachęci do spacerów. Nie wiadomo jednak, czy mimo prasowych doniesień o trzech parach kąpielówek zamówionych przez papieża, Benedykt XVI skorzysta z wybudowanego specjalnie dla swego poprzednika basenu. Jan Paweł II chętnie się w nim kąpał, nawet w czasie ostatnich wakacji.

Mimo znacznych różnic w sposobie spędzania urlopu, obydwu papieży łączy jednak ten sam sposób patrzenia na odpoczynek. Nie chodzi o to, by był on tylko oderwaniem się od problemów. Wtedy nie będzie naprawdę wypoczynkiem. Chodzi o to, ażeby był wypełniony spotkaniem: z przyrodą, z górami, morzem i lasem, z drugim człowiekiem, a przede wszystkim z Bogiem. W tym duchu wakacje spędzał Jan Paweł II, i tak też odpoczywa Benedykt XVI.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.