Świąteczny post

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 12/2008

publikacja 25.03.2008 10:19

Święta wielkanocne tradycyjnie oznaczały brak umiarkowania w jedzeniu. Nawet w ciężkich czasach komunizmu władza nie ośmieliła się targnąć na obyczaj

Święta wielkanocne tradycyjnie oznaczały brak umiarkowania w jedzeniu. Nawet w ciężkich czasach komunizmu władza nie ośmieliła się targnąć na obyczaj. Dziennik Telewizyjny donosił o wysiłkach lekarzy ratujących w izbach przyjęć ofiary przyjęć domowych, ale Biuro Polityczne zamieniało się w zajączka i przynosiło ukochanemu narodowi w prezencie specjalne kartki „na wędzonkę”. Za to Dziennik milczeniem pomijał inne okoliczności świętowania: z całego Wielkiego Tygodnia i Święta Zmartwychwstania ostały się jeno palmy kurpiowskie i śmigus-dyngus.

Dzisiaj doniesień z kościołów jest więcej, choć często reporterzy koncentrują się raczej na bieżących sensacjach niż na przesłaniu wielkanocnym. Co do jedzenia, to kartek już nie trzeba: kogo stać, to sobie kupi, co chce. Paradoksalnie ta wolność powoduje, że tradycja drży w posadach. Gdy się czyta opisy stołów magnackich czy szlacheckich, to aż się ciężko na żołądku robi od tych gór mięsiwa, wędlin, jajek i mazurków. A dziś? Bierze człowiek takie jajeczko, rozbija skorupkę, posoli, chrzanikiem ozdobi, niesie do ust i nagle zatrzymuje się w pół drogi. No bo co ta kura właściwie jadła przed zniesieniem jajka? Podobno 60 proc. Polaków obawia się żywności genetycznie zmodyfikowanej, więc niejeden się zastanowi, czy jakiś inżynier nie grzebał w ziarnie.

Za komuny Amerykanie zrzucali stonkę na kartofliska, może teraz walczą z narodem, podrzucając zmodyfikowaną pszenicę? Istnieją w Polsce osoby utrzymujące, że Amerykanie są dokładnie tacy sami jak Sowieci, tyle że lepiej mówią po angielsku – być może więc zamiast dać wizy chcą nas wyprawić do lepszego świata przy pomocy genów? W efekcie zamiast dzielić się jajeczkiem, próbujemy wydłubać z żółtka wraży chromosom, a to nie jest operacja łatwa. Problemów tych nie mają stołownicy postępowi, którzy w pogardzie mają nabiał, kiełbasę i szyneczkę. Kuzyn, który zdaje sobie sprawę z zacofania rodziny, przyniósł świąteczną mieszankę płatków owsianych, zwaną ze szwajcarska „muesli”. Ciocia poprosiła o zagotowanie ryżu.

Wujka spośród wszystkich potraw zainteresowała jedynie rzeżucha, która ładnie się prezentuje, a do tego pachnie jak renomowany ser francuski (renomowane sery francuskie należy spożywać szybko i z zatkanym nosem). A słodyczy to już w ogóle towarzystwo się nie tyka, bo to kalorie, cholesterol i różne inne substancje, których nie widać, ale na wszelki wypadek lepiej się do nich nie zbliżać. Podobnie jak do napojów, łącznie z wodą – jak nie otyłość, to alergia. Okazuje się, że najzdrowiej byłoby w święta pościć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.