Jak nie tak, to jak?

Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 24/2005

publikacja 14.06.2005 15:54

Społeczeństwa Zachodu traktują nowe państwa Unii jak namiastkę kolonii, których dawno się pozbyły, bo zbyt wiele kosztowały

Maciej Sablik Maciej Sablik

Przy okazji referendów we Francji i w Holandii dowiedzieliśmy się trochę o tym, jak tamte społeczeństwa nas postrzegają. Legendarny polski hydraulik jako postrach Francuzów brzmi śmiesznie, ale w trakcie debat było też słychać głosy wcale niezabawne. Od lat słyszymy, że w rozgrywkach o europejski puchar tolerancji Polska prezentuje poziom trzecioligowy i gdzie nam do czempionów francuskich albo niderlandzkich. Okazuje się jednak, że na wyniki tych rozgrywek, podobnie jak rezultaty w polskim piłkarstwie, ogromny wpływ mają sędziowie. Tak zwane powszechnie uznane autorytety, na ogół o sympatiach lewicowych, co rusz pokazują nam żółtą albo i czerwoną kartkę, za to nie mogą się nachwalić takich na przykład Holendrów. Holendrzy chętnie dzielą się swoimi pomysłami na życie (choć statek aborcyjny i eutanazja to raczej pomysły na śmierć), ale nie bardzo mają ochotę na wysłuchiwanie innych koncepcji.

Społeczeństwa Zachodu traktują nowe państwa Unii jak namiastkę kolonii, których dawno się pozbyły, bo zbyt wiele kosztowały. Zdarza się, że przysyłają tu swoich ludzi, z którymi nie bardzo wiadomo, co robić w kraju. W kolonii tubylcy żywią bałwochwalczy szacunek dla przyjezdnych półbogów, więc może się nie wyda, że przedstawiciel lepszego świata gada głupstwa, tyle że w języku obcym. Zesłaniec pomieszka trochę w eleganckiej willi albo przy krakowskim rynku, nacieszy się siłą swoich pieniędzy, aż znudzi mu się dojeżdżanie do pracy autostradą w remoncie. Z ulgą wyniesie się do Indonezji, gdzie na dojazdy dostanie helikopter. Plemiona wschodnioeuropejskie w ogóle nie wiedzą, jak się powinny zachowywać ludy podbite. Żadnej wdzięczności za kaganiec oświaty moralno-ekonomicznej, wręcz przeciwnie – hardość i domaganie się równych praw.

W dodatku myślą, że są u siebie, skoro przyjęto ich do Unii – to szok dla kogoś, kto myślał, że rozszerzenie pozostanie na papierze, ludy Wschodu pozostaną u siebie, a wszystko zasadniczo zostanie po staremu. Nie potępiajmy jednak zachodnich Europejczyków, bo u nas też sporo uprzedzeń do obcych, a nawet do Polaków, którzy próbują przenieść się z Kazachstanu do RP. Zszokowani Europejczycy i tak zachowują pewien umiar. W Polsce za Jaruzelskiego tylko miejscowi mogli realizować kartki mięsne w sklepie, teraz Holender nie pyta o dowód, gdy płacisz w euro. Jednak najbardziej poprawiło się w naszej okolicy: nie tak dawno temu ludność bratniej Czechosłowacji traktowała Polaków jak szarańczę, dziś się reklamują, zapraszają, czekają. Ex Oriente lux, może i Zachód nas wkrótce polubi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.