Jestem Miller

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 10/2006

publikacja 06.03.2006 11:31

Tak ogólnie, to jak my mamy te sporty zimowe uprawiać, skoro u nas raz śniegu nie ma, a raz go spadnie za dużo

Maciej Sablik Maciej Sablik

Gdy już dogasał znicz olimpijski i wszystko było jasne, nagle zdobyliśmy dwa medale. W tym miejscu natychmiast przypomina mi się historyjka o furmanie, który wjechał na podwórko z okrzykiem ,,Węgiel przywiozłem!”. Na to jego koń odwrócił łeb i z końską zgryźliwością rzucił ,,Tak, tak, tyś przywiózł!”. Medale zdobyli polscy narciarze, ale dumni jesteśmy wszyscy, choć do porażek chyba nie wszyscy się poczuwaliśmy. Nie przejmujmy się: tak było, tak jest i tak będzie na całym świecie.

Trochę dobrze, że te medale zdobyli, a trochę źle. Gdyby tak do końca reprezentanci naszego kraju przegrywali z kretesem, to można by narzekać na los, na brak pieniędzy, na choroby i podłe jedzenie, na działaczy i tak w ogóle na ogólne położenie. Bo tak ogólnie, to jak my mamy te sporty zimowe uprawiać, skoro u nas raz śniegu nie ma, a raz go spadnie za dużo.

Specjaliści wiedzą, że największym wrogiem wyczynowców w sportach zimowych jest to białe coś spadające z nieba: w krajach wysoko rozwiniętych sprząta się to natychmiast, bo zanieczyszcza lód i sztuczny śnieg o parametrach nieosiągalnych przez naturę. Śniegu miewamy za dużo, a dopingu za mało; lekarz polskiej ekipy olimpijskiej zapewnia, że sugerował, że gdyby „nasi” zarabiali tyle, co amerykański alpejczyk Bode Miller, to świeciliby w nocy z powodu „koksu”. Innymi słowy – uczciwi, bo biedni. A zarazem biedni, ale uczciwi: nie udają kogoś innego. Jeśli na dresie mają napisane „Poland” i „Sikora”, to nie są Bode Millerem, który kończył zawody bardzo szybko, bo wypadał z trasy wiele tyczek przed metą.

Sprawię sobie koszulkę z napisem „Jestem Bode Miller”, bo teraz modne jest pisanie na koszulkach, kim się jest, to znaczy pisze się, że się kimś jest, ale się tym kimś nie jest, tylko... Sam już nie wiem, o co chodzi, ale to podobno piękna idea, którą próbowały w Lublinie krzewić osoby cierpiące na syndrom masochizmu o podłożu tolerancyjnym. „Nie płakałem po Papieżu” – osoba prezentująca to hasło solidaryzuje się z wszystkimi uciśnionymi, którzy nie płakali po Papieżu. Kto ich uciskał? Niech się wypowie psychiatra, ja nie wiem. Ponieważ okazywanie organów płciowych już dziś nie robi wrażenia, ekshibicjoniści zamiast się rozbierać, wkładają koszulki z napisami. W tym z napisem „Jestem Żydem”. Słyszałem jak pewien obrońca parady gejów był gotów napisać sobie na czole nawet (sic!), że jest Żydem. Umieszczanie Żydów w towarzystwie innych „bohaterów” koszulkowych napisów jest przejawem antysemityzmu, ale to już wykracza poza wyobraźnię ekshibicjonistów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.