Co się naprawdę liczy?

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 09/2008

publikacja 05.03.2008 09:17

Często się mówi, że politycy zajmują się problemami zastępczymi, zamiast skupić się na sprawach istotnych

Dwa tygodnie temu był satelita, w ubiegłym tygodniu Oscar, trochę wcześniej festiwal kabaretowy z okazji stu dni rządów premiera Tuska, a w tle melodia „Jožina z bažin”. Jak na Wielki Post – całkiem sporo rozrywki. Całkiem sporo rozrywki jak na kraj, w którym jeszcze niedawno głodujące dzieci z Bieszczadów, bezdomni i bezrobotni zapełniali łamy gazet.

Często się mówi, że politycy zajmują się problemami zastępczymi, zamiast skupić się na sprawach istotnych. Kłopot w tym, że coraz trudniej się zorientować, jakie sprawy są naprawdę istotne. Okazuje się zresztą, że ledwie osłabnie istotność jakiegoś medialnego wydarzenia, a już łeb podnoszą kwestie do tej pory nieistotne. Na przykład gdy tylko opadły wióry po uroczystym piłowaniu szlabanów granicznych, z okazji wejścia naszego kraju i jego okolic do strefy Schengen, to się okazało, że w Cieszynie można parkować na chodniku, a w Czeskim Cieszynie nie wolno. W Czeskim Cieszynie wolno za to pić piwo na trotuarze, co jest zakazane po drugiej stronie Olzy.

Drobiazg dla ludzkości, ale jednego człowieka nieumiejętność rozróżniania Cieszynów może okazać się kosztowna. Niby więc granice są teraz umowną linią na mapie i rządy mogą sobie to wpisać do wykazu sukcesów, prosty obywatel jednak wciąż ma powody do narzekań. Drobne szczegóły cieszą, bo stanowią o różnorodności Europy, która poza tym jest zunifikowana aż do znudzenia. Dodajmy zresztą, że europejska unifikacja jest przede wszystkim zasługą Amerykanów: wszędzie te same macdonaldy i cole, a w kinach te same hollywoodzkie filmy.

Ale niewielkie różnice w kodeksie ruchu drogowego (oraz bezruchu, czyli parkowania) mogą zepsuć domową atmosferę żucia euroklopsa; takiego samego w San Sebastian i w Zakopanem. A Unia na to patrzy i nie grzmi, choć każdy mandat to jawne pogwałcenie wolności obywatelskich i praw człowieka. W dodatku nie widziałem, żeby rząd miał zamiar zająć się tymi podstawowymi kwestiami w ciągu najbliższych trzech tysięcy dni.

Skąd rząd i opozycja dowiadują się, jakie sprawy są naprawdę istotne? Sądząc po ostatnich występach, największą wagę przywiązują do słupków obrazujących oglądalność poszczególnych programów telewizyjnych. A w telewizji jak w planetarium: gwiazdy stąpają po czerwonym dywanie w Hollywood, gwiazdy tańczą z przyszłymi gwiazdami, gwiazdy ślizgają się na lodzie. Ja tego nie oglądam, ale też jestem pod wrażeniem zainteresowania rodaków astronomią. Albo astrologią. Niestety, nie ma w planach emisyjnych „nauki z gwiazdami”, więc nauka pozostanie w grupie spraw zastępczych, czyli na lodzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.