Mieszanie

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 03/2008

publikacja 21.01.2008 09:26

Stańczyk, błazen Zygmunta Augusta, twierdził, że w Polsce najwięcej jest lekarzy. Chyba jednak jeszcze więcej jest sędziów.

Karnawał intensywnie trwa, a właściwie powinien intensywnie trwać, bo przecież krótszy w tym roku. A jak intensywnie, to pewnie i tańców więcej, i hulanek, i swawoli, no i dorosłych napojów też. Pewnie należałoby nie pić w ogóle, ale mimo dążenia ku doskonałości, wady ciągle się zdarzają. Czasem więc ludzie wychylają lampkę, kieliszek, kufel albo szklaneczkę. Doświadczeni użytkownicy dorosłych napojów przestrzegają, że nawet intensywność nie zwalnia od zakazu mieszania, bo z tego biorą się przede wszystkim problemy dnia następnego.

Niestety, mieszanie zdaje się coraz powszechniejsze i nie chodzi tylko, a nawet nie przede wszystkim, o alkohol. Choć zdarza się, że alkohol pojawia się w tle. Na przykład media rozgłosiły (i ja też nie jestem bez winy, bo właśnie rozgłaszam) kolejny wpis na blogu niejakiego pana Palikota, znanego producenta nalewki, zwanej „palikotówką”, i skądinąd posła. Pan poseł miesza godność swojego urzędu z temperamentem toaletowego graficiarza i pyta, czy aby prezydent (obecny, nie były) nie ma problemu alkoholowego.

On niczego nie twierdzi, on tylko pyta, bo podobno gdzieś o tym „mówi się”. Skoro pyta, to oczekuje odpowiedzi od kompetentnych czynników. Kto wie, potem pewnie zada kolejne pytania: czy prezydent nie podkrada w supermarketach albo czy nie bije żony, jak to katolicy zwykli czynić, według byłej pani minister Środy. Być może ktoś gdzieś o tym mówi, więc czemu nie spytać? Podobnie można pytać, czy aby Żydzi czasem nie przerabiają dzieci na macę, bo przecież ktoś kiedyś gdzieś komuś o tym mówił.

Prezydent USA jest jeszcze bardziej narażony na mieszanie niż nasz. Ogłoszono w TVN-ie i na blogu(!) europosła Piskorskiego, że popełnił on jedną z największych gaf w swojej karierze, bo żałował, iż Amerykanie nie zbombardowali w swoim czasie obozu w Auschwitz. Z dzisiejszego punktu widzenia byłoby to straszne, bo zginęliby niewinni więźniowie. Tyle, że nastąpiło pomieszanie czasów, czyli anachronizm. Pytałem bliskiego mi więźnia Auschwitz o tę sprawę: oni wtedy czekali na taką akcję – śmierć od alianckiej bomby nie byłaby straszniejsza od obozowych cierpień, a być może kogoś dałoby się uratować.

Przy okazji dowiedziałem się też, że niedawne rewelacje „Wprost” o rzekomej współpracy Józefa Cyrankiewicza z obozowym gestapo też świadczą o kompletnym niezrozumieniu realiów tamtego miejsca i czasu. Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Stańczyk, błazen Zygmunta Augusta, twierdził, że w Polsce najwięcej jest lekarzy. Chyba jednak jeszcze więcej jest sędziów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.