Cud nad Renem

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 33/2007

publikacja 16.08.2007 12:22

Wyznajemy wiarę w świętych obcowanie, ale nie jest powiedziane, że święci obcują z nami za pośrednictwem tytułów na pierwszych stronach gazet

Maciej Sablik Maciej Sablik

Nieco dziwnie jest spędzać połowę sierpnia w Niemczech, gdzie nasz „Cud nad Wisłą” brzmi niezwykle egzotycznie, a Wniebowzięcie, choć to kraj Papieża, też nie bardzo odróżnia się od innych dni. Tym milej byłem zaskoczony, że w niedużym mieście Monheim k. Düsseldorfu w kościele odprawiano Mszę św. z okazji rocznicy męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego, który został zamordowany 14 sierpnia 1941 r. w Auschwitz. W niemieckim kalendarzu znalazłem imieniny Maksymiliana pod datą 14 sierpnia. Dowiedziałem się też, że w kościele św. Rocha w Düsseldorfie jest posąg Chrystusa z wyrytym numerem obozowym św. Maksymiliana. Daleki jestem na co dzień od wyciągania jakichkolwiek wniosków z tak drobnych przesłanek, ale ponieważ są wakacje, to sobie trochę jednak powyciągam, bo wakacje służą oddaleniu od codzienności.

Mamy w Polsce sporo pretensji do Niemców i choć minęło tyle lat od wojny, jakoś nie wybieramy przyszłości i zapomnienia. Sam napisałem „Auschwitz”, bo starodawna nazwa „Oświęcim” nie zasłużyła na to, by ją brukać nazistowskim błotem. Obóz to Auschwitz i tak zawsze będzie. W Bloku 11. jest cela, w której osadzono Świętego. Byłem tam w czerwcu, ale bezlitosna pragmatyka ruchu mas ludzkich i tutaj uniemożliwiała refleksję, trzeba było szybko przechodzić, kończąc zdrowaśkę kilka cel dalej. Teraz, dużo spokojniej, mogłem się za jego pośrednictwem modlić w ojczyźnie jego oprawców.

Wyznajemy wiarę w świętych obcowanie, ale nie jest powiedziane, że święci obcują z nami za pośrednictwem tytułów na pierwszych stronach (choć akurat tego po św. Maksymilianie, dynamicznym wydawcy, można by się spodziewać). Czasem pojawiają się w drobnych notkach wewnątrz numeru. Czasem dają ledwie dostrzegalne znaki w nieoczekiwanych miejscach. Być może obecność Świętego właśnie w Niemczech ma jakiś głębszy sens. Na przykład taki, że skoro nie możemy się ścigać z nimi w produkcji BMW (ale w szybkiej jeździe BWM to już tak, Kubica to potrafi) i jeszcze w paru innych konkurencjach, to spróbujmy wykorzystać te dziedziny, w których jesteśmy mocniejsi.

Niemieckie media często zarzucają Polakom nadmierną pobożność i katolickość. Oni wiedzą swoje, a my swoje: może właśnie katolicki święty i modlitwa to lepsza gwarancja budowy mostu pojednania niż fundusze strukturalne. A może przynajmniej kładkę porozumienia uda się przerzucić. Nie między politykami i „elitami”, lecz między zwykłymi ludźmi. Łatwe to nie będzie, ale św. Maksymilian za łatwe problemy się nie zabierał, więc może i tym razem mu się uda.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.