Ani słowa na pewien temat?

Ks. Artur Stopka

|

GN 12/2005

publikacja 23.03.2005 00:36

Czy ostatnie Zebranie Plenarne Konferencji Episkopatu Polski przyniosło rozczarowanie, skoro na pewien gorący temat, zgodnie z deklaracją abp. Sławoja Leszka Głodzia, nie padło ani jedno słowo? Wbrew pozorom – nie.

Prymas Józef Glemp Prymas Józef Glemp
na 331. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski.
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Biskupi przyjęli bardzo ważny dokument, który wprowadza jasne zasady obecności duchownych katolickich w radiu i telewizji w Polsce.

Kto za to odpowiada?
Przyjęte „Normy” przede wszystkim rozwiewają wątpliwości, które nie tylko w ostatnich tygodniach pojawiały się wśród katolików: kto odpowiada za kościelne media? Teraz wiadomo, że nie może istnieć katolicka stacja telewizyjna lub katolicka rozgłośnia radiowa, będąca własnością diecezji lub zakonu, za którą nie odpowiada albo miejscowy biskup, albo Konferencja Episkopatu Polski. Nie ma tu mowy o żadnej autonomii. Bez zgody biskupa lub Konferencji Episkopatu nie wolno założyć takiego medium. Bez ich zgody nie wolno w nazwie używać przymiotnika „katolicki”. Jeden z polskich biskupów pokazał niedawno, że nie jest trudne wyegzekwowanie przestrzegania tego typu przepisu.

Ogłaszając normy dotyczące występowania duchownych w mediach, biskupi bardzo mocno podkreślili, że to na nich spoczywa odpowiedzialność za kształt nie tylko katolickich rozgłośni i stacji telewizyjnych. Odpowiadają nawet za treść pojedynczych audycji przekazujących naukę chrześcijańską.

Nie znasz się, nie gadaj
Konsekwencją tego przypomnienia (nie jest to przecież nowa zasada) są następne istotne normy. Między innymi ta, która charakteryzuje wypowiadających się w imieniu Kościoła (nie tylko duchownych!). Powinni być kompetentni, wierni Ewangelii, dysponujący rzetelną wiedzą, roztropni i odpowiedzialni. I niezwykle istotne zastrzeżenie: jeśli się na czymś nie znają, po prostu nie powinni się na ten temat wypowiadać dla mediów.

Stanowcze przestrzeganie tego wskazania z pewnością doprowadzi do zniknięcia z anten i ekranów dyletantów w koloratkach i habitach, którzy przynoszą wstyd Kościołowi. Ksiądz czy zakonnik naprawdę nie musi się wypowiadać na tematy gospodarcze, polityczne czy artystyczne. Wydaje się również, że do prowadzenia audycji lub programów im poświęconych bardziej nadają się wyspecjalizowani świeccy dziennikarze niż pełni zapału, ale niezbyt biegli w poruszanych kwestiach, duchowni.

Nie tylko w mniemaniu dziennikarzy ksiądz lub zakonnik zabierający głos w mediach wypowiada się „w imieniu Kościoła”. Prowadzi to do fatalnych nieporozumień i sytuacji, w których prywatna opinia jakiegoś proboszcza, wikarego lub profesora teologii w konkretnej sprawie upowszechniana i uogólniana jest jako „zdanie Kościoła”. Tymczasem nikt nie ma prawa przemawiać w imieniu Kościoła, jeśli nie został do tego upoważniony. Nie wolno również sugerować, że ma się takie uprawnienia.

Próba zaufania
Abp Głódź podkreśla, że ogłoszone normy nie dotyczą tylko księży i osób zakonnych. Wiele punktów dotyczy wiernych świeckich. Niektóre wprost, na przykład ten o udziale w programach i audycjach przynoszących szkodę wierze lub dobrym obyczajom, tendencyjnie antykościelnych i budzących zgorszenie. W jego świetle nie ma problemu z odpowiedzią na pytanie, czy katolikowi wolno uczestniczyć w programach typu reality show lub w niektórych talk-show.

Ci, którzy oczekiwali od biskupów rzucania gromów i zajmowania stanowiska w jednym konkretnym przypadku, zapewne czują się zawiedzeni. Biskupi wybrali inną drogę – rozwiązanie całościowe. Czas pokaże, czy zatwierdzone normy będą z konsekwencją egzekwowane przez biskupów w stosunku do wszystkich kościelnych rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.