Gagarin nie widział Boga? To dobrze

Ks. Prof. Stanisław Wielgus, biskup płocki

|

GN 11/2005

publikacja 16.03.2005 05:55

Jesteśmy pobożni, ale czy wiemy, w Kogo wierzymy? Człowiek jest z natury religijny. Nie spotkano dotąd żadnego ludu czy narodu, który nie wyznawałby jakiegoś kultu.

Gagarin nie widział Boga? To dobrze

Tropy ukazujące religijną naturę człowieka sięgają w przeszłość, aż do stu tysięcy lat! Człowiek potrzebuje Boga, nie ma co do tego wątpliwości. Jeśli oderwie się od transcendencji, ginie on i jego kultura. Pragnąć Boga, to znaczy chcieć być z Nim, chcieć Go kochać. A jak można kochać kogoś, nie znając go? U podstaw myśli chrześcijańskiej przez 1500 lat pozostaje dewiza św. Augustyna: „Wiedz, abyś wierzył, wierz, abyś wiedział”.

Katolicyzm był zawsze bardzo racjonalny i realistyczny. Od samego początku Kościół odrzucał na przykład magię czy astrologię, nie dopuszczał do tego, by była ona wykładana na uniwersytetach, które tworzył i utrzymywał. A w naszych czasach mamy do czynienia z prawdziwym zalewem irracjonalizmu, gnozę spotykamy dosłownie na każdym kroku. Naszym obowiązkiem jest temu przeciwdziałać. Musimy odpowiedzieć na ten znak czasu. Często przedstawia się na przykład Boga jako energię. W tym rozumieniu powraca gnoza. Tymczasem Bóg jest Osobą. On kocha. Jest rzeczywistością trudną, to jasne, ale jest rzeczywistością, która pozwala się poznać.

Dobrze pamiętam, jak po pierwszym locie człowieka w kosmos pewna nauczycielka mówiła do dzieci: Nie wierzcie, że istnieje Bóg, bo Gagarin był w kosmosie i Go tam nie widział. A cóż to by był za Bóg, gdyby Go Gagarin mógł zobaczyć i sfotografować? Ale takie wyobrażenia funkcjonują! Piekło jako otchłań ze smołą, niebo jako łączka pełna kwiatuszków itd. Wiele osób nie rozumie np., czym jest Kościół, dostrzega tylko strukturę, administrację, instytucję.

Przez cykl katechez chcemy powiedzieć diecezjanom prosto: nie ma żadnej sprzeczności między rozumem i wiarą. Pamiętam taką scenę z początku lat siedemdziesiątych, gdy byłem przez dwa lata stypendystą wówczas najbardziej prestiżowej na świecie naukowej Fundacji im. Aleksandra Humboldta. Przydzielała ona rocznie ok. 200 stypendiów młodym naukowcom z całego świata i ze wszystkich kierunków wiedzy. Prezydentem fundacji był wówczas Werner Heisenberg, słynny fizyk, laureat Nagrody Nobla. Pamiętam, jak w czasie spotkania w Monachium wygłosił do nas przemówienie, po którym nastąpiły pytania. Pewien Hiszpan zapytał go wprost: „Czy Pan wierzy w Boga?”. A on, najwybitniejszy wówczas fizyk na świecie, odparł: „Pierwszy łyk z pucharu nauki może uczynić ateistą, ale pamiętaj, na dnie tego pucharu czeka Bóg”. To prawdziwe świadectwo! Pamiętam je do dziś.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.