Nie ma czego zazdrościć

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 43/2007

publikacja 29.10.2007 12:02

Polska demokracja zrobiła kolejny krok w kierunku systemu dwupartyjnego

Maciej Sablik Maciej Sablik

Bardzo długo trwało oczekiwanie na wstępne wyniki wyborów. Podobno ze względu na niebywałą frekwencję. Niebywała frekwencja oznaczała nieco ponad 50 proc. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby zbliżyła się do 70 czy 80 proc., jak to się dzieje w innych krajach Unii Europejskiej. Ale strachy już za nami (albo przed nami, ale mam nadzieję, że następne wybory będą lepiej przygotowane pod względem technicznym). Teraz pozostało się cieszyć jednym, martwić drugim, biadać nad trzecim.

Tych „trzecich” jest tym razem więcej niż poprzednio, bo niezależnie od szczegółowych wyników polska demokracja zrobiła kolejny krok w kierunku systemu dwupartyjnego. Odpadnięcie dwóch partii oznacza też, że nawet ci „drudzy” mają powody do radości, bo głosowało na nich znacznie więcej Polaków niż dwa lata temu. W chwili, gdy piszę te słowa, nie wiadomo jeszcze, czy PO będzie w stanie rządzić samodzielnie, ale nie jest to wykluczone. Jak zaś pokazuje nasza najnowsza historia, wszelkie koalicje są bardzo kosztowne i w istocie prowadzą do reinterpretacji woli głosujących: zwycięska partia nie może realizować w pełni swojego programu, a wyborcy bywają zaskoczeni. Tak zwane języczki u wagi bardzo się cenią i zdarza im się zmieniać zdanie, spychając w efekcie największe ugrupowanie do opozycji.

W tej sprawie rozstrzygnie oficjalny komunikat Państwowej Komisji Wyborczej. Liczby są jednak bezwzględne: Platforma być może będzie mogła rządzić samodzielnie (zdarzyłoby się to po raz pierwszy od 1989 r.), ale nasz dwugłowy ustrój każe się liczyć z prezydentem. Do przełamania ewentualnego weta trzeba sojuszników, pytanie, czego zażądają w zamian. PiS nie będzie w stanie samodzielnie weta podtrzymać, tak więc sytuacja jest zasadniczo odmienna od tej z czasów rządów AWS-u, kiedy Aleksander Kwaśniewski wspólnie z SLD wykoślawił wiele niezbędnych reform.

Nastąpią teraz duże zmiany, które jedni dziennikarze nazwą naprawą państwa, a inni czystkami, ale mam nadzieję, że nie ma powrotu do sytuacji, gdy o prawdziwych mechanizmach działania państwa dowiadywaliśmy się, słuchając przesłuchań przed komisją śledczą. Jakkolwiek będzie, jeszcze przez parę lat dotacje z Unii Europejskiej popłyną, co pozwala Polakom nie przejmować się aż tak bardzo politykami. Natomiast politycy powinni pomyśleć, jak załatać pęknięcia między Polakami w różnym wieku, o różnym wykształceniu i różnym miejscu zamieszkania. Szczerze mówiąc, nie zazdroszczę Donaldowi Tuskowi, choć, tak jak przegrany premier Kaczyński, dobrze mu życzę, dobrze życząc Polsce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.