Ofiara z życia

Ks. Andrzej Dobrzyński

|

GN 12/2005

publikacja 16.03.2005 11:38

Wielki Post w 1980 roku był dla arcybiskupa Romero oczekiwaniem na Paschę, którą miał przejść razem z Chrystusem. Zginął przy ołtarzu, sprawując Najświętszą Ofiarę.

Ofiara z życia

Nie był politykiem, mówił ludziom tylko to, co powinien powiedzieć kapłan. Nie cofał się przed głoszeniem prawdy, choć wiedział, że grozi mu śmierć. W Wielki Czwartek mija 25. rocznica śmierci arcybiskupa Óscara Arnulfo Romero, metropolity San Salvadoru w latach 1977–1980.

Jego niedzielne kazania, przekazywane przez diecezjalną rozgłośnię YSAX na cały kraj, nie tylko niosły ludziom Boże Słowo, lecz także były ważnym głosem w sprawach państwa. Abp Romero potępiał przemoc zarówno ze strony ugrupowań skrajnej prawicy, jak i lewicy. Wzywał do szukania pokojowego rozwiązania konfliktów społecznych. To wystarczyło, był stał się niewygodny dla tych, którzy pokoju nie chcieli.

Były to dla Salwadoru trudne lata. W kraju rządziła wojskowa junta. Komunistyczna lewica dążyła do przejęcia władzy. Obie strony konfliktu stosowały terror. Odpowiedzią na lewicowe bojówki były prawicowe tzw. szwadrony śmierci. Wybuch wojny domowej wydawał się coraz bardziej nieuchronny.
W tej atmosferze wkrótce stało się jasne, że życie arcybiskupa Romero jest zagrożone. W prasie pojawiały się anonimowe listy, w których obwiniano go o wzniecanie niepokojów w kraju. Telefonowano z pogróżkami.

Zawierzyłem Jezusowi
Był rok 1980. Sytuacja w kraju groziła w każdej chwili wybuchem wojny domowej.
W I niedzielę Wielkiego Postu (24 lutego) abp Romero nauczał w kazaniu, że nie jest możliwe zorganizowanie sprawiedliwego społeczeństwa, gdy nie ma nawrócenia serc. Do stron konfliktu apelował: „Niech jedni i drudzy nauczą się radować zbawieniem, które przychodzi przez krzyż. Nie ma większej radości, jak zarabiać na chleb w pocie czoła, i nie ma bardziej diabelskiego grzechu, jak odebrać chleb głodnemu”. W homilii zaznaczył również, że otrzymał ostrzeżenie o planowanym na niego zamachu.

Następnego dnia abp Romero wyjechał na tygodniowe rekolekcje. Rozważał o śmierci, wyrażając nadzieję, że kiedy przyjdzie ten moment, zasiądzie do wieczerzy z Chrystusem. Lękał się śmierci. Prosił Boga o wewnętrzny pokój i wytrwałość, a także pokorę. Potwierdził, że jego celem jest podążać radykalnie drogą Ewangelii. „Jestem szczęśliwym, ufnym i pewnym, że me życie i śmierć są w Jezusowym Sercu, któremu cały się zawierzyłem. Inni z większą mądrością i świętością poprowadzą dalej prace dla Kościoła i ojczyzny”.

Zaprzestańcie przemocy
Kiedy katedra wypełniła się wiernymi na Eucharystii w III Niedzielę Wielkiego Postu (9 marca), nikt z zebranych nie wiedział o śmiertelnym niebezpieczeństwie. Następnego dnia znaleziono tak wielką ilość ładunku wybuchowego, że mogła ona obrócić w gruzy świątynię i zabić wszystkich. Na szczęście materiał nie eksplodował. Na tę wiadomość Arcybiskup zareagował, mówiąc: „Boże mój, jeśli potrzeba mojego życia, to je oddaję, ale nie dopuść, żeby inni zginęli czy ucierpieli”.

W kazaniu w V niedzielę Wielkiego Postu (23 marca) mówił o Kościele, który służy na drodze wyzwolenia człowieka z grzechów osobistych i społecznych oraz wzywa do nadprzyrodzonej wolności. Na koniec kazania, po wskazaniu na okrutne i liczne zbrodnie w ostatnim tygodniu, wezwał żołnierzy, aby byli wierni swemu sumieniu. Nad ludzkim prawem winno górować prawo Boże, które zabrania zabijać. „W imię Boga i w imię tego cierpiącego ludu, którego krzyk rozpaczy wznosi się do nieba każdego dnia, wzywam, proszę i w imię Boże nakazuję: Zaprzestańcie przemocy!”. Były to słowa wypowiedziane po wysłuchaniu opinii kapłanów i po rozważeniu ich na kolanach przed Bogiem. Zdawano sobie bowiem sprawę, że ten dramatyczny apel może zostać odebrany jako argument, który wykorzystają osoby planujące zbrodnię.

Przy obiedzie w gronie zaprzyjaźnionej rodziny dało się zauważyć obciążenie, zadumę i smutek w spojrzeniu biskupa. Na uwagę, iż konieczne jest zachowanie ostrożności wobec poważnych gróźb zamachu, odrzekł, że najlepiej się modlić.

Będzie żył, niczym ziarno pszeniczne…
Następnego dnia rano, 24 marca, pierwszy wszedł do kaplicy szpitalnej na modlitwę. Na śniadaniu pojawił się w białej sutannie, co oznaczało, że wybiera się na krótki odpoczynek nad morze. Wyjechał wraz z grupą kapłanów. Przedpołudnie poświęcili na rozważanie papieskiego dokumentu o kapłaństwie, następnie poszli na spacer brzegiem morza. Wczesnym popołudniem wrócili do stolicy.

Po krótkim odpoczynku abp Romero przyszedł do kościoła, przy którym mieszkał jego spowiednik. „Przychodzę ojcze, bo chcę stanąć przed Bogiem z czystym sercem” – powiedział na przywitanie. O godz. 18.00 wyszedł do ołtarza w kaplicy szpitala Opatrzności Bożej. Wszyscy uczestnicy Eucharystii byli sobie znani, prócz jednej osoby. „Kto z miłości do Chrystusa służy bliźnim – mówił w homilii – będzie żył, niczym ziarno pszeniczne, które obumiera, ale tylko na pozór... Wiemy, że nikt nie umiera na wieki i że ci, którzy swe zadanie spełnili z głęboką wiarą, nadzieją i miłością, otrzymują koronę chwały”.

Rozpoczął się moment ofiarowania i wtedy kula zabójcy dosięgła pasterza.
Wkrótce w Salwadorze wybuchła krwawa wojna domowa, która trwała 12 lat. Pamięć o Romero przetrwała nie tylko wojnę. Jego osoba otaczana jest coraz większym kultem. Diecezjalny proces beatyfikacyjny zakończył się w 1996 roku. Wyniesienia Romero na ołtarze domaga się w w najnowszym numerze czasopisma jezuitów włoskich „Aggiornamenti sociali” jego redaktor naczelny ks. Bartolomeo Sorge. – Lud już czci arcybiskupa jako „san Romero de las Americas” – przypomina Sorge.

Najsilniejszy dowód wiary
Podczas Ostatniej Wieczerzy Chrystus powiedział, że „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Te słowa zostały przywołane przez abpa Romero podczas uroczystości wręczenia mu doktoratu honoris causa na uniwersytecie w Lowanium na niespełna dwa miesiące przed śmiercią (2 lutego 1980). „Aby dać życie ubogim – mówił – trzeba wziąć coś z własnego życia, a nawet je całkowicie oddać”. Taka postawa jest „najsilniejszym dowodem wiary”.

O Arcybiskupie San Salvadoru Jan Paweł II powiedział kiedyś, że jego „umiłowanie Boga i służba braciom doprowadziły do ofiary z życia, złożonej przez poniesienie gwałtownej śmierci podczas sprawowania Ofiary przebaczenia i pojednania”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.