Miłosierdzie rządowe

Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 03/2005

publikacja 18.01.2005 23:55

Wysoki urzędnik państwowy wytłumaczył przez radio, że wprowadzenie kas fiskalnych w zakładach fryzjerskich (za które w istocie zapłacą klienci) jest jeszcze jednym dowodem bezprzykładnej troski rządu o naród, bo kwit fiskalny umożliwi reklamację, gdy przedziałek narodowi się nie spodoba. Zawsze się wzruszam, gdy słyszę, że rząd się troszczy.

Maciej Sablik Maciej Sablik

Czasami po prostu płakać mi się chce, zwłaszcza że ta troska zazwyczaj jest bardzo kosztowna, na ogół zbędna, ale za to bezwzględnie egzekwowana. Rząd na przykład troszczy się o studentów, więc dopłaca kolei za bilety ulgowe.

Zdarzyło się niedawno, że pewna studentka kupiła bilet o jedną trzecią tańszy, a rząd przewidział dla niej ulgę 50 proc. Oczywiście osoba ta została przykładnie ukarana mandatem, bo nie można odrzucać szczodrobliwości władz.

Szkoda, że rząd w ramach troski o podróżujących studentów w ogóle nie zlikwiduje pociągów. To byłoby uczciwe postawienie (albo raczej zatrzymanie) sprawy. Na razie rząd toleruje półśrodki: z każdym rozkładem jazdy postępuje rozkład komunikacji kolejowej, a nawet komunikacyjny rozbiór Polski.

Coraz trudniej bowiem dostać się np. z Rzeszowa do Katowic i z powrotem w ciągu jednego dnia. Znam doktorantów, którzy wpadają na dwie godziny, bo tyle trwa przerwa w sensownych połączeniach. Wkrótce będzie można wygodnie podróżować do dowolnej miejscowości, pod warunkiem, że tą miejscowością jest Warszawa.

Polska prowincjonalna oddala się za to coraz bardziej. Prawda, można dojechać samochodem, rząd troszczy się o nowe drogi, a zwłaszcza autostrady. Tak bardzo się troszczy, że przez cały rok 2004 nie pozwolił (według właściciela koncesji) zmienić ceny przejazdu z Katowic do Krakowa, choć ustawiczny remont drogi dostarczał pozytywnych wrażeń jedynie amatorom jazdy slalomem.

Wobec licznych protestów rząd zgodził się wreszcie na zmianę ceny od nowego roku: oczywiście na wyższą. I tak mu się to spodobało, że postanowił w połowie roku znów się zgodzić. Pewnie dlatego inny odcinek autostrady A4, który miał być oddany do użytku w listopadzie 2004 r., zamiast tego został poddany remontowi jeszcze przed inauguracją. W ten sposób od razu będzie można dźwignąć ceny, żeby nie robić tego dwa razy.

Jak wiadomo, Ministerstwo Infrastruktury od dłuższego czasu kombinuje, jakby tu kasować pieniądze bez przeprowadzania remontów, a nawet w ogóle bez konieczności budowania dróg. Podobno remont A4 wymusiły szkody górnicze. Zupełnie jak za schyłkowej komuny: rząd taki dobry, a podziemie wciąż mu robi wbrew.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.