GN Gdańsk - poleca

GN 09/2005

publikacja 23.02.2005 01:10

Trzy z ostatnich numerów

KL Stutthof to najdłużej działający na terenach dzisiejszej Polski obóz koncentracyjny (wrzesień 1939 – maj 1945). Mija 60. rocznica jego „ewakuacji”, nazwanej przez tych, co przeżyli, „Marszem Śmierci”.

Wiadomość przekazywano sobie szeptem i tylko osobom zaufanym, choć i tu mogły się zdarzyć „wpadki”. Po „obiedzie” była zwykle jakaś godzina na zregenerowanie sił. Większość kładła się na prycze. 15 sierpnia 1943 r. kilka „numerów” niecierpliwie zaczęło wodzić oczami w kierunku blokowej i wachmanów. Podeszły pod druty, którymi płynął prąd. Za drutami obozu męskiego stał umówiony przez łączniczkę inny „numer”: 32332. Podniósł ukradkiem rękę w geście błogosławieństwa. Kobiety – numery na chwilę zamarły. Przebiegły myślami po swoim życiu. Wzbudziły akt żalu. Czas jakby na chwilę zatrzymał się. Zapomniały o strachu. Grzechy miały już odpuszczone. W razie czego… lżej będzie umierać…

Do „numeru” 32332 dawniej zwracano się per ksiądz – mówi „numer” 17634. Ten „numer” jest dzisiaj kandydatem na ołtarze. Ks. Alfonsas Lipniūnas, Litwin. Nikt nie zliczy, ilu osobom pomógł. Jako że był narodowości litewskiej, miał w obozie status więźnia honorowego (Ehrenhäftlinge). Miał przez to większą swobodę poruszania się na terenie obozu oraz możliwość większych kontaktów ze światem zewnętrznym. Wykorzystał to dla dobra więźniów zdobywając dla nich chleb, jak i dla chwały Bożej, odprawiając potajemnie msze św. Był przyjacielem wszystkich ludzi, także Niemców…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.